Relacja

Dwa Brzegi 2010: Dziękuję za taką patologię

Filmweb / autor: , /
https://www.filmweb.pl/article/Dwa+Brzegi+2010%3A+Dzi%C4%99kuj%C4%99+za+tak%C4%85+patologi%C4%99-63649
MB: Łukasz, ostatnio nasza dyskusja nie była specjalnie zabawna, filmy widzieliśmy wciąż jakieś smutne, przygnębiające, może dziś uda nam się porozmawiać bardziej pozytywnie, jak myślisz?

ŁM: Jeśli chcesz rozmawiać o "Matce Teresie od kotów", to raczej nie będzie mnie stać na nic pozytywnego. Film Pawła Sali opowiada historię dwóch braci, którzy...

MB: na pierwszy rzut oka są nawet całkiem miłymi chłopcami. Gdy nagle zjawiają się w pensjonacie prowadzonym przez znajomą ich matki, wygląda to tak, jakby zwagarowali ze szkoły (ten młodszy brat) lub zwiali ojcu spod ręki (ten starszy) i przyjechali trochę popić, połowić ryby i poganiać po lesie. Ale po kolei, co w przypadku tego filmu może zabrzmieć cokolwiek dziwnie – w pierwszej scenie filmu obserwujemy uzbrojony po zęby oddział policji, który aresztuje chłopaków. To nie żarty, chłopcy skrywają morderczy sekret. Film Pawła Sali powstał na kanwie prawdziwych wydarzeń, próbuje rozwikłać zagadkę, dlaczego dwóch sympatycznych chłopców zamordowało swoją matkę. Czy według Ciebie filmowi (w ciekawej, retrospektywnej konwencji) udało się pokazać źródło zła, przyczyny zbrodni?



ŁM: Film Sali nigdy nie pokazuje niczego wprost, co najwyżej sugeruje. Dlaczego chłopcy zabili? Bo ich ojciec, który pojechał na wojnę do Iraku, po powrocie stał się strzępkiem człowieka bez dostatecznego autorytetu u synów? Bo matka stała się dewotką przejmującą się bardziej losem kotów niż własnych dzieci? Bo miała romans z tzw. przyjacielem domu? Bo chłopcy lubili pograć w krwawe gry komputerowe? A może dlatego, że jeden z synów był najzwyczajniejszym psychopatą, który miał wystarczająco dużo charyzmy, by namówić młodszego brata do zabójstwa? Możemy jedynie gdybać, bo w "Matce Teresie" nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jest za to nieustająca pretensja artystyczna.

MB: To, co w filmie przeszkadzało mi najbardziej, mimo ciekawej narracji, świetnych zdjęć i montażu, to coś, co nazwałabym nadmiarem, film jest trochę jak mieszkanie bohaterów, przepełnione mnóstwem sprzętów domowych, gratów, łażących wszędzie i miauczących kotów... W jakiś sposób bohaterowie, których reżyser charakteryzuje – jak wspomniałeś, interesująco, bo nie wprost – byli mi obcy, emocjonalnie dalecy – nie żyją naprawdę, lecz egzystują jedynie w jakimś wyobrażonym groteskowym laboratorium, na teatralnej scenie patologii...

ŁM: Do końca filmu pozostajemy poza światem wykreowanym przez Salę. Historia niby oparta jest na faktach, ale tego prawdziwego życia w "Matce Teresie" jakoś nie widać. Są figury, a nie ludzie. Są wydumane sytuacje, a nie pełnokrwiste obrazki z rzeczywistości. Dodatkowo film naszpikowany jest "metafizycznymi" motywami mającymi wznieść film na "wyższy" poziom. Wystarczy przyjrzeć się postaci sąsiada bohaterów, który parę razy posyła im chmurne spojrzenia. Tak jakby spodziewał się nadciągającej tragedii. Ten sam sąsiad pojawi się jako policjant prowadzący w ostatniej scenie młodocianych zabójców do aresztu. Jest też szaman i stare babcie wyśpiewujące pieśni o śmierci i odchodzeniu. Przepraszam za wyrażenie: po kiego grzyba Sala umieścił w filmie sceny ze śpiewakami? Fabularnie nie mają one żadnego uzasadnienia. Stanowią za to patetyczny i pretensjonalny komentarz.  

MB: Naprawdę, było mi czasami bardzo przykro podczas seansu, oglądając tę próbę zrobienia fantastycznego, intensywnego polskiego kina, która jednak po raz kolejny się nie powiodła... Nie chciałabym być niesprawiedliwa, ale z "Matką Teresą od kotów" jest trochę tak jak ze scenami erotycznymi w polskim kinie – jest ciemno, smutno, chropowato i jakby całkiem bez satysfakcji, chociaż niby są emocje, niby się próbuje...

ŁM: Sceny erotyczne w "Matce" to już zupełne kuriozum. Ich uczestnicy mają miny, jakby cięli się nawzajem żyletkami, a nie uprawiali seks. Cały stosunek trwa oczywiście góra piętnaście sekund. Doprawdy, polscy bohaterowie filmowi powinni udać się do seksuologa i to jak najprędzej.



MB: Pozostając przy sprawach miłosnych i odbijając nieco od morderczej tematyki, bohaterowi filmu "Na północ" meksykańskiego reżysera Rigoberto Perezcano całkiem dobrze się wiedzie w miłości. Ma żonę, dwójkę dzieci i w dodatku podoba się bardzo dwóm kobietom ze sklepiku przy meksykańsko-amerykańskiej granicy, dokąd trafia po nieudanej próbie przedostania się nielegalnie na terytorium Stanów Zjednoczonych. Meksykański obraz, oszczędny w słowach i ekspresji, sprawia z początku wrażenie kina dokumentalnego. "Na północ" było dla mnie jak dotąd największym pozytywnym zaskoczeniem festiwalu, skromny film z interesującymi bohaterami. Jeśli "Królestwo zwierząt" jest numerem jeden w mojej osobistej kwalifikacji, to "Na północ" ląduje na drugim miejscu podium.

ŁM: Przed nami jeszcze kilka ciekawie zapowiadających się filmów, więc ranking może się zmienić w każdej chwili. Jeśli chodzi o mnie, to "Królestwo zwierząt" również jest u mnie numero uno.

***

Informacje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach festiwalu, w tym relacje i wywiady z artystami, znajdziecie na Filmwebowej stronie Dwóch Brzegów pod adresem www.filmweb.pl/dwa_brzegi.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones