Artykuł

Maciejewski o nowych projektach filmowych

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Maciejewski+o+nowych+projektach+filmowych-63550
PAPUSZA I INNI
CZYLI O NAJCIEKAWSZYCH NOWYCH PROJEKTACH FILMOWYCH

Scenariusze, nowele, treatmenty. Setki zapisanych stron, dziesiątki wspaniałych scen, morze grafomanii. Zasypywany, przy różnych okolicznościach, zawodowo lub prywatnie, scenariuszami filmowymi albo pomysłami na filmy, spokojnie mógłbym ułożyć ranking znakomitych polskich filmów, które z różnych względów – obyczajowych, budżetowych, personalnych – (jeszcze) nie powstały. Każdy z tych tytułów to potencjalne wydarzenie.

"DWA" NA BOISKU

Byłem przekonany, że dosyć dobrze znam twórczość Isaaca Bashevisa Singera, a jednak nigdy nie słyszałem o powieści "Dwa". Wszystko wyjaśniło się po pierwszych stronach lektury scenariusza Noaha Stollmana. "Dwa", intrygująca opowieść o gejowskiej miłości dwojga chasydów, Zissela i Ariela, w XIX-wiecznym Lublinie (przypominająca nieco głośne "Jentł" Singera), ze względów obyczajowych nie została opublikowana w Polsce, a zatem film tandemu Oded Davidoff (reżyser) / Noah Stollman (scenarzysta), byłby nie tylko odkryciem singerowskiego inedita, ale także pierwszym, zrealizowanym w Polsce, wysokobudżetowym filmem o tematyce gejowskiej.

Dotychczas chasydzi w polskim kinie i literaturze – również dzięki pomnikowej "Austerii" Jerzego Kawalerowicza według prozy Juliana Stryjkowskiego – byli kojarzeni nade wszystko z intrygującą, tajemniczą cepeliadą – absolutną egzotyką. Noah Stollman, bazując na prozie żydowskiego Noblisty polskiego pochodzenia, nie tylko odziera chasydzkie wspomnienie z jarmarcznego brokatu, pokazując życie żydowskich ortodoksów bez retuszu, ale równolegle wprowadza w tę historię wątek wielkiej, homoseksualnej miłości. Bardzo ciekawy projekt.


(Noah Stollman)

"Nigdy nie będziesz sam" - scenariusz Grzegorza Packa i Michała Jóźwiaka – historia przyjaźni fanatycznych kibiców drużyny piłkarskiej "Widzew Łódź" nie dotyczy tematyki, którą interesowałbym się nawet w najmniejszym stopniu - tym większe uznanie dla twórców, dzięki którym, w trakcie lektury, nie tylko przejąłem się losami bohaterów – młodocianych "kiboli", ale nawet, do pewnego stopnia, udało mi się z nimi zaprzyjaźnić.

Kibice futbolu, nie tylko w Polsce, są traktowani przez resztę społeczeństwa najczęściej jako brutalni neandertale, tak też zostali sportretowani w większości reportaży w interwencyjnych pasmach telewizyjnych. Zamysł Packa i Jóźwiaka jest odmienny – chodzi o pokazanie młodych ludzi, którzy frustrację związaną z ich sytuacją materialną transponują w agresję na stadionach. Równolegle, w scenariuszu "Nigdy nie będziesz szedł sam" autorzy dokonują ciekawej przewrotki narracyjnej. W momencie, kiedy wydaje się, że znamy już dobrze bohaterów - czeka nas niespodzianka. Wypadek na stadionie powoduje metamorfozę w relacjach między chłopcami. Empatyczne zrozumienie dla bohatera, które stało się niejako pieczątką dokumentalnego kina Grzegorza Packa (i stanowiło siłę jego fabularnego debiutu, "Środy, czwartku rano") daje szansę na kino mądre, prawdziwe i niebanalne. Oby powstało…

ALTMAN GOTUJE WITKACEGO

Jakiś czas temu przeczytałem znakomity scenariusz Marka Modzelewskiego napisany według pomysłu Natalii Korynckiej-Gruz, w którym w refrenowo ujętych sytuacjach fabularnych, zostały poruszone kwestie wyobcowania człowieka (w wielkim mieście), problemu młodości i – równolegle – starości.

Starzy ludzie szukają miłości tak samo desperacko, jak nastolatki (znakomita scena wyznania kilkunastoletniej dziewczyny przed adorującym ją chłopcem, że jest lesbijką), ale robią to w sposób nieudolny. Nie potrafimy wyswobodzić się z kontekstu tradycji, zakłamania religijnego i patriotycznego, a szaleństwo sobotniej nocy w tekście Modzelewskiego to zgliszcza kilkudziesięcioletniej nocy wmówień, uniesień, fałszywych toastów...

Tego typu propozycje są w polskim kinie prawdziwą rzadkością. Oczywiście, fakt sięgnięcia po zestaw równolegle prowadzonych wątków natychmiast narzuca skojarzenia z twórczością Roberta Altmana. To jednak, w mojej opinii, zbyt łatwe zestawienie. Modzelewskiemu (oraz Korynckiej-Gruz) zdecydowanie bliżej do tych osobowości kina autorskiego, których artystyczna świadomość polega na samowiedzy, że egzystencja bohatera filmowego nie jest nigdy historią prowadzoną w liczbie pojedynczej, to zawsze polifonia zmiennych głosów, haseł, poglądów i ideologii.

Z kolei wkomponowany w określony gatunkowy kostium (elementy horroru,  komedii, retro-kina) scenariusz Adka Drabińskiego "Goście (czyli dramat kulinarny)", szczęśliwie unika niebezpieczeństwa stylistycznego pustosłowia i nadmiernej ornamentyki intelektualnej. Drabiński, osadzając fabułę w przededniu rozpoczęcia drugiej wojny światowej, przywołuje obrazy zapamiętane z literatury, malarstwa, także z kina. Przewrotność scenariusza, któremu patronują zarówno Witkacy, Gombrowicz, etnograficzne badania Malinowskiego, jak i – być może przede wszystkim – duch Rolanda Topora, polega jednak na tym, że zbliżająca się wojna, chociaż jej tragizm przez cały czas jest bezwiednie wyczuwalny, rozgrywa się głównie na planie emocjonowanym bohaterów, i – co niezmiernie ważne – nie jest to mapa uczuć ujęta w tonacji minorowej, tylko komediowej.

Wyraziście zarysowani bohaterowie "Gości", pomimo licznych grzechów na sumieniu, wydają się sympatyczni. Wszyscy, nawet nieco karykaturalnie potraktowani w scenopisie Niemcy czy Rosjanie. Najistotniejszym warunkiem powodzenia tego filmu (jeżeli powstanie) będzie jednak uchwycenie właściwego tonu – łączącego charakterologiczną dezynwolturę bohaterów, oraz fin-de-sieclowy styl dekoracji, scenografii i dialogów.

I JAK INNI

Najbliższe lata w polskim kinie naprawdę mogą nas przyjemnie zaskoczyć. Czekam na nowy projekt Małgorzaty Szumowskiej, która – już po "Sponsoringu" – przymierza się do dotknięcia tematu tabu: polskiej wsi niesielskiej, nieanielskiej. To perwersyjne "Miasteczko Twin Peaks", a nie "Ranczo Wilkowyje". Borys Lankosz chciałby natomiast zmierzyć się z biografią jednego z najbardziej niezwykłych i tajemniczych ludzi sztuki. Marcin Koszałka w reżyserskim debiucie fabularnym chciałby z kolei pokazać piekło Auschwitz od d… strony, czyli od strony funkcjonującego tam burdelu. Piotr J.Lewandowski, młody, utalentowany reżyser od lat mieszkający w Berlinie, będzie realizował intrygujący i zwodniczy scenariusz Finn-Ole Heinricha i Jana Oberländera: Trójka przyjaciół ze Śląska marzy o wyjeździe do Niemiec, do Berlina, ale marzy również dlatego, że czują, że tam będą mogli być ze sobą naprawdę, bez lusterka hipokryzji.


(Małgorzata Szumowska)

Z kolei Andrzej Domalik w przygotowywanym od lat powrocie do kina, napisał naprawdę świetny scenariusz o Brunonie Schulzu. Trudna sprawa: stworzyć opowieść o kimś, kto literaturę przetwarzał w życie. W scenariuszu Andrzeja Domalika Bruno Schulz jest jednocześnie częścią własnego literackiego kosmosu i postacią autonomiczną, prywatną. To może być wspaniałe kino.


(Andrzej Domalik)

Ten sam w gruncie rzeczy temat porusza Izabella Cywińska w nowym, intrygującym filmowym projekcie. Co jest historyczną prawdą, co kłamstwem? Dekoracja wydawałoby się znajoma. Znowu wojna, getto, miłość w czasach zarazy. A jednak nikt wcześniej nie miał takiego pomysłu na getto. Żadnego Korczaka, czułości za pięć groszy. Trochę Goi, trochę Balthusa, nie ma Chagalla. Seks, przemoc, bez sentymentalizmu. Gojka zakochuje się w Żydzie, który jest wybitnym muzykiem, skrzypkiem, playboyem. Pójdzie za nim na koniec świata. Na kres życia. Nie do raju.


(Izabella Cywińska)


WYBITNA PAPUSZA

Czekam na te wszystkie filmy z nadzieją, że kiedyś obejrzę je w kinie, a zawarte w scenariuszach obietnice spełnią się z nawiązką. Jeżeli jednak musiałbym sporządzić prywatny ranking najbardziej oczekiwanych polskich filmów najbliższych lat, na jego czele umieściłbym "Papuszę" Joanny i Krzysztofa Krauze.

Czytając niedawno – kolejny raz – ten pod każdym względem mistrzowski scenopis, przypomniałem sobie prywatne spotkanie w romskiej knajpie. Kilka lat temu byłem członkiem jury jednego z festiwali teatralnych, któregoś wieczoru, wspólnie z kolegami, odwiedziliśmy miejscowych Romów. Od kieliszka do kieliszka, rozmowa znacząco się przeciągnęła. Była poruszająca. Zapamiętałem kilka ważnych, usłyszanych wówczas zdań:  "Nas już prawie nie ma. To właściwie końcówka. Czas Romów w Polsce, zresztą nie tylko w Polsce, definitywnie się domyka. Cyganie upodabniają się do autochtonów, gubią tradycję, zapominają. Znika folklor. Zostaje cepelia".

Kim byli Cyganie, dlaczego tęsknią... Scenariusz Joanny i Krzysztofa Krauze nie udziela odpowiedzi na to i wiele innych pytań. Jest natomiast wspaniałą, poetycką opowieścią o mulitkulturowości wpisanej w dzieje Polski.

Oczywiście, na pierwszym planie historii jest Papusza – Bronisława Wajs, wybitna poetka cygańska, odkryta przez Tuwima i Ficowskiego (drugiego, pierwszoplanowego bohatera filmu), która zapłaciła bardzo wysoką cenę za ujawnienie jej talentu oraz upublicznienie światu cygańskiej kultury i poezji.

Jeszcze w czasach licealnych kupiłem tomik wierszy Papuszy, wydany przez "Ludową Spółdzielnię Wydawniczą" - "Lesie, ojcze mój". Te zachwycające utwory łączyła chropowatość skojarzeń z poetycką pewnością zawartych w nich symboli, przywołanych obrazów. Jednak nie trzeba znać wierszy Papuszy, żeby zakochać się w tekście Krauzów, który nawet w niedoskonałej, usługowej formie, jaką zawsze jest scenariusz filmowy, stanowi autonomiczną wartość literacką.

"Papusza" to podzielona na liczne sekwencje czasowe historia romskiej dziewczyny, która, nie bardzo wiadomo dlaczego, chciała od życia więcej. Poznała alfabet, nauczyła się czytać, rymy same do niej przyszły. Oraz historia polskiego chłopaka, Jurka (Ficowskiego), który jako pierwszy rozpoznał jakość tych rymów.

1919 rok, 1941, 1970. Lata przedrzeźniają się wobec siebie. Pliszka, mały wesoły ptaszek, fruwa nad głową Papuszy. To romski duszek święty. Bronka nie jest poetką w najbardziej oczywistym znaczeniu tego słowa. Nie udaje twórczej weny, wstydzi się wierszy, które dopadają ją znienacka, są wyrokiem. Żadna z niej Rachela. Dookoła szaleją – oddane przez Krauzów delikatnymi maźnięciami literackiego pędzla – burze dziejowe. Wysiedlenia Cyganów, pierwsza i druga wojna, komunizm, bieda i zniewolenie. Ale "Papusza" nie będzie ani historycznym, ani etnograficznym freskiem. To tekst o przetrwaniu. O galopadzie ponurych czasów, na których tle, niezauważona, kiełkuje poezja. Tylko ona zostanie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones