Wywiad

Po festiwalu w Warszawie - rozmowa ze Stefanem Laudynem

- / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Po+festiwalu+w+Warszawie+-+rozmowa+ze+Stefanem+Laudynem-24779
O tym czy festiwal się udał, co nie wyszło i jak będzie wyglądał w przyszłości rozmawiamy z dyrektorem Warszawskiego Festiwalu Filmowego Stefanem Laudynem.

Filmweb: Panie dyrektorze, czy festiwal przebiegł zgodnie z oczekiwaniami? Czy wszystko się udało?
Stefan Laudyn: Tak. W tym roku mieliśmy parę nowych elementów, czy nowych projektów i udało nam się je wszystkie zrealizować. Udał się przyjazd tych najbardziej znanych gości - Sir Alana Parkera, Benta Hamera, czy Paula Coxa. Zawsze, w przypadku takich nazwisk, jest niepokój, że to się może w ostatniej chwili zmienić, ale nic takiego się nie stało. Odniosłem nawet wrażenie, że bardzo im się tu podoba. Szczególnie jestem szczęśliwy, że udała nam się pierwsza edycja filmowych targów branżowych CentEast Market. Zawsze jak zaczyna się coś robić po raz pierwszy, to jest ta niepewność, ale korzystaliśmy z pomocy osób, które mają doświadczenie w tym względzie. No i wszystko się udało.

Filmweb: No właśnie, te targi są nowością. Czy spełniły pokładane w nich nadzieje?
Stefan Laudyn: Tak. Przede wszystkim mieliśmy na targach znakomity zestaw uczestników. To są nazwiska, które zawodowcom w branży mówią bardzo wiele. Jeśli odbywa się spotkanie, w którym bierze udział dyrektor targów w Cannes i dyrektorki targów koproducenckich w Berlinie i Rotterdamie, to już jest to wydarzenie dla ludzi w branży filmowej. Poza tym jeśli odbywa się dyskusja panelowa, której jeden z uczestników ma na swoim koncie filmy Oscarowe, jeżeli udział bierze w niej udział jeden z największych rosyjskich dystrybutorów to również coś znaczy. Bardzo się cieszę, że nasze pierwsze podejście do targów, zostało potraktowane bardzo poważnie i że przyjechał tak wspaniały zestaw ludzi. Naturalnie, żeby osiągnąć cel tych targów, czyli żeby doprowadzić do większego udziału filmów z regionu w rynku, potrzeba paru lat. Potrwa więc to trochę, nim będzie widać efekty. Natomiast w tej chwili widzę, że jest ogromna życzliwość. Widzę, że to było bardzo dobre trafienie. Okazało się, że jest miejsce na rynku na tego typu przedsięwzięcie. Między innymi dlatego, że Europa Wschodnia po prostu stała się modna.

Filmweb: Udało się sprzedać jakieś filmy? Jednym słowem, czy były owocne?
Stefan Laudyn: To są rozmowy pomiędzy sprzedawcami, a kupującymi i pomiędzy producentami, a selekcjonerami festiwali. I to nie jest tak, że umowy są podpisywane podczas trwania targów. To, co istotne, to to, że ci ludzie mogli się spotkać, że mogli obejrzeć te filmy, że te filmy bardzo się podobały. No i teraz, jak sądzę, w ciągu najbliższych miesięcy będziemy znali podsumowania. Nie dalej jak wczoraj rozmawiałem z selekcjonerem festiwalu Mar del Plata w Argentynie i już wiem, że pokażą tam co najmniej dwa filmy, które widział na naszych targach. Była też bardzo ciekawa rozmowa z przedstawicielem targów w Berlinie, też prawdopodobnie pokażą coś z targów, z tym, że proszę pamiętać - nie podejmuje się ostatecznych decyzji tuż po obejrzeniu filmu.

Filmweb: Czy wśród tych filmów, które się przebiły są jakieś polskie tytuły? Czy nasze kino ma szansę zaistnieć na festiwalach?
Stefan Laudyn: Myślę, że szansa jest, natomiast polskie filmy zaczną się przebijać, gdy wróci moda na polskie kino. Polskie filmy zniknęły z mapy świata wraz ze śmiercią Krzysztofa Kieślowskiego. I poza chlubnymi wyjątkami, takimi jak filmy pana Stuhra we Włoszech, czy filmy pana Wajdy na przykład w Japonii, polskie filmy nie istnieją w kinach zagranicą w ogóle. I musimy sobie z tego zdawać sprawę, że filmy z naszego kraju, niezależnie od tego jak ogromny mają budżet i jak popularne są tutaj, to za granicą są zjawiskiem niszowym.

Filmweb: Jak można to zmienić? Jak ten festiwal może to zmienić...
Stefan Laudyn: To można zmienić przez lata pracy. Część tej pracy żeśmy wykonali, natomiast wkraczamy w zupełnie nowy obszar, czyli obszar zachęcania do zakupu tych filmów. Dotychczas zajmowaliśmy się promocją festiwalową, z bardzo dobrymi skutkami zresztą. Filmy które tu pokazywaliśmy trafiały na największe imprezy. To jest ogromne wyzwanie. Sądzę, że jeśli mamy myśleć o tym poważnie to musimy mieć istotnych sprzymierzeńców. Wszystko wskazuje jednak na to, że coś może się udać. A to głównie dlatego, że jesteśmy coraz poważniej traktowani przez polskie środowisko filmowe, które na początku tak się nam przyglądało, jakbyśmy robili jakieś dziwne rzeczy. To co robimy, robimy zgodnie z zasadami sztuki i z międzynarodowymi standardami. Znam je bardzo dobrze, bo od 15 lat moimi głównymi partnerami są zagraniczni profesjonaliści, od których nauczyłem się tego co robimy.

Filmweb: Wracając do targów, czy one mają konkurować z innymi w Europie, czy też mają się uzupełniać z Marche du Filme w Cannes, czy CineMart w Rotterdamie?
Stefan Laudyn: Ja nie myślę o konkurencji. Targi w Cannes to jest największa impreza branżowa na świecie. Takich imprez jest na świecie przynajmniej kilka.

Filmweb: Jaka będzie w takim razie ich rola? Gdzie jest miejsce na polskie targi?
Stefan Laudyn: To będzie nisza. Ja myślę, że te targi pomogą zawiązać jakieś lokalne koprodukcje. W tej chwili kraje z Europy Wschodniej produkują filmy głównie z Niemcami i z Francją, dlatego, że tam są pieniądze. To jest, jak sądzę bardzo długi i żmudny proces. Natomiast trzeba było powiedzieć pierwsze słowo. My będziemy te targi kontynuować.

Filmweb: Do kogo one są skierowane?
Stefan Laudyn: One są skierowane z jednej strony do polskich profesjonalistów, z których bardzo niewielu umie się poruszać po międzynarodowym rynku filmowym. Z drugiej strony mają zainteresować branżę filmową z zagranicy, czyli selekcjonerów festiwalowych, dystrybutorów i producentów. Chodzi nam o to, żeby zwrócili większą uwagę na filmy z Polski, na filmy w regionie. Dodam, że te filmy stanowią margines marginesu. Dwa i pół roku temu na konferencji w Salonikach w Grecji, podano do publicznej wiadomości informację na temat udziału w rynku krajów z Europy wschodniej w krajach ówczesnej Unii Europejskiej, czyli jeszcze przed rozszerzeniem. Wyszło, że to było 0,02 %. Jeśli spojrzymy na statystyki w takich krajach jak Polska, Czechy i Węgry to okaże się, że filmy z krajów Europy zachodniej, z krajów dużych takich jak Wielka Brytania, Francja, czy Niemcy to jest zwykle kilka procent rynku. To jest ogromna dysproporcja. Zależy nam między innymi na tym, żeby choć trochę ją zmniejszyć. Nie mamy w Polsce ani tak wielkiej produkcji jak w dużych krajach, ani tak wielkich gwiazd. Natomiast mamy interesujące tematy. Wierzę zwłaszcza w to, że najlepszym rynkiem dla filmów z Europy Wschodniej, jest Europa Wschodnia. Jak polscy reżyserzy zaczynają myśleć o karierze to przede wszystkim wyjeżdżają do Paryża jak Polański, czy wyjeżdżają do Los Angeles jak Agnieszka Holland, bo tam jest Mekka. Tam są te wielkie produkcje, najdoskonalsza technologia, najwyższe budżety. Natomiast filmy wymyślone tutaj najbardziej się podobają w tym regionie. Tutaj widzę ich szansę. Nie sądzę, żeby było tak, żeby polskie filmy mogły liczyć na to, że na przykład 50% budżetu będzie pochodziło, ze sprzedaży zagranicznej, ale kto wie, może 10, może 15.

Filmweb: Jak to jest więc z polskimi filmami na festiwalu. Czy jest ich za dużo, za mało, jak z nimi jest?
Stefan Laudyn: Na samym festiwalu w Warszawie pokazujemy bardzo wybrane filmy. Mieliśmy w tym roku trzy fabuły i kilka filmów krótkometrażowych. I są przyjmowane świetnie. Reżyserzy, którzy tutaj pokazują swój film, wiedzą, że to jest zupełnie inna publiczność niż w Gdyni. Dlatego, że tam jest środowisko filmowe, to są dziennikarze filmowi, a tutaj jest ta prawdziwa, bardzo wyrobiona publiczność. W związku z czym ten kontakt z widzami jest dla reżyserów bardzo ważny.

Filmweb: Dlaczego tylko trzy? Nie udało się wybrać więcej, nie było?
Stefan Laudyn: Dałoby się wybrać wszystkie, natomiast ja uważam, że to są najbardziej interesujące filmy jakie powstały, kilka jeszcze filmów zaprosiliśmy do udziału w targach, ich było osiem. Oglądam większość polskich filmów i prawie wszystkie na długo przed festiwalem w Gdyni. W związku z tym mam czas i możliwość wyboru. Na festiwalu nie znalazł się "Komornik" Feliksa Falka, a to z powodów regulaminowych. To jest film, przed którym jest duża festiwalowa kariera i przytrzymaliśmy ten film na targi.

Filmweb: Panie dyrektorze. Mamy Polski Instytut Sztuki Filmowej, mamy niedawną konwencję UNESCO chroniącą kulturę narodową poszczególnych państw, czy pan jako dyrektor Festiwalu nie czuje jakiejś misji wspierania polskiego kina?
Stefan Laudyn: Mi na tym bardzo zależy. Co roku w Polsce pojawia się jeden, czasami dwa, czasami trzy filmy, które warte są tego, żeby zobaczyli je ludzie za granicą. W zeszłym roku na przykład pracowaliśmy z filmem "Wesele". Z bardzo dobrym skutkiem dla filmu, na wielu festiwalach filmowych, w tym czterech z najwyższej półki, czyli Locarno, Mar del Plata, Moskwie i Karlovych Varach. Teraz będziemy zwracali jeszcze większą uwagę na aspekt handlowy. W przypadku tych filmów, które pojawiają się w tym roku, czy pojawiają się w przyszłości istotne jest, żeby film miał dobrego sprzedawcę. Rynek jest tak urządzony, że producent, który sam próbuje sprzedać swój film na straconej pozycji, zwłaszcza producent nieznany. Handlem filmami zajmują się wyspecjalizowane firmy. Kilka z nich ma w swoim katalogu filmy z Europy wschodniej i być może do nich powinniśmy się zwrócić. Natomiast druga droga jest taka, żeby w Polsce stworzyć firmę, która zajmowała by się handlem filmami, która by działała zgodnie ze światowymi standardami. W tej chwili takiej firmy nie ma.

Filmweb: Więc nie uważa pan by brakowało polskiego wkładu w tegoroczny Festiwal?
Stefan Laudyn: My jesteśmy w takiej sytuacji, że organizujemy nasz festiwal tuż po festiwalu w Gdyni. W związku z tym powtórzenie festiwalu polskich filmów, moim zdaniem, nie miałoby sensu. Nasi widzowie przyzwyczajeni są do tego, że w Warszawie pokazuje się filmy wybrane, głównie zagraniczne, natomiast na pewno nie zależy mi na tym, żeby festiwal warszawski był Gdynią 2.

Filmweb: Czego w takim razie, jeśli nie polskich filmów, brakowało na festiwalu?
Stefan Laudyn: To nie mnie oceniać. Ja jestem naprawdę zadowolony. To była naprawdę ciężka praca. Porwaliśmy się na bardzo wiele projektów. Nie wszystkie były widoczne dla widzów. Na przykład targi to była impreza o której istnieniu większość widzów nie zdaje sobie sprawy. Tak samo zajęcia warsztatowe, czy wykłady. Na przykład na początku festiwalu odbyły się warsztaty Scene Insiders prowadzone przez londyńską firmę The Script Factory, pod koniec było spotkanie z Sydem Fieldem, wielkim guru od scenariuszy. Były zajęcia, spotkania z dziennikarzami filmowymi i naprawdę sporo się działo. Poza tym niektórzy goście mieli w programie spotkania profesjonalne dotyczące bieżących spraw zawodowych, bądź rozmów o przyszłości. Także bardzo dużo robimy poza samymi pokazami filmów, czy też spotkaniami reżyserów z publicznością. No, ale tak się dzieje na wszystkich poważnych imprezach.

Filmweb: No tak, ale to są imprezy skierowane dla określonych grup, dla profesjonalistów, dla filmowców, dystrybutorów, producentów. Co z dodatkowymi imprezami dla widzów?
Stefan Laudyn: W tym roku mieliśmy na przykład warsztaty montażowe, które organizujemy po raz drugi i myślę, że będziemy je kontynuować - znakomita lekcja kina prowadzona przez pana Jarosława Barzana z Polskiego Stowarzyszenia Montażystów. Jeśli uznamy, że możemy wprowadzić jakiś nowy element, na którym mogą skorzystać widzowie to naprawdę tak zrobimy.

Filmweb: Są już jakieś plany?
Stefan Laudyn: Teraz mamy taki okres, kiedy w ciągu kilku miesięcy będziemy je wymyślali. W tej chwili cieszymy się, że festiwal się zakończył, że wszystko się udało. Naprawdę mamy poczucie wykonani dużej pracy, ale też poczucie satysfakcji.

Filmweb: Czy ten festiwal pokazał, że należy wprowadzić jakieś zmiany?
Stefan Laudyn: Co roku zmieniamy coś na festiwalu. Poza tym, że jesteśmy organizatorami festiwalu, to jesteśmy także obserwatorami, którzy wiedzą na temat festiwalu więcej. Wszystkie działy, które pracują przy festiwalu dzielą się swoimi uwagami i zawsze można coś zrobić lepiej. Poza tym świat się zmienia. Wiele podróżując obserwuję co się dzieje co się dziej na festiwalach, obserwuję jakieś nowinki technologiczne, czy rozwiązania organizacyjne i te najlepsze są implementowane.

Filmweb: To w którą stronę pójdzie teraz festiwal? Jak drogę sobie wyznaczył?
Stefan Laudyn: Staramy się, żeby festiwal szedł bardzo powoli, żeby nie było jakichś radykalnych zmian z roku na rok. Dokąd zmierza? Zmierza w tym kierunku, żeby być jeszcze bardziej rozpoznawalnym w Europie, czy na świecie. Żeby działać zgodnie z międzynarodowymi standardami... Żeby być imprezą dobrze zorganizowaną i przyjazną.

Filmweb: Gdyby pan zamknął oczy i wyobraził sobie Warszawski Festiwal za 10 lat to jaki by on był?
Stefan Laudyn: Chciałbym, żeby ten festiwal nie był zbyt duży, dlatego, że on ma jeszcze cechy takiego małego przyjaznego festiwalu. To znaczy każdy gość przyjeżdżający na festiwal czuje się jeszcze częścią pewnej społeczności. To jest możliwe jeszcze, kiedy w tym samym czasie jest na festiwalu jakaś ograniczona liczba gości. W momencie, kiedy na festiwalu pojawiają się tysiące gości...

Filmweb: Toronto...
Stefan Laudyn: Toronto, Cannes, czy Berlin to wtedy trudno mówić o jakimś poczuciu społeczności i tego zdecydowanie chciałbym uniknąć. To jest jedna z dobrych rzeczy, które mamy na festiwalu, to że nasi goście przyjeżdżający na festiwal wiedzą, że o nich dbamy, wiedzą, że mają z nami organizatorami bezpośredni kontakt. Wiedzą, że nasz pobyt na festiwalu nie ogranicza się do przekazania identyfikatora i materiałów festiwalowych. To co jest ważne to bardzo miły, życzliwy kontakt człowieka z człowiekiem. I tego na pewno nie chciałbym, żebyśmy zatracili.

Filmweb: No to jakie wnioski udało się wyciągnąć tak na gorąco, tuż po zakończeniu festiwalu?
Stefan Laudyn: Wnioski, że trzeba robić dalej. To jest główny wniosek. Zawsze jak się pojawia taki festiwal to jest to rok pracy dla grupy ludzi, dla bardzo dużej grupy ludzi i to jest kilka miesięcy naprawdę intensywnej pracy. Zawsze jak się coś uda zrobić to najistotniejszy wniosek zawsze jest taki, by zrobić to jeszcze raz. Tak więc nie mamy cienia wątpliwości, że powinniśmy robić festiwal, że powinniśmy wybierać filmy tak jak wybieramy, czyli nie iść na kompromisy, a przy tym my nie staramy się sięgać po rzeczy ekstremalne, czy radykalne. Bo my wybieramy filmy dla publiczności, a nie dla jakiejś garstki awangardzistów, czy eksperymentatorów.

21 października 2005

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones