Relacja

NH 2011: Cmentarne uciechy

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/NH+2011%3A+Cmentarne+uciechy-75975
Polak, Węgier, dwa bratanki – i do szabli, i do szklanki. A do kamery? Na Nowych Horyzontach pokazano wczoraj "Z daleka widok jest piękny" małżeństwa Sasnalów oraz madziarską ekranizację prozy Rilkego.

Wilhelm Sasnal sławę i uznanie zdobył dzięki obrazom wystawionym m.in. w Nowym Jorku, Londynie i Zurychu. Na stronie internetowej galerii Raster, z którą artysta współpracuje, można znaleźć taką oto charakterystykę jego twórczości: "Jestem malarzem realistą" powiada, bo wszystko, co maluje, bierze swój początek z konkretnych sytuacji, zdarzeń, wizerunków i widoków, z książek, z internetu, z gazet, z ulicy. Zarazem jednak jego obrazy niczym telewizyjny "replay" dzieją się w zwolnionym tempie, "na zbliżeniu", deformują rzeczywistość, by lepiej odczuć jej sens i odtworzyć emocje towarzyszące jej percepcji.  Opis ten idealnie pasuje zarówno do malarstwa Sasnala, jak i jego pełnometrażowego debiutu filmowego.

 
Willhelm i Anna Sasnalowie / Willhelm Sasnal i Tomasz Kozera

Bohaterem "Z daleka widok jest piękny" jest Paweł, który mieszka na zabitej dechami wsi w rozpadającej się chałupie wraz z chorą psychicznie matką. Gdy pewnego dnia mężczyzna znika w tajemniczych okolicznościach, sąsiedzi bez skrupułów zaczynają rozgrabiać jego skromny dobytek.

W pokazywaniu ciemnych stron polskiej wsi Sasnalom dorównuje chyba jedynie Wojciech Smarzowski ("Dom zły", "Wesele"). Na brzydkich twarzach (mordach?) bohaterów odbijają się lata ciężkiej fizycznej pracy i nadużywania alkoholu. Kiedy się do siebie odzywają, to raczej warczą, nie mówią. W pamiętnej scenie Paweł wynosi z domu "śmierdzące sikami" łóżko matki, z którego zaczynają wypełzać dziesiątki tłustych białych larw. Jeszcze dzisiaj, gdy to piszę, zbiera mi się na wymioty.

"Z daleka widok jest piękny" to film znakomicie zrobiony. Prowadzona z ręki przez samego reżysera  kamera 16 mm staje się równowartościowym bohaterem filmu – wnikliwym obserwatorem, śledzącym czujnie pod nieobecność Pawła  autochtonów. Sasnalowie lubują się w długich, pozbawionych dialogów scenach, których sens ujawnia się niekiedy dopiero po dłuższym czasie. Małżeństwo "czuje" kino. Widać to chociażby  w scenie snu dziewczyny Pawła, w której obraz i dźwięk zgrywają się idealnie w jedną hipnotyzującą całość.


"Grabarz"

Hipnotyzujący mógł się również okazać prezentowany w konkursie głównym węgierski "Grabarz". Dzieło Sandora Kardosa  nadaje nowe znaczenie określeniu "ruchome obrazy". Całość składa się bowiem wyłącznie z połączonych ze sobą kadrów przesuwających się nieprzerwanie od prawej strony ekranu do lewej. Pod to reżyser podłożył głosy narratora oraz dwójki bohaterów.  

"Grabarz" nie jest ani filmem, ani słuchowiskiem radiowym. Pod względem formy najbliżej mu chyba do "Blue" Dereka Jarmana, w którym przez półtorej godziny ekran wypełniała niebieska plansza, a z głośników płynął artystyczny testament wielkiego reżysera. Niestety, mam z "Grabarzem" jeden zasadniczy problem, a tyczy się on bariery językowej. Bez znajomości węgierskiego seans tej produkcji zamienia się wyłącznie w czytanie polskich napisów (tekstu jest naprawdę dużo). Nie ma szansy na kontemplację obrazów i zatopienie się w nich.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones