Czytelnia FILMu: Dlaczego pornosy są takie fajne

FILM /
https://www.filmweb.pl/news/Czytelnia+FILMu%3A+Dlaczego+pornosy+s%C4%85+takie+fajne-52686
Od tygodnia w kioskach w całej Polsce możecie znaleźć lipcowy numer miesięcznika "Film". Tymczasem w czytelni magazynu na Filmwebie prezentujemy kolejny artykuł z bieżącego wydania - dowcipną analizę biznesu porno. Miłej lektury!


Pierwsze filmy pornograficzne są prawie tak stare jak sam film. Zbereźne zabytki dziś bawią nas przede wszystkim nieporadnością kręcenia, brakiem urody większości aktorów, swoją niewinnością oraz pomysłami scenariuszowymi, które usiłują uzasadnić, jak doszło do kopulacji. Owe preteksty zwykle stosowano banalnie: wizyta u lekarza, podglądanie, a co za tym idzie podniecenie, gość proszony (np. kominiarz czy św. Mikołaj) lub niespodziany (najczęściej włamywacz); podobne wybiegi w pornoprodukcjach pojawiają się także obecnie.

Goło i czasem wesoło

Pornorewolucja zaczęła się w 1972 roku od wprowadzenia regularnego porno do kin w części stanów USA. Pierwszym popularnym było "Głębokie gardło" będące zdecydowanie komedią! No bo jak nie uznać za nią historii o seksualnej frustratce, której pomoże dopiero mądry lekarz, znajdując łechtaczkę umiejscowioną w jej gardle.

W roli jurnego, ale wiernego przysiędze Hipokratesa spisał się nadzwyczaj ekspresyjny Harry Reems rzucający co pewien czas pociesznymi kwestiami. Najlepszą jest odpowiedź na pytanie (jeszcze) smutnej bohaterki, jak by się czuł z jajami w uszach – "Chyba słyszałbym, jak dochodzę".

"Głębokie gardło" nie było jedyną komedią trwającej do lat 80. złotej ery porno. Dziełem sławetnym jest też "Debbie Does Dallas" (1978). Ten ucieszny pornol traktuje o środowisku cheerleaderek i zapewne tej produkcji zawdzięczamy narodziny tego erotycznego fetyszu. Debbie jest jedną z owych dziewcząt, a do tego dziewicą. Ma szansę, by dołączyć do słynnego cheerleaderskiego teamu z Dallas, tylko nie ma pieniędzy na podróż. Koleżanki postanawiają jej pomóc, wystawiając na sprzedaż gorącą ofertę, czyli same siebie.

Pamiętacie Państwo, że w "Skandaliście Larrym Flyncie" przywołano historię, jak to tytułowy bohater w swoim pornomagazynie wykorzystał (czy właściwie pozwolił wykorzystać...) Dorotkę z "Czarnoksiężnika z Oz"? Na łamach "Hustlera" wraz z trójką przyjaciół przeżyła ona przygody, jakich nie znajdziemy ani w oryginalnej książce, ani klasycznej filmowej adaptacji z 1939 r. Niemniej Flynt w tym wypadku nie był ani wyjątkowo nowatorski, ani szczególnie bezczelny. W czasach pornoszoku powstała "Alicja w krainie czarów" (1976). Film, mimo iż w początkowych napisach informuje o byciu "X-rated musical fantasy", zapowiada się dość niewinnie. I to mimo, że Alicja jest już dużą dziewczynką, a akcja dzieje się współcześnie. Bohaterka śpiewa (nieźle!) i póki akcja nie przeniesie się na drugą stronę lustra, można tę "Alicję…" wziąć za swobodną adaptację. Ale później... Bój się Boga! Dla przykładu: zaspokoiwszy oralnie Szalonego Kapelusznika, patrząc na jego więdnące przyrodzenie, pyta z niepokojem: "Ojej! Co ja zrobiłam, nic ci nie jest?".

"Alicja..." jest przykładem tzw. pornoparodii. Termin ten nie jest zbyt precyzyjny; jedną z niewielu i chyba pierwszą polską próbą hasłowego jego zdefiniowania podjął prof. Marek Hendrykowski w "Słowniku terminów filmowych": "Odmiana gatunkowa kina erotycznego polegająca na parodiowaniu znanych filmów fabularnych poprzez wymianę pierwotnego ich tematu na serię scen o tematyce pornograficznej". Niemniej, autorzy takich dzieł nie sięgają tylko po filmy. Wykorzystują, tyle że rzadziej, literaturę wszelkiej maści czy dramaty, a nawet baśnie i opery.    

Ponadto niejednokrotnie na warsztat brane są autentyczne wydarzenia, jak np. afera rozporkowa z Billem Clintonem czy sprawa niedawnej kandydatki na wiceprezydenta USA z ramienia republikanów, Sarah Palin. Pani gubernator Alaski była o tyle idealna, że zasłynęła z paru spektakularnych wpadek i ciągle nosi ślady dawnej urody, ba! była finalistką konkursu Miss Alaski. Rolę główną w "Who’s Nailin’ Paylin?" Hustlera powierzono znacznie młodszej Lisie Ann. Na ekranie znaleźli się także m.in. weteranka branży Nina Hartley odstawiająca Hillary, czarnoskóra Jada Fire wcielająca się w Condoleezzę Rice oraz Mike Horner jako Bill Orally. Nie trzeba chyba dodawać, że relacje protagonistów są znacznie prostsze i mniej napięte niż w rzeczywistości, a wszyscy spółkują w przeróżnych konfiguracjach. Dość, że Serra Paylin mówi w pewnej klarownej sytuacji: "Wiesz Hilary, doceniam twój entuzjazm, ale ciężko mi się skoncentrować, kiedy Twój język jest w mojej...". Film odbił się szerokim echem, np. reporterka telewizji Fox News uznała go za obrzydliwy, a także poddała pod wątpliwość jego legalność. Nie zmienia to faktu, że niejeden widz, w tym zapewne i z kręgów politycznych, bawił się nieźle.

Śmieszne świństwa

Pornoparodie są bez dwóch zdań filmami porno, gorzej wygląda sprawa trafności drugiego członu tego terminu. Rację ma filmoznawca Piotr Kletowski, pisząc w zbiorowej pracy naukowej "Erotyzm, groza, okrucieństwo – dominanty współczesnej kultury": "Wielość filmów pornograficznych realizowanych w latach 70. była tak duża, że twórcy filmów XXX sięgnęli po fabuły normalnych produkcji filmowych i zaczęli realizować produkcje, niesłusznie zwane przez niektórych pornoparodiami (choć filmy te zwykle przyprawiają o śmiech, zwłaszcza widza zaznajomionego z ekranowym pierwowzorem, intencją ich twórców nie jest wcale wykpienie adaptowanego na potrzeby filmu XXX tytułu, lecz raczej realizację jego porno wersji. Lepszym określeniem na tego typu produkcję byłby termin właśnie »pornowersje«, bądź »pornopastisze«)".

Rzeczywiście, intencją pomysłodawców pornoparodii nie jest naigrywanie, już prędzej profanowanie znanego dzieła. Odwołanie do słynnego pierwowzoru ma raczej zachęcić widza do obejrzenia filmu. Dlatego często przerobiony zostaje sam tytuł, a w gotowym dziele nie znajdziemy nic z oryginału. Tak jak ma to miejsce np. w "Wywiadzie z wibratorem", gdzie nie znajdziemy nic z "Wywiadu z wampirem".

Wielokrotnie związek pomiędzy pornowersją, a tą pierwotną ogranicza się do prześmiewczego wykoślawienia nazwy i jedynie wykorzystania pewnych elementów autentyku. I tak "Juranal Park" toczy się w parku tematycznym dla dorosłych Lust World ("Świat żądzy"). Dinozaury nie są żadnym problemem, mają bowiem po parę centymetrów i są... plastikowe. Z kolei w "Buntowniku bez kondoma" pokuszono się o przeniesienie akcji do Ameryki lat 50., czyli zgodnie z realiami "Buntownika bez powodu". Bohater jest także zbuntowany, ale w nieco inny sposób. Poza tym zupełnie nie przypomina Jamesa Deana, gdyż zastąpiła go... dziewczyna. Szczególnie dobrym materiałem okazał się "Edward Nożycoręki". Powstała aż trylogia o "Edwardzie Penisorękim". Swoją drogą reżyser "Nożycorękiego" Tim Burton polecał pornoparodię odtwórcy Edwarda, Johnny’emu Deppowi.

Najrzadziej pojawiają się parodie porno wierne akcji obśmiewanego dzieła. Takimi są: "Citizen Shane" i "Apocalypse ClimaX". Scenariusze "Obywatela Kane'a" ("Citizen Kane") oraz "Czasu Apokalipsy" ("Apocalypse Now") uległy jednej zasadniczej modyfikacji – lwia część spotkań bohaterów zgodnie z podstawową regułą porno kończy się kopulacją. Ale poza tym większość faktów się zgadza. Na początku "Obywatela Shane’a" tytułowy bohater, będący tu przede wszystkim playboyem, rzeczywiście umiera. Tyle że nie sam, bo w ramionach prostytutki, ale nim wyzionie ducha, wypowie jedno słowo "frozenbutt", czyli "przemarznięty tyłek".

U Wellesa było to "rosebud" i takoż dalej następują "pewne" modyfikacje. Zagadki, co też ono znaczy i prześledzenia życia denata, podejmuje się – zgodnie z powszechnym chwytem gatunku – miast dziennikarza, żeńska reprezentantka tejże profesji. Na podobnej zasadzie prezentuje się historia w "Apocalypse ClimaX". Amerykański wojak zmierza do jądra ciemności stworzonego przez renegata reprezentowanego tu jak u Coppoli przez pułkownika, tyle że nie Kurtza (Brando), a Flurtza (Melissa Hill). Zgodnie z regułą pornograficznej parodii większość zdarzeń i wątków ma w tej misji charakter immisji.

Przypadkiem rzadkim jest "Hung Wankenstein" będący XXX parodią "Młodego Frankensteina", w którym Mel Brooks obśmiewał klasyczne hollywoodzkie filmy grozy. Ale nie ta podwójność decyduje o wyjątkowości owego dzieła. Fabuła typowo, luźno nawiązuje do historii przesławnego monstrum i innych starych horrorów. Komiczne są elementy slapstickowe oraz zwłaszcza – i do tego zaskakujące – autotematyczne kpiny z konwencji filmów porno. Na przykład zwraca się wprost uwagę, gdy za długo nie ma scen seksu. Gdy więc "zastępujący" Frankensteina Wankenstein natyka się w łóżku na dwie półnagie damy pyta:

A co wy tu robicie?
Pierwsza z dam: Obowiązkową scenę lesbijską.
W: Nie to miałem na myśli. Kim jesteście?
Ta sama: Jestem Inga, a to Petra.
W: I jesteście tu, bo...?
Petra: Jesteśmy na 9 str. scenariusza i mamy za mało scen seksu.

Takie filmy jak "Hung Wankenstein" wyśmiewają konwencje, ale zarazem je potwierdzają, bo absolutnie nie mogą obalać. To prowadziłoby do zaburzeń, na które żaden rozsądny producent porno by sobie nie pozwolił, gdyż podobnym filmem nie byłby zainteresowany konsument pornografii, ani tym bardziej zwykły kinoman. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę, że pornoparodie chętnie oglądają także wielbiciele pornografii. Piotr Kletowski zauważa, iż "te, prymitywne w swej istocie filmy, są możliwe do oglądania, nawet przez kogoś, kto nie traktuje kina XXX jako medium dostarczającego seksualnego podniecenia. Z pewnością nic nie jest w stanie »uszlachetnić« kina XXX, jednakże sięganie po wzorce kina niepornograficznego przez twórców kina pornograficznego, sprawia, że filmy te stają się strawne (przynajmniej w jakimś stopniu) przez normalnego widza, choćby nawet przez pobudzenie go do śmiechu".

Nie tylko parodie

Pornoparodie zdominowały komedie pornograficzne – czyste komedie XXX to od lat całkowity margines. XXX parodie są najpowszechniejszym komicznym aspektem filmów dla dorosłych, ale nie jedynym. Rzecz jasna wszystko zależy od poczucia humoru odbiorcy – człowieka odrzucającego pornografię nie może przecież nic w niej i z nią związanego śmieszyć.

Kolejną oczywistością jest fakt, że humor zawarty we wszelkich, nie tylko filmowych, produkcjach porno jest adresowany do ich miłośników, zwłaszcza regularnych. Stanowi walor dodatkowy, a nierzadko jest niczym puszczenie do nich oka. Niewątpliwie ma także przyciągnąć uwagę. Temu mają służyć stosowne tytuły w rodzaju: "Asspiration" (ass to polskie "cztery litery"), "Daddy! Please Stop Fucking My Friends" ("Tatko! Przestań posuwać moje przyjaciółki") czy też wręcz przeciwnie: "Daddy I'm A Pornstar Now!" ("Tatusiu, zostałam gwiazdą porno"). Podobnie wygląda sprawa pseudonimów ludzi, zwłaszcza aktorów, z tego biznesu. To nie niewłaściwa pisownia czy – tym bardziej – zmiana branży sprawiła, że w czołówkach pornosów można się natknąć na takie postaci jak: Shakeera, Arnold Schwartzenpecker, Mary Carey albo Fred Coppula.

Od lat fabularne filmy pornograficzne są produkowane coraz rzadziej, prym wiodą scenki porno z zaledwie wprowadzeniem do kopulacji. Mamy mniej okazji podziwiać inwencję scenarzystów w zakresie sytuacji, jakie prowadzą do spółkowania. A jak pokazują fabularne filmy XXX, każde spotkanie dwojga lub więcej ludzi może skończyć się uprawianiem seksu.

Podobnie jest z grą aktorską – prawdziwie komiczną prezentują te z fabułą, bo w pozostałych co najwyżej panie usiłują udawać ekstazę. Za to we wszystkich natrafimy na męskie gwiazdy, które w zabawny sposób "przeżywają" doznania, zwłaszcza w zakresie urody partnerek. Te zaś, niestety, często fatalnie usiłują oddawać rzekomą ekstazę. Dołóżmy do tego krotochwilne scenariusze, sytuacje, stroje i dialogi (znów wszystkie raczej w fabularnych filmach XXX), nieporadność w mówieniu po angielsku (zwłaszcza aktorzy francuskojęzyczni!) oraz wpadki. Te ostatnie mogą być pomylonymi kwestiami czy wypadkami na planie. Często trafiają one na płyty jako dodatek, ale są też wydawane osobno i istnieje mnóstwo stron www im poświęconych. Okazuje się więc, że pornografia może bawić w każdym wymiarze tego słowa.

Łukasz Dziatkiewicz
Współpraca: Robert Gałązka

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones