Relacja

BERLINALE 2016: Północny specjał i czeski skandal

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2016%3A+P%C3%B3%C5%82nocny+specja%C5%82+i+czeski+skandal-115798
Drugiego dnia festiwalu w Berlinie Jakub Popielecki obejrzał "Midnight Special" Jeffa Nicholsa z Michaelem Shannonem, Joelem Edgertonem i Adamem Driverem. Anna Bielak z kolei wybrała się na "Ja, Olga Hepnarova", czeską produkcję, w której główną rolę zagrała Polka Michalina Olszańska.

***

Nocny uciekinier (rec. "Midnight Special", reż. Jeff Nichols)

"Midnight Special" ogląda się trochę jak mroczniejszą wersję "Bliskich spotkań trzeciego stopnia" albo zaginiony odcinek "Strefy mroku" czy "Z Archiwum X". Tytuł filmu z jednej strony kojarzy się z jakimś kultowym północnym seansem, a z drugiej przywołuje tradycyjną folkową piosenkę, której cover w wykonaniu Creedence Clearwater Revival wybrzmiewał w… filmowej wersji "Strefy mroku". Historia obdarzonego tajemniczymi zdolnościami chłopca ma też w sobie coś z przygód X-Men; nieprzypadkowo główny bohater z zapamiętaniem zaczytuje się w komiksowych perypetiach superbohaterów: Teen Titans oraz Supermana. Ale choć film zrodził się z podobnych nawiązań, zaskakująco mało w nim nostalgicznej zabawy z konwencjami i puszczania oka do widza. Co prawda w jednej ze scen – kiedy znany z roli Zoda w "Człowieku ze stali" Michael Shannon wdaje się w dyskusję o Kryptonicie – twórcy niemal wyważają czwartą ścianę. Iluzja nie zostaje jednak rozwiana, a fabuła nie zmienia się w błahą wyliczankę inspiracji. Jak przystało na Jeffa Nicholsa, twórcę m.in. "Uciekiniera", "Midnight Special" to rasowa, surowa przypowieść. Nie do końca spełniona, ale warta uwagi.


Nicholsa trudno nie lubić, bo ewidentnie kręci z potrzeby serca i do tego jeszcze szanuje widza. Jest świadomy, że skoro gra znaczonymi kartami typu "tajemnicza sekta", "cudowne dziecko", "rządowa obława", to nie musi prowadzić nas za rączkę. "Midnight Special" zaczyna się więc jakby już po ekspozycji, w środku akcji. Dwóch bardzo zaaferowanych mężczyzn (Michael Shannon, Joel Edgerton) wiezie gdzieś dziwnego chłopca (Jaeden Lieberher): a to bunkrują się w motelu, skrupulatnie zaklejając okna kawałkami kartonu, a to prują autostradą bez włączonych świateł. Odpowiedź na pytanie "o co tu chodzi?" nie przyjdzie sama. Musimy wyłuskać ją z serwowanych mimochodem i nieśpiesznie strzępów informacji: tu jakaś aluzja, tam wzmianka w telewizji, gdzieś indziej rzucona półsłówkiem informacja. Dlatego o fabule filmu lepiej nie wiedzieć za wiele i oglądać go z pustą głową. Nichols wychodzi bowiem z chlubnego założenia, że kino opowiadające o tajemnicy samo powinno być tajemnicze.  

Autor ma też oko do nośnych obrazów, tworzonych w zasadzie z powietrza. Już sam wygląd małego Altona zapada w pamięć, choć o wizualnej sile tego image’u przesądzają zatknięte na nosie chłopca… zwyczajne pływackie gogle. Nichols ponadto świetnie gra światłocieniem: jest jakaś niezwykła moc w scenie, gdy ledwo widoczny w mroku samochód bohaterów pędzi na łeb, na szyję przez noc. Twórca potrafi również brawurowo budować napięcie, które eksploduje potem w niezwykle dynamicznych kulminacjach: w bezpardonowej strzelaninie czy sekwencji deszczu meteorytów. No i ma rękę do swoich gwiazd. 

Całą recenzję Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ


Chłodnym okiem, z zimną krwią (rec. "Ja, Olga Hepnarova", reż. Tomás Weinreb i Petr Kazda)

Olga (Michalina Olszańska) nie chce wstać z łóżka. Nie ma ochoty iść do szkoły. Nie dogaduje się z matką. Najchętniej popełniłaby samobójstwo, ale brak jej silnej woli. Zamiast tego dostaje kilka kopniaków w brzuch od koleżanek z akademika. Dorasta, ale się nie zmienia. Cały czas przypomina nieufne, zranione zwierzę. Kolejne prace zmienia jak rękawiczki. Wykonuje głównie męskie zajęcia: zatrudnia się w składzie opon, w myjni, jeździ ciężarówką. Nosi krawaty, a na randki woli chodzić z dziewczynami. Nie umie jednak zaangażować się w żaden związek. Relacje Olgi z ludźmi są luźne, pełne chaosu i autystyczne. Debiutujący w pełnym metrażu Tomás Weinreb i Petr Kazda budują świat przedstawiony filmu "Ja, Olga Hepnarova" tak, jak ich bohaterka mogłaby go pamiętać – z fragmentów rozmów, sytuacji i obrazów. 

Weinreb i Kazda przenoszą na ekran historię, którą Czesi od lat starają się zamieść pod dywan. Olga Hepnarova to dziewczyna, która w 1973 roku wjechała ciężarówką na przystanek tramwajowy. Dwanaście osób zostało rannych. Osiem zginęło na miejscu. Oldze udało się dokonać zemsty. Za co? W filmie wyjaśnia nam wprost, choć byłoby lepiej, gdyby wynikało to z opowiadanej na ekranie historii. Niestety biografia Hepnarovej przerosła nie tylko społeczeństwo przerażone konfrontacją z horrorem, ale i scenarzystów. Mozaikowość narracji jest intrygującym pomysłem, ale realizacyjnym niewypałem. W skrawkach opowieści zlepionych bez ładu i składu ani nie kryje się tajemnica, ani nie ma dramaturgii. Uwagę przyciągają wyłącznie czarno-białe zdjęcia Adama Sikory i kreacja Olszańskiej. Hepnarova to postać zbudowana ze spojrzeń i gestów. Jej charakter, lęki i problemy z tożsamością ujawniają się w przygarbionej postawie ciała, którą przyjmuje Olszańska. U podstaw takiej gry leży duża inteligencja, która podpowiada, jak w niebanalny sposób zamienić ciało w narzędzie opowiadania o emocjach. Historia Hepnarovej spoczywa na barkach młodej aktorki i bez jej wsparcia w żaden sposób by się nie obroniła.

Twórcy filmu chcieli za to obronić Hepnarovą przed społecznym osądem. Starali się pokazać dziewczynę, której nikt nie próbował zrozumieć i której nikt nie umiał pomóc. Sportretowali frustrację i momenty, w których przeradza się w ona agresję. O dziwo tych chwil w filmie Weinreba i Kazdy jest za dużo. Seans przypomina zaliczanie scen, które powinny być fragmentami gęstych sekwencji. Pozostają wyrwanymi z kontekstu sytuacjami.

Całą recenzję Anny Bielak przeczytacie TUTAJ.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones