Od chwili, kiedy w sieci pojawiła się informacja, iż
Terrence Howard nie powróci w kontynuacji
"Iron Mana", wszyscy zdają się wciąż zadawać w kółko to samo pytanie: "Dlaczego?". Teraz
Entertainment Weekly udziela na nie odpowiedzi.
Otóż według artykułu poszło o pieniądze, duże pieniądze.
Howard był pierwszą osobą zaangażowaną przy produkcji
"Iron Mana". Dzięki temu otrzymał nieporównywalnie wyższą pensję niż inni aktorzy. Więcej nawet niż
Gwyneth Paltrow i
Robert Downey Jr..
Na planie okazał się jednak aktorem trudnym we współpracy, a
Jon Favreau nie był zadowolony z jego gry i spędził wiele godziny wycinając jego postać z ostatecznej wersji. To zapewne spowodowało, iż kiedy rozpoczęto prace nad scenariuszem drugiego filmu
Favreau i
Justin Theroux poinformowali o zminimalizowaniu udziału Jima Rhodesa w fabule. Kiedy usłyszano o tym w Marvelu, zaproponowano
Howardowi gażę typową dla aktora drugoplanowego. Oznaczało to jednak kwotę o 50-80 procent niższą od tego, co aktor otrzymał za część pierwszą. Ponieważ nie chciał się na to zgodzić, studio znalazło kogoś tańszego –
Dona Cheadle.