Wywiad

Film jest jak taniec - rozmowa z Pawłem Pawlikowskim

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Film+jest+jak+taniec+-+rozmowa+z+Paw%C5%82em+Pawlikowskim-21812
Filmweb: Pańska kariera zagraniczna świetnie się rozwija, czy na angielskim rynku łatwo się przebić? A może ma pan własną receptę na sukces? Paweł Pawlikowski: Przyznam, że w ogóle o tym nie myślę. Mnie jakoś wszystko się układało, ale dobra passa nie trwa wiecznie. Jako znany dokumentalista przez wiele lat dostawałem nagrody i mogłem robić to, co lubiłem najbardziej, ale w połowie lat 90. przyszedł moment, kiedy to się skończyło. Przez trzy lata nie mogłem zdobyć pieniędzy na żaden film. Filmweb: Ale kiedy pojawiła się możliwość pojechania do Hollywood, nie chciał pan z niej skorzystać... Paweł Pawlikowski: Hollywood to jest przemysł, a ja staram się od tego trzymać z daleka. Robię kameralne filmy w wąskim gronie współpracowników i na moich własnych warunkach. W Ameryce nie da się tak pracować. Nie widzę siebie jako karierowicza, który podbija świat. Filmweb: Od wielu lat mieszka pan w Anglii, jak z pańskiej perspektywy ocenia pan polskie kino? Paweł Pawlikowski: Niewiele nowych polskich filmów dociera do Anglii i nie bardzo wiem, gdzie doszukiwać się przyczyn takiego stanu rzeczy. Kiedyś w Polsce robiono fantastyczne filmy, teraz częściej powiela się wzorce zachodnie, zamiast szukać tego, co specyficzne we własnej kulturze. Może to wynik globalizacji...? Filmweb: W jednym z wywiadów mówił pan, że współczesna Anglia nie jest dla pana atrakcyjna, dlatego w "Lecie miłości" próbował pan przenieść ją na bardziej abstrakcyjny poziom. Paweł Pawlikowski: Nie do końca, bo jednak jakieś "soki" z tego kraju wyciągam. Anglicy podkreślają, że "Lato miłości" to film robiony przez obcokrajowca, ale jednocześnie jest w tym filmie coś specyficznie angielskiego. Bohaterki mojego filmu to dwie dziewczyny ze skrajnie odmiennych kultur mieszkające blisko siebie - takiej przepaści społecznej nie można znaleźć nigdzie w Europie poza Anglią. Dla mnie był to niezwykle ciekawy element dramaturgiczny. Filmweb:"Lato miłości" to ekranizacja powieści Helen Cross, co pana zaintrygowało w tej książce? Paweł Pawlikowski: Przede wszystkim postać Mony, która miała w sobie rzadko spotykaną zbitkę cynizmu, ironii, dowcipu, romantycznych marzeń i naiwności. W wieku 18 lat ludzie często poddają się życiu, w przekonaniu, że nic ciekawego już się nie wydarzy. Ona była inna, czegoś chciała od życia. Wokół tej postaci wykreowałem własny świat, różny od tego, który można znaleźć w powieści. Dodałem na przykład postać brata Mony, Phila, w którą wcielił się Paddy Considine – w tym wypadku inspiracją okazał się okazał się bohater jednego z moich filmów dokumentalnych. Pisząc scenariusz często wykorzystuję rozmaite szczegóły zaczerpnięte z życia, z obserwacji lub książek. Takim zapożyczonym elementem jest także pojawiający się w "Lecie miłości" zakupiony przez Monę motorower bez silnika... W podobnych okolicznościach spotkałem przed laty bohatera innego mojego filmu – kupił taki motocykl i zjeżdżał na nim z góry. Filmweb: Czym pan się kierował szukając odtwórczyń głównych ról, jakich cech przede wszystkim szukał pan w aktorkach? Paweł Pawlikowski: Szukałem dziewczyn, które mają jakąś energię życiową, a jednocześnie są plastyczne i potrafią zagrać skomplikowane postacie w różnych tonacjach. Obejrzałem setki potencjalnych kandydatek do głównych ról, wśród których były aktorki znane, nieznane, doświadczone i nie mające z filmem nic wspólnego. To był bardzo długi i żmudny proces, bo cały odbiór filmu opierał się na tym, że trzeba było najpierw uwierzyć w te dwie postacie. Zarówno dla Nathalie Press jaki i dla Emilly Blunt"Lato miłości" to był debiut na dużym ekranie. Filmweb: Mona i Tamsin nie są typowymi nastolatkami. Nie słuchają głośnej muzyki, nie mają telefonów komórkowych, czy młodzi ludzie mogą identyfikować się z tymi postaciami? Paweł Pawlikowski: Myślę, że nie będą mieli z tym większych problemów, ale jednocześnie mam świadomość, że moje bohaterki, takie jak je sobie wymyśliłem, trudno znaleźć w przyrodzie, bo teraz wszyscy są przejęci najczęściej powierzchownymi sprawami i działaniami. Robiąc film chciałem pokazać coś uniwersalnego i wyrazistego, zamiast rozpraszać się w folklorze codziennego życia i tracić czas na detale. Film staje się prawdziwy dzięki fantazjom twórcy, a nie przez pokazywanie socjologicznej normy, która jest nudna. Filmweb: Dlaczego unikał pan w swoim filmie konkretyzacji czasowej? Paweł Pawlikowski: Dzisiejszy świat mało mnie pociąga, poza tym miałem świadomość, że wskrzeszenie jakiegoś konkretnego okresu kosztowałoby mnóstwo pracy i zabiegów. Takim sposobem powstała ponadczasowa historia o miłości i wierze. Przygotowując się do filmu, dużo jeździłem po Anglii z aparatem fotograficznym w poszukiwaniu plenerów. Starałem się odkryć Anglię uniwersalną i archaiczną, nie tę zawaloną chłamem reklamowym, nawałem informacji. Dookoła jest mnóstwo dźwięków i barw, ludzie wesoło rozmawiają, a tak naprawdę smutek i samotność są wszechobecne. Żeby to podkreślić, postanowiłem stworzyć świat bardziej tajemniczy i dwuznaczny. Filmweb: W filmie są sceny o zabarwieniu erotycznym z udziałem młodych aktorek. Czy trudno było je nakręcić? Paweł Pawlikowski: Przyznaję, że scenę łóżkową odkładaliśmy na sam koniec. Początkowo nie znalazła się w scenariuszu, bo myśleliśmy, że te erotyczne wibracje między bohaterkami da się pokazać przez niedopowiedzenia. W trakcie poczułem jednak, ze unikamy konkretyzowania czegoś, co jest oczywiste. Aktorki były tak przekonane do swoich postaci i tak nimi zafascynowane, że nie trzeba było im niczego narzucać. Filmweb: W jednej z głównych ról pojawił się w filmie Paddy Considine, za kamerą stanął Ryszard Lenczewski. Współpracował pan już z nimi przy "Ostatnim wyjściu". To chyba nie jest przypadek? Paweł Pawlikowski: Lubię pracować ze sprawdzonymi ludźmi. Paddy Considine to naprawdę świetny aktor, przyjaźnię się z nim od wielu lat. Od początku wiedziałem, że to on zagra Phila, choć jego rola w moim poprzednim filmie była zupełnie inna. Wspaniale pracuje mi się także z Ryszardem Lenczewskim. Obaj myślimy skrótami i nie musimy długo dyskutować o pewnych sprawach, poza tym mamy podobne poglądy na kino. Mimo ogromnego doświadczenia Ryszard nie zatracił entuzjazmu i pasji, która jest tak potrzebna w tym zawodzie. Film jest trochę jak taniec - zaprasza się jakichś partnerów i od razu widać, że niektórzy nie potrafią poruszać się z gracją, inni natychmiast czują rytm i wtedy powstaje z tego coś ciekawego i żywego. Robiąc filmy, czuję jakbym wciągał ludzi do tańca. Kiedy widzę, że oni żywo w tym uczestniczą, zaczynam dawać z siebie coraz więcej. Filmweb: Nad czym pan teraz pracuje? Paweł Pawlikowski: Piszę trzy różne scenariusze i badam, na który znajdą się pieniądze, ale nie zdradzę co to za historie, żeby nie zapeszyć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones