Wywiad

Lubię moich bohaterów - rozmowa z Andrzejem Chyrą

- / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Lubi%C4%99+moich+bohater%C3%B3w+-+rozmowa+z+Andrzejem+Chyr%C4%85-24461
Filmweb: Na konferencji prasowej w Gdyni zdradziłeś, że miałeś obawy przed przyjęciem roli w "Komorniku", bo wydawała ci się zbyt podobna do postaci Gerarda z "Długu". Chodziło o to, że to kolejny negatywny bohater?
Andrzej Chyra: Szczerze mówiąc, to niespecjalnie mi to przeszkadzało, poza tym obie postacie podobne są tylko na pierwszy rzut oka. Mieliśmy raczej kłopoty ze zgraniem terminów. Na szczęście dla mnie okazało się, że realizacja filmu opóźni się o pół roku i miałem czas, żeby dokładnie wczytać się w scenariusz.


Filmweb: Byłeś jedynym kandydatem do tej roli?
Andrzej Chyra: No nie, kręciły się wokół przedsięwzięcia różne osoby. Początkowo wszystko wskazywało na to, że nie będę miał czasu, więc Feliks Falk pomyślał, żeby odmłodzić obsadę i rozglądał się za kimś innym.

Filmweb: Czy scenariusz od razu ci się podobał?
Andrzej Chyra: Wiele detali i rozwiązań budziło moje wątpliwości. W trakcie pracy część z nich się rozwiała po wprowadzeniu odpowiednich poprawek. Ale ten scenariusz od początku miał w sobie iskrę, w porównaniu z tekstami, które czytam, był naprawdę wyjątkowy. Dawał nadzieję, że powstanie dobry film.

Filmweb: Grany przez ciebie bohater, bezwzględny i arogancki komornik, w pewnym momencie przeżywa głęboki wstrząs i zachodzi w nim oczyszczająca przemiana. Zaczyna rozdawać pieniądze ludziom, których skrzywdził. Czy to cudowne nawrócenie Lucjana Bohme jest, twoim zdaniem, wiarygodne?
Andrzej Chyra: W "Komorniku" psychologiczne motywacje nie są tak naprawdę najważniejsze. Lucek to skrajny indywidualista, który pozwala sobie na kaprysy i działa bardzo impulsywnie. Często wpada na karkołomne pomysły - z premedytacją wrabia faceta, który go próbuje przekupić, ucieka przed goniącymi go górnikami. Budując tę postać, zrozumiałem, że on działa z brawurą, która przekracza urzędniczy styl, ma niespożytą energię i chęć działania. Rozmawia z Matką Boską, a to przecież każdemu człowiekowi może się zdarzyć i to niekoniecznie w momencie iluminacji. Lucjan wykonuje szaleńczy gest, a potem wraca do biura, chowa resztę pieniędzy do sejfu i wszystko jest jak było. Coś mu sprawiło radość, na krótką chwilę stał się Mikołajem, przeżył taką historię jak Scrooge w "Opowieści wigilijnej".
Być może zabrakło jakiś danych, żeby można było w pełni zrozumieć ten film albo niektórzy w zbyt oczywisty sposób przyjmują całą tę historię. Może trochę za mało sprzedaliśmy pewną cechę bohatera, która powoduje, że początki prawdziwej przemiany widać tak naprawdę dopiero w finale filmu. Dla mnie ten przewrót również był bardzo trudny. Starałem się zagrać to z dystansem, pokazując, że to nie jest historia człowieka, którego olśnił duch święty, ale który coś głęboko przeżył i zrozumiał.

Filmweb: Co trzeba w sobie uruchomić, żeby zagrać taką rolę, stworzyć czarny charakter?
Andrzej Chyra: W przypadku każdej roli trzeba coś szczególnego z siebie wykrzesać i nastroić się na określoną częstotliwość. Scenariusz zakładał, że moja postać musi być silna. Zastanawiałem się, co może wywoływać takie wrażenie i spróbowałem stworzyć kogoś o wiele mocniejszego, niż ja jestem w życiu. Myślę, że każdy ma takie chwile, kiedy chciałby kogoś zabić i czasami trzeba się odwołać się do takich nieeleganckich stron własnej osobowości. Grając w filmie mogę pozwolić sobie na spore ryzyko, ponieważ wiem, jak zareaguje postać. Wiem, że nie wpadnie histerię i nie wydrapie mi oczu. Trzeba to sobie wyobrazić, albo po prostu być aktorem, żeby wiedzieć, jak to smakuje.

Filmweb: Lubisz swoich bohaterów?
Andrzej Chyra: Lubię i zżywam się z nimi. Staram się zrozumieć ich motywację i zobaczyć w nich człowieka. Bohater "Komornika" zmienia się, jest nieśmiałym, czułym chłopcem i jednocześnie skrajnie bezwzględnym, agresywnym facetem. Jeśli odwołamy się do "Długu", to tam jest zupełnie inna sytuacja, bo Gerard to człowiek w pewnym sensie niekompletny, wdziany wyłącznie oczami bohaterów.

Filmweb: Reżyserujesz sztuki teatralne, czy nie myślałeś, żeby stanąć za kamerą i nakręcić film, przecież wielu twoi kolegów chwyta się takich pomysłów.
Andrzej Chyra: Jeszcze czekam, o czymś tam sobie czasami pomyślę, ale na razie bez konkretów.

Filmweb: Czy na planie pouczasz reżyserów?
Andrzej Chyra: Nie, to nie jest pouczanie, raczej walka o swoje zdanie. Staram się, żeby wszystko, co sam chcę pokazać żyło w zgodzie z koncepcją reżysera. Doświadczyłem tego na własnej skórze, że jeśli zdecyduje się na coś, z czym się nie utożsamiam, czego nie jestem pewien, to wychodzę na tym bardzo źle. Zawsze odwołuję się do mojej intuicji, ale nie upieram się, działam bez histerii.

Filmweb: Na planie "Komornika" kłóciłeś się z Feliksem Falkiem?
Andrzej Chyra: Może raz zrobiło się trochę goręcej, ale generalnie były to spory na poziomie dżentelmeńskim. (śmiech)

Filmweb: Powiedziałeś kiedyś, że najpełniej realizujesz się w teatrze, ale patrząc na liczbę twoich ról filmowych, można mieć wątpliwości.
Andrzej Chyra: W filmie rzadko zdarza się dostać materiał, który stawiałby satysfakcjonujące wymagania, wykonawcze, znaczeniowe i intelektualne. W teatrze jest więcej warstw, z którymi można się zderzyć. Jeśli pracuję nad tekstem antycznym, mam świadomość, że jego bogactwo jest z niczym nieporównywalne, zwłaszcza, że ja traktuję teatr jako wyzwanie mentalne i artystyczne. Kino zdecydowanie woli realizm, ale to wcale nie jest dla aktora łatwiejsze, to po prostu innego rodzaju wysiłek.

Filmweb: Masz swoich mistrzów aktorskich, jakiś ideał do którego dążysz?
Andrzej Chyra: Z polskich wymieniam ostatnio Jana Frycza. To świetny aktor, który ciągle nie dostaje swojej szansy. Gra mnóstwo drugoplanowych postaci i nikt nie pomyślał, żeby napisać dla niego coś interesującego, zaskakującego - jak rola Krystyny Jandy w filmie o Białoszewskim.

Filmweb: Ostatnio grasz same główne role, nieustannie nad czymś pracujesz, co roku w Gdyni pokazywane są filmy z twoim udziałem. Cieszysz się, że nie musisz grać w serialach?
Andrzej Chyra: Miałem taki moment, kiedy wplątałem się w serial. Miałem grać rolę Włosińskiego w "Nikiforze", ale plan Krzysztofa Krauzego zmienił się tuż przed rozpoczęciem zdjęć, nie robiłem też nic nowego w teatrze. Pojawiła się propozycja zagrania w kryminalnym serialu "Oficer" i pomyślałem, że może warto spróbować, wcześniej grałem również w "Defekcie". Myślę, że to do przyjęcia, jeśli serial jest zamkniętą całością a nie tasiemcową produkcją, a moja rola napisana jest od początku do końca. Ale teraz na szczęście mam co robić i mam możliwość wyboru.

Filmweb: A co teraz wybrałeś? Nad czym aktualnie pracujesz?
Andrzej Chyra: Gram główną rolę w "Samotności w sieci" na podstawie książki Janusza L. Wiśniewskiego. Reżyseruje Witold Adamek, główną rolę żeńską zagra Magdalena Cielecka.

Filmweb: Boisz się, że ta dobra passa kiedyś się skończy?
Andrzej Chyra: To naturalna prawidłowość. W pewnym momencie po prostu pojawia się apetyt na nowych ludzi. Myślę, że czekają mnie jeszcze dwa lub trzy dołki w mojej karierze, ale mam nadzieję, że się wydźwignę. Na razie nie mam powodu do obaw.

Filmweb: A dużo ról odrzucasz?
Andrzej Chyra: Może trochę za mało. Miałem taki moment, że dostawałem propozycje z telenowel, wtedy odrzucałem więcej. Staram się uniknąć przesytu sobą, chociaż nie zawsze mi się udaje.

Filmweb: Czy po nagrodzie dla najlepszego aktora, którą otrzymałeś w Gdyni posypały się nowe propozycje?
Andrzej Chyra: Dostałem dwa nowe scenariusze, ale trudno mi powiedzieć, na ile werdykt festiwalowego jury miał na to wpływ, choć z pewnością nagroda jest czymś takim, co przywołuje z pamięci danego człowieka. Żeby dostać nagrodę, trzeba po prostu trafić na film i na rolę, trudno powiedzieć, że ktoś, kto ją otrzymał, to akurat najlepszy aktor.

Filmweb: Czujesz się jak gwiazda?
Andrzej Chyra: Kiedy stoję na scenie z nagrodą w ręku, w objęciach reżysera, otoczony fotoreporterami, to rzeczywiście czuję się jak gwiazda.
Można czerpać z tego mnóstwo radości, ale tak naprawdę, to nie mam predyspozycji na gwiazdę. Nie nalezę do osób mocno rozpoznawalnych na ulicy i wywołujących wielkie emocje. W końcu filmy, w których występuję ogląda maksymalnie kilkaset tysięcy ludzi. Może wydarzy się coś takiego, że rzeczywiście stanę się wielką gwiazdą, na razie jestem na dobrej drodze.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones