Wywiad

Jestem po szkole Eddie'go Murphy'ego

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Jestem+po+szkole+Eddie%27go+Murphy%27ego-22741
Niedawno słyszeliśmy go w "Iniemamocnych". Dziś użycza głosu hipochondrycznej żyrafie o imieniu Melman. Filmweb: Jak pan się dzisiaj czuje? Nie ma pan gorączki, kaszelku?Piotr Adamczyk: Dziękuję, dobrze. FW: Czyli wszystko w porządku?P.A.: Nie jest bezpiecznie, gdy aktor przejmuje wszystkie cechy postaci, którą gra, czy – jak w tym przypadku - której użycza głosu. Melman, czyli żyrafa, wciąż narzeka na stan swojego zdrowia. Ja nie. Ale aktor nie zawsze musi być podobny do postaci, którą gra, co mam nadzieję udowadniam swoją rolą w „Madagaskarze”. FW: Pytam, bo jestem ciekawa, według jakich kryteriów został pan wybrany do roli Melmana. Reżyserowie dubbingu wybierają często aktorów w pewien sposób podobnych lub kojarzących się z daną postacią. I zastanawiam się, czy pan ma coś z żyrafy lub z hipochondryka. P.A.: Może mam tego typu patykowate nogi albo wytrzeszczone oczy (śmiech). FW: Albo jest pan podobny do Davida Schwimmera, który w amerykańskiej wersji użycza głosu Melmanowi? P.A.: Być może (śmiech). Myślę, że David Schwimmer prywatnie nie jest podobny do postaci, którą gra. O jego talencie aktorskim świadczy to, że nie umiemy na niego inaczej patrzeć niż na ciapowatego Ross’a z „Przyjaciół”. To dobrze, że aktor może grać różne role. Przecież nie sposób być podobnym do każdej postaci, a wiarygodnym trzeba być zawsze. Melman jest niewątpliwie sympatycznym zwierzątkiem, choć jego osobowość składa się wyłącznie z wad. Trudno znaleźć jakąkolwiek zaletę – to hipochondryk, egocentryk, leń, tchórz. W obliczu trudnych sytuacji chowa głowę w piasek. Często widzimy go w takiej sytuacji. FW: Użycza pan głosu różnym postaciom od wielu lat. Co się zmieniło od początku pana pracy? P.A.: Kiedyś dubbing w Polsce był sztuką mocno niedocenianą. FW: No a „Shrek”?! P.A.: Mówię o czasach przed „Shrekiem”, którego można nazwać punktem zero w historii polskiego dubbingu. A ja pracowałem jako aktor dubbingowy dużo wcześniej. Na przykład użyczałem głosu małemu Georg’owi we „Fraglesach” oraz zastępowałem Eddiego Murphy’ego w „Dr Dolittle”. Niewiele osób o tym wie, ponieważ dubbing wtedy był niedoceniany i dlatego anonimowy. W napisach końcowych filmów nie pojawiały się nazwiska twórców polskiej wersji językowej. Cieszę się, że wraz z zachwytem nad dubbingiem „Shreka” pojawił się szacunek dla naszej pracy. Dziś dobrze zrobiony dubbing jest zachętą do obejrzenia filmu. A nazwiskiem, ktore przyciąga widzów, jest nazwisko pani reżyser, Joanny Wizmur. To wlasnie „ta od Shreka”. FW: Czy coś śmiesznego się zdarzyło podczas nagrań? P.A.: Trudno mi ocenić, bo my, aktorzy, jesteśmy przyzwyczajeni do różnego typu obrazków. I nie bawi nas specjalnie widok dorosłych ludzi, skaczących przed mikrofonem z długopisem w ustach. Dla kogoś z zewnątrz na pewno byłoby to śmieszne. Aktorstwo niewątpliwie nie jest poważnym zawodem. Zwłaszcza, gdy aktor użycza głosu zwierzątkom. FW: Które czasem mówią z prędkością karabinu maszynowego, jak Melman…P.A.: Tak, ale ja jestem po szkole Eddiego Murphy’ego, a on mówi szybciej niż karabin maszynowy!