Relacja

BERLINALE 2016: W domach z betonu nie ma wolnej miłości

autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/BERLINALE+2016%3A+W+domach+z+betonu+nie+ma+wolnej+mi%C5%82o%C5%9Bci-115938
Ostatniego dnia pokazów konkursowych w Berlinie pokazano polską produkcję walczącą o Złotego Niedźwiedzia, "Zjednoczone stany miłości". Film Tomasza Wasilewskiego recenzuje Jakub Popielecki. Anna Bielak z kolei ocenia pozycję z sekcji Generation: "Little Men" w reżyserii Iry Sachsa.

Matki, żony i kochanki -
recenzja filmu "Zjednoczone stany miłości", reż. Tomasz Wasilewski


Kiedy runął mur berliński, w Polsce powiało wolnością. Ale - jak pokazuje w swoim najnowszym filmie Tomasz Wasilewski - oddychania tym nowym, świeżym powietrzem, musieliśmy się dopiero nauczyć. Po "Płynących wieżowcach" reżyser pokazuje nam anonimowe polskie blokowisko A.D. 1990; idzie tropem Kieślowskiego i zagląda do mieszkań, sypialni i dusz tutejszych lokatorów. W 1983 roku, w środku stanu wojennego, Martyna Jakubowicz śpiewała, że "w domach z betonu nie ma wolnej miłości", ale ze "Zjednoczonych stanów miłości" wynika, że jej piosenka była równie aktualna 7 lat później, już po zmianie ustrojowej. Wasilewski dowodzi, że na przełomie lat 80. i 90. klatki schodowe wciąż były jeszcze przede wszystkim… klatkami. A mimo to, jeśli ktoś pytał cię, "czy jesteś szczęśliwa", wypadało odpowiedzieć "tak". Zupełnie jak robi się to za oceanem, w prawdziwych United States.

W 1990 roku reżyser miał 10 lat i jego film wygląda zupełnie niczym wyblakłe zdjęcia z epoki. Kolory są sprane, scenografię stanowią meblościanki i paprotki, a nad wszystkim zawisła ponura cisza. Z każdego kąta trochę straszą, trochę śmieszą - a trochę budzą melancholię - obciachowe swetry, utwardzone fryzury, ortalionowe dresy czy workowate, bladoniebieskie dżinsy z Niemiec. Na obiad je się kotlety z ziemniakami, w ramach sportu uprawia siermiężny aerobik przy dźwiękach przeboju Whitney Houston, a zamiast Internetu jest osiedlowa wypożyczalnia piraconych VHS-ów. Gdyby nie ponury, rozliczeniowy ton, film można by posądzić o transformacyjną nostalgię.

Niestety, jest się z czym rozliczać. Bloki Wasilewskiego patriarchatem stoją; nawet jeśli mężczyźni są tu głównie nieobecni, niepomocni lub w ogóle niepotrzebni. Zupełnie jak bóg - zresztą kolejny facet - który organizuje symbolicznie czas i przestrzeń, wyznaczając osiedlowy rytm mszy, kolęd i pogrzebów. Ale oferta Zbawiciela przystaje do rzeczywistości niczym odpustowy święty obrazek z Matką Boską. W takiej sytuacji reżyser zwraca się ku kobietom: matkom, żonom, kochankom, lesbijkom. Śledzi, jak w bijących echem klatkach schodowych splatają się życiorysy czterech bohaterek. Każda o czymś marzy: Marzena (Marta Nieradkiewicz) o karierze modelki, Iza (Magdalena Cielecka) o Karolu (Andrzej Chyra), a Renata (Dorota Kolak) o Marzenie. Agatę (Julia Kijowska) trapi z kolei bliżej nieokreślona potrzeba ucieczki, wyrwania się, buntu. To niespełnienie odbija się na ich bladych twarzach, w ich wymiętych ciałach, desperackich gestach. Są jak ptaki fruwające po pokoju Renaty: niby wypuszczone z klatek, a jednak wciąż uwięzione wśród czterech ścian. "Zjednoczone stany miłości" to opowieść o tym, jak wyczerpywał się polski model życiowej stabilizacji początku lat 90.

Całą recenzję Jakuba Popieleckiego przeczytacie TUTAJ

"Dorosłość" - recenzja filmu "Little Men", reż. Ira Sachs


"Little Men" dowodzi, że Ira Sachs jest empatycznym obserwatorem, świetnym inscenizatorem i reżyserem zdolnym opowiadać proste historie, które głęboko zapadają w pamięć. Sachs dał się poznać publiczności jako twórca filmów z kręgu LGBT - "Zostań ze mną" i "Miłość jest zagadką". Jego najnowsza produkcja jest zaś filmem o rodzinie, przyjaźni i społecznie uprzywilejowanej klasie ekonomicznej. Na szczęście nie ma w "Little Men" konfliktów na miarę zaangażowanego kina społecznego. To raczej film inicjacyjny, bo historia rodzin zmagających się z finansowymi problemami jest opowiedziana z perspektywy dwójki chłopców, których przyjaźń pada ofiarą podyktowanych sytuacją ekonomiczną decyzji.

Theo (Theo Taplitz) wspólnie z rodzicami wprowadza się do domu odziedziczonego po zmarłym dziadku. W należącej do kamienicy suterenie jest sklep. Prowadzi go matka Michaela (Michael Barbieri), krawcowa. Chłopcy zaprzyjaźniają się w mgnieniu oka. Theo jest delikatny i bardzo wrażliwy, niełatwo nawiązuje relacje z rówieśnikami. Lubi rysować i marzy o tym, żeby dostać się do nowojorskiego muzyczno-teatralnego liceum LaGuardia, które ukończyli m.in. Al Pacino i Robert De Niro. Michael jest ekstrawertykiem. To energiczny, rozmowny, głośny i momentami trochę bezczelny dzieciak. Popołudnia spędza, grając na konsoli, ale chciałby zostać aktorem. Wspólnym mianownikiem w relacji chłopców jest fascynacja sztuką i tworzeniem.

"Little Men" to film dla młodzieży, ale i nostalgiczna opowieść dla dorosłych, którym dzieciństwo kojarzy się z zabawą na świeżym powietrzu, spędzaniem czasu na zajęciach teatralnych i włóczeniem się po mieście od świtu do nocy. Nie ma tu miejsca na portale społecznościowe i instagramowe dramaty. Wszystkie smutki i radości rodzą się i umierają w realu. Sportretowana przez reżysera nowojorska rodzina nie pada jednak ofiarą wielkich dramatów. Każdy mierzy się z własnymi problemami. I dobrze, bo to one stanowią o sile filmu.

Całą recenzję Anny Bielak znajdziecie TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones