Wywiad

Czeskie kino cały czas w formie - 22. WMFF

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Czeskie+kino+ca%C5%82y+czas+w+formie+-+22.+WMFF-31356
Podczas tegorocznego festiwalu w Karlowych Warach doszło do burzliwej dyskusji, z której wynikało, że czescy widzowie nie są zadowoleni z produkowanych w swoim kraju filmów i wyżej cenią sobie choćby kino... polskie. Nie potrafię tego zrozumieć, bowiem co roku na Warszawskim Festiwalu dochodzę do wniosku, że Czesi są mistrzami kina obyczajowego, od których to nasi reżyserzy i scenarzyści powinny brać korepetycje. Najnowszy obraz Bohdana Slamy, autora między innymi "Dzikich pszczół", zatytułowany "Szczęście" jest tego najlepszym przykładem. Uhonorowane aż 7 Czeskimi Lwami (w tym dla najlepszego filmu) "Szczęście" opowiada historię trójki przyjaciół z jednego osiedla znajdującego się na przemysłowych przedmieściach małego czeskiego miasteczka, w pobliżu największej fabryki chemicznej w kraju. Dobroduszna Monika pracuje w supermarkecie i czeka na zaproszenie do Ameryki od swojego chłopaka. Tonik, który skrycie kocha się w Monice, uciekł od konserwatywnej rodziny i schronił się w podupadłym gospodarstwie ciotki. Dasza, matka dwójki małych dzieci, spotyka się z żonatym mężczyzną i powoli traci kontakt z rzeczywistością. W "Szczęściu" znajdziemy wszystko to, za co tak bardzo kochamy czeskie kino - poruszającą historię pełną trafnych, choć często cierpkich spostrzeżeń na temat współczesnego świata, galerię oryginalnych bohaterów, zabawne dialogi i wspaniałe aktorstwo. W swoim najnowszym filmie Slama zastanawia się nad znaczeniem słowa szczęście (oryginalny tytuł "Stetsi" w zależności od znaczenia może oznaczać "szczęście" albo "fart"). Przedstawia trójkę młodych ludzi, z których każdy na swój sposób szuka szczęścia w życiu przekonując się, że nie potrafili dostrzec tego uczucia wtedy, kiedy mieli je "pod nosem".Kadr z filmu 'Szczęście'Film Slamy to również popis wspaniałego aktorstwa. Goszczący na festiwalu Pavel Liska, który w filmie wcielił się w postać Tonika, stworzył w "Szczęściu" jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze za co otrzymał w tym roku Czeskiego Lwa w kategorii "najlepszy aktor". Brawurową kreację stworzyła również Anna Geislerova w roli cierpiącej na depresję Daszy, którą pogoń za upragnionym mężczyzną wpędza do domu wariatów. "Szczęście" pokazywane jest na festiwalu w ramach sekcji "Premiery 2006-2007", co oznacza, że film ma już swojego polskiego dystrybutora. Mam nadzieję, że dobre opinie festiwalowej publiczności (obraz grany był przy pełnej sali) sprawią, że najnowsze dzieło Bohdana Slamy szybko trafi na ekrany naszych kin, bowiem naprawdę na to zasługuje. [MK] Obojętnym pozostawiał mnie natomiast debiutancki film Marka Hammonda"Johnny Was". Porównywany w katalogu do "Sexy Beast" i "Long Good Friday" obraz okazał się zaledwie przeciętną produkcją, która spośród innych filmów o tej tematyce wyróżnia się jedynie ciekawie dobraną obsadą oraz doskonałą ścieżką dźwiękową, za którą odpowiedzialny jest "mistrz dubu" Adrian Sherwood. Johnny Doyle ucieka przed bojówkową przeszłością, by ukryć się w najmniej bezpiecznej kryjówce świata - w londyńskiej dzielnicy Brixton. W sąsiedztwie ma "dziuplę" narkotykową należącą do jamajskiego gangstera i piracką stację radiową, którą prowadzi rastafariański DJ. Kiedy z więzienia ucieka dwójka jego dawnych kompanów, Johnny próbuje znaleźć sposób na pogodzenie lojalności z szansą na lepszą, spokojną przyszłość. W międzyczasie zakochuje się w Ricie, dziewczynie szefa lokalnego światka przestępczego i wkrótce rozpoczyna nową walkę na dwa fronty. "Johnny Was" teoretycznie oferuje wszystko to, co chcielibyśmy zobaczyć w brytyjskim filmie gangsterskim. Galerię ekscentrycznych bohaterów mówiących barwnym akcentem, całą litanię przekleństw, strzelaniny, wybuchy i krew. Problem w tym, że robi to dość nieudolnie. Perypetie Johnny'ego są średnio intrygujące, dręcząca go trauma z przeszłości zgrana aż do bólu, a terroryzowana przez gangstera narkomanka, w której się zakochuje, wygląda jak modelka i ma zawsze nienaganny makijaż. Kilka zabawnych dialogów i obiecujący pomysł wyjściowy to jeszcze za mało, by mógł z tego wyjść dobry film.Kadr z filmu 'Johnny Was'"Johnny Was" zapada w pamięć głównie ze względu na swoją obsadę. W roli głównej wystąpił jak zawsze niezawodny Vinnie Jones, a partnerują mu Eriq La Salle - gwiazda serialu "Ostry dyżur", były wokalista zespołu The Who - Roger Daltrey, bokser Lennox Lewis, brytyjska piosenkarka Samantha Mumba oraz Patrick Bergin, który 15 lat temu prześladował Julię Roberts w głośnym dramacie "Sypiając z wrogiem". [MK] Kiedy podczas ostatniego festiwalu w Berlinie pokazano "Rekwiem"Hansa-Christiana Schmida, niemiecka krytyka piała z zachwytu. Te wszystkie "ochy" i "achy" należy zapewne częściowo złożyć na karb lokalnego patriotyzmu, kolejny film autora "Świateł" jest jednak z pewnością tytułem wartym uwagi. Historia młodej dziewczyny pochodzącej z niezwykle bogobojnej rodziny i cierpiącej na osobliwe ataki intryguje niejednoznacznością. Czy bohaterka to przypadek kwalifikujący się do szpitala psychiatrycznego, czy też może ma rację, kiedy dochodzi do wniosku, że jest opętana? Możliwe też, że te wszystkie katusze są jedynie wypracowanym przez dziewczynę sposobem na zachowanie spójności własnych przekonań w świecie, gdzie wiara w Boga kwitowana jest jedynie uśmieszkiem politowania.Kadr z filmu 'Rekwiem'Specjalistą od współczesnych świętych jest w kinie Lars von Trier. Choć dobre zdjęcia Bogumiła Godfrejówa mogą swą estetyką przywoływać na myśl filmy Duńczyka, to "Rekwiem" podąża jednak w inną stronę. Nie ma tu miejsca na karkołomną grę na emocjach widowni, nie ma żadnych prób narzucenia autorskiego punktu widzenia. Widz sam musi zadecydować, czy uzna Michaelę za wariatkę, manipulatorkę czy świętą. I to czyni właśnie ten pozbawiony wszelkiego efekciarstwa film naprawdę wartym uwagi. [PM] Znużył mnie natomiast, mimo krótkiego czasu trwania, łotewski film "Zakładnik"Laili Pakalniny. Choć reżyserka niewątpliwie ma świetnie opanowane rzemiosło, zwracały uwagę ciekawa praca kamery i pomysłowy montaż, to mam wrażenie, że fabularnego materiału jest tu ledwie na studencką etiudę, względnie na film średniometrażowy. Mężczyzna porywa samolot i zmusza załogę do lądowania w Rydze. To pierwsza taka sytuacja w stolicy Łotwy. Porywacz uwalnia wszystkich pasażerów poza małym chłopcem, z którym zdaje się doskonale rozumieć. Tymczasem wokół lotniska toczą się zwykłe, ludzkie sprawy.Kadr z filmu 'Zakłdanik'Sporo w tym filmie momentów rozkosznie absurdalnych, przede wszystkim w scenach spełniania kolejnych zwariowanych żądań dyktowanych przez... chłopca-zakładnika. Nie bardzo jednak wiadomo, czemu to wszystko ma służyć. Reżyserka zresztą otwarcie przyznawała podczas spotkania z widzami, iż pomysły na filmy po prostu przychodzą do niej w postaci różnych osobliwych, życiowych sytuacji. Po obejrzeniu "Zakładnika" mam jednak wrażenie, że nie byłoby znowu taką wielką stratą, gdyby owe sytuacje kwitowała po prostu uśmiechem, zamiast od razu sięgać po kamerę. [PM] Żadna precyzyjna myśli nie stoi również za "Euforią"Ivana Vyrypeava, trudno jednak oczekiwać tego od filmowej medytacji. Dzieło rosyjskiego twórcy stanowi przede wszystkim ucztę dla oka i ucha. Ekranowa narracja prowadzona jest za pomocą długich ujęć, nie są one jednak statyczne, jak chociażby u Tarkowskiego czy Kitano. Kamera wykonuje długie jazdy, często przyjmowana jest perspektywa z lotu ptaka. Wszystkie te zabiegi potęgują jedynie surowe piękno niezwykłych krajobrazów - rozległych stepowych pustkowi, wapiennych rozpadlin, jezior.Kadr z filmu 'Euforia'Na tym tle ludzie uwikłani w dramat miłości i zdrady wydają się być całkowicie przytłoczeni przez bezkresny horyzont. W jednej ze scen dostatnio ubrani mężczyźni ze sportowego samochodu pytają, dlaczego nikt nie ugasił pożaru domu. "Niebo jest naszym strażakiem", pada odpowiedź. Jest także zarazem policjantem, sędzią i... Bogiem? Jedyną ucieczką przed jego wszechwidzącym okiem jest eksplozja uczucia i ściągnięta przezeń na bohaterów śmierć. Dopiero ona pogrąża ich w odmętach rzeki, gdzie nikt już nie może dostrzec kochanków. A wszystko to do wtóru niezwykłej muzyki, w której pobrzmiewają co i raz nuty akordeonu rodem jakby z szyderczego cyrku. [PM] Nie rozczarowało nas po raz kolejny niezależne kino amerykańskie, które na festiwalu reprezentował między innymi film "Mała miss". Witaj w piekle, powie, a właściwie napisze, zbuntowany nastolatek Dwayne do swego wujka. Ale to zdecydowanie przesada, rodzina Hoover mimo swoich dziwactw wydaje się sympatyczna. Richard, głowa rodziny, zawodowo doradza jak odnaleźć się w życiu, a przede wszystkim jak wygrywać, żona Sheryl, jej brat Frank świeżo po próbie samobójczej, syn Dwayne, który nie mówiąc ani słowa porozumiewa się z rodziną przy pomocy kartki i długopisu, dziadek - kobieciarz i narkoman. I wreszcie mała Olive, która za wszelką ceną pragnie zostać Małą Miss Słoneczko. Zanim Olive wystartuje w konkursie małych missek - a będzie na co popatrzeć - całą szóstkę czeka długa podróż do Kalifornii rozwalającym się gruchotem. Warto pokonać setki mil, bo wygrywa ten, kto się nie poddaje.Kadr z filmu 'Mała Miss'Reżyserzy filmu Jonathan Dayton i Valerie Faris wygrywają na pewno. Każdy z bohaterów tej zabawnej komedii mógłby z powodzeniem stanowić temat na osobny film. Podróż z rodziną Hooverów dostarcza niezapomnianych wrażeń, będzie nawet trup w bagażniku. Film wchodzi na ekrany polskich kin już w listopadzie. To dobra wiadomość dla tych, którzy przegapili go w festiwalowym zmieszaniu lub w tym samym czasie postanowili wybrać się na coś innego. [DW] Ci, którzy chcą się na moment oderwać od szarości dnia codziennego, jak również filmów traktujących o problemach współczesności powinni obejrzeć pięknie zrealizowaną baśń Mitsuo Kurotsuchiego. Warto od razu zaznaczyć, że będzie to dłuższy moment obcowania z kulturą japońską, bo film trwa 131 minut. "Samuraj, którego kochałam" to kostiumowa opowieść o wielkiej miłości samuraja Bunshiro i pięknej Fuko. Bunshiro i Fuko znali się wiele lat. Ich młodzieńcza znajomość urwała się, gdy Fuko wyjechała do Edo pracować w domu zamożnego Pana, przywódcy klanu. Po jakimś czasie Bunshiro dowiaduje się, że jego ukochana została konkubiną swego chlebodawcy i oczekuje dziecka. Historia miłosna przeplata się tu z intrygą rodem z kryminału. W ramach klanu toczą się bowiem walki dwóch rywalizujących ze sobą frakcji. Zamieszany w nie ojciec Bunshiro popełnił samobójstwo. Teraz dzielny samuraj dowiaduje się, że członkowie klanu w obawie o sukcesję klanu chcą zabić dziecko Fuko. Feria barw, piękne zdjęcia, imponująca przyroda i nostalgiczna muzyka w tle, to wszystko znajdziemy w filmie Kurotsuchiego. Sfilmowana z rozmachem opowieść o zakochanym samuraju będzie inspirować przede wszystkim panie, panom może nieco przeszkadzać jej melodramatyczny ton. Odbiór filmu może być rozmaity, od zachwytu po znudzenie. Na scenach walk samurajów niektórzy widzowie zasłaniali oczy, inni wybuchali śmiechem. [DW] Trzecie dzień Warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego już za nami. Przed nami jeszcze cały tydzień w kinie, a o tym, czego warto wypatrywać na dużym ekranie dowiecie się z naszych kolejnych relacji. Filmy o ludziach, filmy dla ludzi - program 22. WMFF [2006-09-19]Howdy Partners! Borat gwiazdą pierwszego dnia WMFF! [2006-10-07]Elektryczny orgazm: Warszawskiego Festiwalu dzień drugi [2006-10-08]

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones