Artykuł

Brzezińska o podróży do wolności we "Wszystko za życie"

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Brzezi%C5%84ska+o+podr%C3%B3%C5%BCy+do+wolno%C5%9Bci+we+%22Wszystko+za+%C5%BCycie%22-57698
(…)
I zasłuchany w szumy morza,
I zapatrzony w dal, w przestworza,
w niebiański strop gorący -
(…)

Był sobie kiedyś młody człowiek, który porzucił wszystko i ruszył w knieję. Zwyczajnie, poszedł sobie, "wysiadł z tramwaju", z kołowrotka rywalizacji o dobrą pracę, rytualnego celebrowania hipokryzji, rytmu społecznych ról i zadań. Ten młody człowiek urodził się w państwie, którego mit przyciąga wielu i za który równie wielu oddałoby życie bez wahania. A ten młody człowiek mit Ameryki miliona możliwości, dużych samochodów, domów z ogródkami i emeryturą w rodzinnym gronie złożył jak samolocik z papieru i cisnął przez okno. Cały ten mit, i rodziców, i samochód, i resztę kramu. Ten młody (i głupi dla wielu) człowiek nazywał się Christopher McCandless i powiedział amerykańskiemu stylowi życia stanowcze: "nie".  Było to na początku lat 90. XX wieku. Stosunkowo późno na romantyczne, samotne życie w ostępach leśnych, na doświadczenie życia swobodnego, wolnego od konsumpcyjnej gonitwy i zależności, dającego szansę na spoglądanie w siebie, najdalsze, na jakie można sobie pozwolić.

Chłopak pewnego dnia wziął to, co niezbędne, i wyruszył ku Alasce. Na historii jego włóczęgi w poszukiwaniu szczęścia, z dala od zgiełku i fałszu oraz o życiu w głuszy, oparł swój film zatytułowany "Wszystko za życie" aktor, reżyser i producent – Sean Penn. To film, który obejrzałam właściwie przez przypadek, nieco z ciekawości, mając nadzieję na podziwianie pięknych krajobrazów Alaski i historii przypominającej słynne "Walden, czyli życie w lesie" Henry'ego Davida Thoreau – filozoficzny, pełen żaru, ale i konsekwencji manifest życia prostego, zanurzonego w rytmie przyrody. Zresztą, tę książkę ma przy sobie śmiałek z filmu Penna, gdy wyrusza w podróż życia. Finalnie, gdy dotrze na Alaskę, będzie miał też sztucer, niewielki zapas żywności, nóż... Po założeniu na końcu swej drogi obozu, w służącym myśliwym za schronienie wraku autobusu na leśnym uroczysku, będzie zachowywał się jak prawdziwy "leśny człowiek", wrażliwiec sprzed wieku, spisujący swe wrażenia w dzienniku, cieszący się każdą niewielką zdobyczą, padającym deszczem…



Film "Wszystko za życie" okazał się czymś znacznie więcej niż rekonstrukcją pewnej przygody, wyprawy ku samemu sobie. To nie tylko próba portretu zapaleńca, kreślonego z sympatią i bardzo sprawnie, to również – jak i w przypadku podobnie hipnotycznego obrazowo filmu Penna zatytułowanego "Obietnica" – ciekawy obraz Ameryki, małych społeczności, drobnych zdarzeń, ale przede wszystkim – dla mnie to film o odkrywanych granicach wolności i po trosze o szaleństwie.

(…)
czułbym, jak rośnie siła, wola

jak wicher tratujący pola
i las druzgocący.

Pragnienie wolności, życia swobodnego, podejmowania decyzji jest w filmie pragnieniem malowniczym, z rozmachem, jakże innym od iluzji płynących z jazdy na motocyklu czy skoków spadochronowych, dostarczających wrażeń wzniosłych, pięknych (a jakże!), lecz krótkotrwałych. Bohater zrywa łatwo z "sobą samym" przystosowanym do społecznych reguł, z sobą dobrze uczącym się i rokującym na przyszłość, przyjmuje nową tożsamość i nie chce od nikogo być zależnym. Chociaż jego pragnienie życia i projekt poznania siebie, wobec dźwiganych w plecaku "życiach innych" (niesie z sobą książki Tołstoja, Londona, Thoreau), są tyleż urocze, co w gruncie rzeczy naiwne.  

Tak naprawdę, siadając do napisania tekstu, planowałam pisać o twórczej wolności, o filmowych poetach, pisarzach, szaleńcach pióra, którzy niczym de Sade w "Zatrutym piórze" Philipa Kaufmana czy ogarnięty opiumową wizją Coleridge z "Pandaemonium" Juliena Temple'a sięgają po niemożliwe, zmagają się z sobą, innymi, ze słowem i czym tam jeszcze popadnie. Z całą tą szkaradną, ludzką materią, tym zanurzonym w sprzecznościach kosmosie. W bohaterze z filmu Penna, w autentycznej historii McCandlessa jest coś z takiego właśnie szaleństwa twórcy, który tutaj tworzywem uczynił swój własny los. "Wszystko za życie" mówi wiele o dążeniu do osobistej wolności, graniczącym z jakimś szaleństwem, zatraceniem... Jest tu i pasja, i radość, i upór, ale jest też przejmujący smutek coraz większej świadomości własnych ograniczeń, klęska młodzieńczych iluzji, marzeń, jakaś gonitwa ku samozagładzie, w upojeniu.





Lecz bieda w tym, że przed wariatem

Jak przed straszliwym trędowatym
drżeć będą, wsadzą w klatkę,
(…)

Ucieczka z domu, zmiana tożsamości, bodaj dwuletnia wędrówka w stronę Alaski, uczą młodego człowieka niedoświadczanej nigdy dotąd ogromnej samodzielności. McCandless krzepnie, pozbywa się złudzeń i… wciąż nie przestaje być odmieńcem, który nie potrafi znaleźć sobie miejsca, który swoim pomysłem osiedlenia się w jakimś odległym i niedostępnym zakątku budzi zaciekawienie zmieszane ze zdziwieniem. Jego podróż do wolności okazuje się po trosze ucieczką od świata, od wspomnień, od innych ludzi. Rozczarowanie społecznym porządkiem, regułami gry w życie, pociąga za sobą wkrótce kolejną frustrację – bohaterowi sprawia zawód świat przyrody, którym, bardziej wydaje się rządzić chaos niż dobry stwórca. Następna w kolejce będzie samotność, która zamiast dawać siłę, odbiera radość codziennym czynnościom. Banalna refleksja o szczęściu doświadczanym tylko wtedy, gdy przeżywane jest z kimś jeszcze, jest tragiczną puentą filmu. Okupiona trudami wędrówka tym bardziej wydaje się podjęta na próżno. Ale czy istnieje jakaś inna droga dla bohatera-odmieńca niż sprzedanie duszy marzeniu?




(…)

zakłują głupka w ciężki łańcuch
i zaczną, niczym psa w kagańcu,
przedrzeźniać cię przez kratkę

W filmie przykuwa uwagę niezwykły upór bohatera, to pragnienie doświadczania życia, ale w samotności, dla siebie samego i poprzez siebie samego. Fascynacja dzikością, podróżą, swoboda, ciekawość, energia wciąż konfrontowane są z niefrasobliwością, naiwnością młodego bohatera, a może nawet jego żałosną głupotą. To też trochę tak, jakby ucieczka od świata, pragnienie życia okazało się tak mocne, że właściwie równoznaczne z roztopieniem się w nim, zniknięciem.  

Szczęście, mądre i proste życie, wymarzone i wytęsknione – nie znajduje się na Alasce. Reżyser prezentuje w filmie kilka sytuacji, które można zrozumieć, jako szansy na piękne życie, jednak bohater w jakiś sposób je wszystkie odrzuca. Może nie był zdolny ich dostrzec, a może paradoksalna i spazmatyczna ucieczka do szczęścia w lesie i poszukiwanie siebie była wyborem? Takim świadomym, z premedytacją dokonanym na samym sobie zabiegiem, przypieczętowaniem losu należnego szaleńcom. Losu zadziwiająco konsekwentnego, okrutnie precyzyjnego, bez krzty litości. "Wszystko za życie" zostawia bardzo niewielki margines niepewności w tej kwestii, lecz tym bardziej wydaje się on kuszący, by próbować historię o samotniku z Alaski interpretować po swojemu, może delikatnie wbrew filmowej wizji wędrówki idealistycznego wrażliwca.


***
W tekście wykorzystałam wiersz Aleksandra Puszkina "O Boże, nie daj mi zwariować!" w tłum. J. Tuwima.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones