Artykuł

Kopiuj, wklej, wytnij, dopisz

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Kopiuj%2C+wklej%2C+wytnij%2C+dopisz-88271
Elżbieta Bennet ścina głowy żywym trupom, a Mansfield Park zadomowiły się mumie. Dotknięty likantropią Robinson Crusoe stawia czoła wyznawcom Cthulhu, a Abraham Lincoln łowi wampiry. Księgarnie opanowane. Przyszła pora na kina?

Wydawało się, że mashup będzie istną popkulturową supernową i zgaśnie tak szybko, jak spektakularnie rozbłysł, tymczasem na Zachodzie nadal trzyma się mocno. Kiedy przed trzema laty amerykański autor Seth Grahame-Smith wydał swoją – jak się okazało, bestsellerową – powieść "Duma i uprzedzenie, i zombie", tchnął życie w nowy nurt literacki, polegający na łączeniu wątków i motywów charakterystycznych dla mrocznej fantastyki i grozy z klasyczną prozą dziewiętnastowieczną. Osiągnięty w ten sposób efekt, polegający na mocnych kontrastach gatunkowych, ale przy jednoczesnym zachowaniu stylistycznej spójności dzieła, okazał się strzałem w dziesiątkę (przy czym należy zaznaczyć, że mashup nie jest tożsamy z alternatywną wersją opisanej wcześniej przez kogoś innego historii czy też z jej parodią, ale niespotykaną wcześniej miksturą).  

Ożywianie trupa

Amerykanin nie był co prawda na tym polu prekursorem. Pół dekady przed nim niejaki Nick Mamantas w książce "Move Under Ground" umieścił Jacka Kerouaca i Williama S. Burroughsa w świecie mitów Cthulhu stworzonym przez Howarda Philipsa Lovecrafta, podkradając podstawę fabuły z biblii bitników "W drodze". Jednak to od dnia premiery "Dumy i uprzedzenia, i zombie" datuje się prawdziwy początek szału na mashup.

Samo słowo, wywiedzione z terminologii informatycznej, znane chociażby od dawna w muzyce, oznacza zbitkę paru elementów, niekoniecznie do siebie pasujących. Podobne przedsięwzięcia okazały się opłacalne z wydawniczego punktu widzenia, bowiem prawa autorskie do powieści napisanych grubo przed ponad stu laty dawno już wygasły, więc można było tanim kosztem śmiało zabrać się za ich swoisty rebranding i recykling. Powieść Grahame-Smitha rozeszła się szybko i w dużych nakładach – dodajmy, że jego książka składa się w ponad osiemdziesięciu procentach z tekstu oryginalnego, czyli on sam dopisał do dzieła Jane Austen zaledwie kilkadziesiąt stronic. Szybko okazało się więc, że możliwa jest taśmowa produkcja mashupów, bowiem nakład pracy przy tworzeniu takiego produktu jest stosunkowo niewielki, a praca konceptualna ogranicza się do niezbędnego minimum. Do grona chętnych, aby skorzystać z sukcesu Grahame-Smitha dołączyły wielkie wydawnictwa, pragnąc zagarnąć dla siebie choćby malutki kawałek tortu – ba, pojawiły się nawet małe oficyny specjalizujące się w wyrobie powieścideł napisanych przez amatorów i grafomanów. I tak, zaledwie w ciągu trzech lat na półki księgarń trafiły chociażby "Rozważna, romantyczna i morskie potwory" (kolejna wariacja na temat prozy Jane Austen), "Lęk i odraza w Arkham" (mieszanina Lovecrafta i Huntera Thompsona, w tworzeniu której uczestniczył popularny amerykański pisarz horrorów Brian Keene), "Android Karenina" (Lew Tołstoj z elementami science fiction), "Małe kobietki i wilkołaki" (powieść dla dziewcząt z likantropią w tle) oraz "Abraham Lincoln: Łowca wampirów" – adaptacja ostatniego z tytułów, zresztą autorstwa Grahame-Smitha, trafia właśnie do naszych kin.

Transformacja!


Mashup dość szybko się przepoczwarzył, bowiem konwencja, choć pojemna i chłonna, stała się nużąca, czego najlepszym dowodem jest zawieszenie planowanych prac nad wersją filmową "Dumy i uprzedzenia, i zombie" (książka doczekała się jednak przekładu na język komiksu). Ponownie z pomysłem nowej formuły wyszedł właśnie Grahame-Smith. Porzucając babranie się w istniejących powieściach, zapożyczył kilka faktów historycznych i namieszał w biografii Abrahama Lincolna, oczywiście, po raz kolejny pociągając za sobą wianuszek naśladowców – w zagranicznych księgarniach bez trudu dostaniemy takie tytuły jak "Królowa Wiktoria: łowczyni demonów" i "Henryk VIII: wilkołak". Pomysł chwycił, zainteresował się nim sam Tim Burton i po dwóch latach od zakupu praw do ekranizacji "Abraham Lincoln: Łowca wampirów" ląduje na ekranach.

  

Nie jest wcale powiedziane, że mashupy przyjmą się na gruncie kina, bowiem nie takie cuda już na ekranie widzieliśmy – przeglądając kuriozalne produkcje z ostatnich lat, znajdziemy przecież i szablastozębną waginę, i morderczą oponę, i polującego na wampiry Jezusa Chrystusa. Na razie na horyzoncie próżno szukać kolejnych ekranizacji mashupów, bowiem film w reżyserii Timura Bekmambetowa zbiera nie najlepsze recenzje i w amerykańskich kinach poradził sobie dość przeciętnie (a i tak doczekał się już swoistej kserokopii – specjalizująca się w produkcji mockbusterów, czyli produkcji o tytułach bliźniaczych do nadchodzących przebojów kinowych, wytwórnia Asylum, wypuściła na płytach film "Abraham Lincoln kontra zombie").

Interesujące, że moda na mashup zmotywowała wydawców do łożenia coraz większych kwot na promocję kolejnych pozycji – można nawet mówić o swoistej bitwie na innowacyjne trailery książek, do których zaangażowano profesjonalnych aktorów i postarano się o efekty specjalne zdecydowanie przewyższające te znane z produkcji telewizyjnych lub koszmarków ze studia Asylum.

Nie samym mashupem...

Nie wiadomo, dokąd zmierza mashup, bowiem autorzy raczej nie prześcigają się w pomysłach, a chętniej odcinają kupony od patentu Grahame-Smitha i biorą na warsztat co popadnie – przykładowo Peter Clines do "Przypadków Robinsona Crusoe" dokoptował nie tylko wątki zapożyczone od Lovecrafta, ale i legendy o wilkołakach, zaś Steve Hockensmith napisał prequel "Dumy i uprzedzenia, i zombie" (choć należy zaznaczyć, że to od początku do końca autorska powieść). Definicja mashupu zaciera się, staje się coraz bardziej płynna, aż wreszcie potrzeba będzie kolejnych neologizmów, aby opisać zmiany w tym konkretnym segmencie literatury. Kiedyś również skończą się autorzy, których można bezkarnie przerabiać. W kolejce stoi jeszcze co prawda Francis Scott Fitzgerald ("Martwy Gatsby"), ale zremiksowano już Franza Kafkę ("Miaumorfoza") i Charlesa Dickensa ("Grobowe nadzieje").

 

Również i rodzimi pisarze próbowali swoich sił w mashupie. Konrad Lewandowski z "Faraona" Bolesława Prusa zrobił powieść wampiryczną, o zombie u Żeromskiego pisał Kamil Śmiałkowski w "Przedwiośniu żywych trupów", lecz w Polsce mashup to nadal zjawisko marginalne, czego żałować wcale nie musimy, bo konwencja ta uległa straszliwej dewaluacji. Powieść Lewandowskiego nie wylądowała na półkach księgarń, jest rozpowszechniania jedynie drogą elektroniczną i przeszła bez echa, zaś książka Śmiałkowskiego, powiedzmy sobie szczerze, nie była najwyższych lotów, a ingerencja autora w tekst Żeromskiego była śladowa. Wydawnictwa planowały zaprosić paru innych pisarzy do pokrojenia kilku lektur szkolnych, lecz ich wołanie pozostało bez odzewu. Można jednak snuć domysły, jak wyglądałoby nasze kino, gdyby idee mashupu przenieść doń w jej całej dosłowności. Myślicie, że "Kanał" Wajdy ze stosownymi dokrętkami, przerobiony na opowieść o duchach albo "Pętla" Hasa nie z alkoholikiem, ale z chodzącym umarlakiem zawojowałyby kina?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones