Jamie Foxx został nominowany do Oscara za rolę słynnego muzyka
Raya Charlesa w filmie
"Ray". Legendarny kompozytor zmarł w 2004 roku, jednak aktor poznał go w czasie pracy nad filmem.
Co wiedziałeś o Rayu Charlesie, zanim zacząłeś z nim pracować? Jamie Foxx: Kiedy przeczytałem scenariusz, zdałem sobie sprawę, że miał on niesamowite życie. Dowiedziałem się wiele o jego dzieciństwie, relacjach z matką, o tym, jak postrzegał świat, dowiedziałem się także o jego uzależnieniu od narkotyków. Wcześniej było to dla mnie tajemnicą. Odkryłem także, jak niewiarygodnie łatwo przychodziło mu komponowanie. Kiedy rozmawiałem z producentami, z muzykami, wszyscy zgadzali się, że był on geniuszem. Ale przede wszystkim był prekursorem w doborze melodii, gam i akordów.
W filmie grasz na fortepianie. Trudno było nauczyć się jego piosenek? Jamie Foxx: Przez rok grałem całe dnie, a czasem i noce. Próbowałem grać powoli, aby zapamiętać akordy, tę energię palców.
Ray był moim nauczycielem w czasie kręcenia filmu. Muszę przyznać, że było naprawdę ciężko. Myślę, że był najbardziej wymagającym nauczycielem, jakiego miałem. Ale dzięki temu bardzo mi pomógł w wielu sprawach, zwłaszcza w moim podejściu do muzyki.
Jaki aspekt jego osobowości było najtrudniej odegrać? Jamie Foxx: Bez wątpienia jego uzależnienie od narkotyków. Trudno jest wcielać się w postać człowieka, którego podziwiasz, jeśli on zaczyna się staczać. Starałem się oddać opowieści
Raya o lekarzach, którzy mu pomagali, gdy miał kryzys, o wstrzykiwaniu heroiny... Z drugiej strony te przeżycia bardzo mnie zaintrygowały, gdyż były najbardziej osobiste. Dzięki temu więcej się o nim dowiedziałem.
Czy wychowywałeś się na jego muzyce? Jamie Foxx: (Śmiech) Tak, ale przecież każdy wychował się na jego muzyce. Kiedy byłem chłopcem, uczyłem się grać na fortepianie. Wtedy każdy miał w swojej teczce z nutami piosenki
Raya Charlesa i Steve Wondera. I to się nie zmieniło. Jednak trudno mi powiedzieć, którą jego piosenkę lubię najbardziej. Chyba
"I've got a woman", oczywiście
"Georgia" i
"Mary Ann".
Gdzie będziesz 27 lutego? Jamie Foxx: Mieszkam w Los Angeles, więc będę siedział w domu albo pójdę na ceremonię wręczania Oscarów (śmiech). Nawet jeśli statuetkę dostanie ktoś inny, dla mnie największą nagrodą było poznanie
Raya Charlesa.
O czym mówiliście podczas ostatniej rozmowy? Jamie Foxx: Byliśmy na sesji zdjęciowej.
Ray mówił, że nie lubi, gdy robi mu się zdjęcia. Pamiętam, że powiedział: - Nie lubię szczerzyć się do aparatu. To nudne. Wydaje mi się, że to kompletna strata czasu.