Relacja

OFF PLUS CAMERA: Oczami duszy

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/OFF+PLUS+CAMERA%3A+Oczami+duszy-104630
W Konkursie Głównym naszą uwagę zwróciła intrygująca norweska produkcja "Blind" (reż. Eskil Vogt), pokazywana wcześniej m.in. na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie.

Nic nie widziałam, nic nie słyszałam ("Blind", 2014, reż. Eskil Vogt)

    
Przez pierwsze pół godziny norweski "Blind" zanosi się na katalog oczywistości rodem z Północy. Skandynawia, zanik więzi międzyludzkich, chłód emocjonalny: depresja – frustracja – Ikea. Film Eskila Vogta jednak ostatecznie zaskakuje, satysfakcjonuje – i nawet bawi! – swoimi kolejnymi meandrami. Zdradzić wiodący koncept to zepsuć komuś przyjemność osobistego odkrywania go i ulegania mistrzowsko zaplanowanym przez reżysera podstępom. Spróbujmy więc po omacku.

"Blind" to film o poznaniu: jego ograniczeniach i możliwościach. O kreacyjnej mocy umysłu, usiłującego przezwyciężyć narzucone mu bariery. Już otwierająca sekwencja – kalejdoskop słów i obrazów, znaków i desygnatów – daje nam to jasno do zrozumienia. Norweski twórca skutecznie zaprzęga kino, medium stricte wizualne, do zapośredniczenia doznania utraty wzroku. Inny skandynawski reżyser (Lars Von Trier) w swoim słynnym filmie z wątkiem ślepoty ("Tańcząc w ciemnościach") na otwarcie dawał nam po głowie terrorem czarnego ekranu, a potem dosadnie dzielił świat swojej bohaterki na Dogma-tyczną prawdę i musicalowe fantazje. Vogt za to tka dużo bardziej skomplikowaną pajęczynę narracyjną. Dylematy epistemologii i ontologii są tu błyskotliwie przepisane na konflikty fabularne.

Ingrid (Ellen Dorrit Petersen) straciła wzrok i spędza całe dnie w mieszkaniu, czekając na powrót męża z pracy. Niby wciąż walczy, ćwicząc wizualizowanie rozpływających się w niebycie niepamięci obrazów, ale powoli zaczyna kapitulować. Mąż jest jej coraz bardziej obcy, a ona odgradza się od otoczenia słuchawkami, szukając pocieszenia w zagłuszających rzeczywistość gitarowych dźwiękach (Sonic Youth, Morrissey).

Reżyser świetnie portretuje granice świata Ingrid. Nie stroni od mechanicznych, dosłownych chwytów: kamery umieszczonej tuż za głową niewidomej czy nieuniknionego (?) czarnego ekranu. Ale Vogt nie próbuje jedynie stawiać nas w miejscu bohaterki. Grając montażem, zbliżeniami, elipsami, podkreśla on również dysonans między tym, co subiektywne, a obiektywne w jej doświadczeniu. Poziomy prawdy i wyobrażenia, przeczuć i przesłyszeń, zaczynają się coraz bardziej mieszać, a reżyser podrzuca nam jeszcze chwyty rodem z kina gatunków. Są więc elementy thrillera: kipiące od suspensu sekwencje gry w kotka i myszkę, gdy kobieta zaczyna podejrzewać, że ktoś ją podgląda. Ale jest również… komedia.



Biorąc problem utraty wzroku na serio, reżyser stara się go bowiem ogarnąć w całej rozciągłości. Dlatego oprócz scen cichego cierpienia wśród czterech ścian proponuje nam sekwencje niemal slapstickowe. Odrzucenie jednowymiarowego czarnowidztwa skutkuje bardzo szczerym i chyba dużo bliższym prawdzie obrazem ułomności. Piekło seksualnej frustracji czy strachu przed światem zewnętrznym sąsiaduje tu więc z groteską problemu trafienia szminką w usta. Humor ma przecież również właściwości kompensacyjne – a to kwestia, która chyba szczególnie intryguje reżysera.

Następujące w trakcie filmu niespodziewane poszerzenie uwagi na dwoje innych bohaterów wydaje się niepotrzebnie rozpraszać skupioną uwagę otwarcia. Miała być skupiona analiza jednostkowego doświadczenia, a dostajemy garść prawd obiegowych o cieniach wielkomiejskiej egzystencji: samotność w metropolii, ucieczka w pornografię i portale randkowe, generalny dół. Ale Vogt wie, co robi, i ostatecznie spina wszystkie wątki w klarowną całość. Artystycznych ślepych plamek brak.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones