Relacja

Regiofun: Filmowa Europa na Śląsku

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Regiofun%3A+Filmowa+Europa+na+%C5%9Al%C4%85sku-90172
Otwierając 3. Międzynarodowy Festiwal Producentów Filmowych REGIOFUN, Grażyna Torbicka zażartowała, że jeśli ma być naprawdę regionalnie, powinna raczej "godać", niż wypowiadać się poprawną polszczyzną. Choć sama pochodzi ze Śląska, nie zdecydowała się jednak na gwarzenie. Mimo to katowicka impreza, zrodzona z (unikalnej na skalę światową) idei nadania twarzy osobie producenta filmowego, i tak dość silnie zaznaczyła swoją geograficzną przynależność. Ale choć słowo "regio" w nazwie może odstraszać skojarzeniami z Cepelią, klimat był światowy – zresztą z godnie z tegorocznym hasłem imprezy: "Brand Europa". W ciągu pięciu festiwalowych dni można było doświadczyć, jak na filmowej płaszczyźnie styka się lokalne z globalnym, śląskie z europejskim.



Producenci z całego świata zjechali się do Katowic, żeby zaprezentować polskim widzom swoje filmy, a także wziąć udział w szeregu spotkań i prezentacji, na których wymieniali się doświadczeniami. Młodzi adepci tego fachu mieli na specjalnych warsztatach szansę zdobyć cenne wskazówki od starszych, bardziej doświadczonych kolegów. Podczas forum dotyczącego koprodukcji można było dowiedzieć się, jak skomplikowanym procesem jest pozyskiwanie międzynarodowych funduszy na realizację projektów filmowych. Wśród panelistów był m.in. Ole Wendorf-Ostergaard z Platige Image, który opowiedział o finansowaniu "Antychrysta" Larsa von Triera. Oprócz szczegółów technicznych uczestnicy usłyszeli również m.in. anegdotę o tym, jak produkcja filmu o mały włos nie została wstrzymana, kiedy pewien objęty ochroną rzadki gatunek ptaka uwił sobie gniazdo nieopodal planu filmowego, uniemożliwiając ekipie pracę.

Nie poprzestano jednak na samym "gadaniu"; REGIOFUN zabrał też swoich uczestników na wycieczki. Producenci mogli zwiedzić lokalne atrakcje turystyczne, natomiast widzowie mieli szansę na wybranie się śladami ekipy filmu "Jesteś bogiem". Specjalna trasa turystyczna "Tam, gdzie Magik chadzał piechotą" pozwoliła zobaczyć na własne oczy miejsca, gdzie nie tylko tworzyła się historia zespołu Paktofonika, ale i powstawały zdjęcia do jej wersji kinowej. Wersji, która stanowi przykład niezwykłego sukcesu produkcji ulokowanej właśnie na terenie Śląska. Wyświetlany przed każdym z festiwalowych seansów materiał promocyjny sugerował zresztą, że filmowy potencjał regionu jest jeszcze większy i bez problemu mogłyby powstać tu nie tylko "Incepcja", "Braveheart" czy "Titanic", ale i… zapis z lądowania człowieka na Księżycu.



Najważniejszym punktem programu REGIOFUN były jednak same filmy – a znalazło się ich tam ponad 70. Zebrane w kilku sekcjach międzynarodowe produkcje okraszone zostały przez dwa polskie tytuły wyświetlone na – odpowiednio – otwarcie i zamknięcie imprezy: "Mój rower" Piotra Trzaskalskiego oraz "Pokłosie" Władysława Pasikowskiego. Tak od siebie różne jako dwie wersje opowieści o synach konfrontujących się z grzechami ojców, filmy te zarysowały szerokie spektrum stylistyczne, z jakim przyszło spotkać się publiczności festiwalu. Wyznaczyły również punkt odniesienia dla pozostałych seansów. To ważne, że festiwal promujący w świecie swój region – nie tylko Śląsk, ale i Polskę – udowodnił, że rodzime produkcje trzymają wysoki poziom; czy jest to ciepła przypowieść o międzyludzkich relacjach, czy mroczny kryminał o potwornej zbrodni sprzed lat.

Bez wątpienia w centrum imprezy znajdował się jednak konkurs filmów pełnometrażowych. Jak to zazwyczaj z konkursami – było różnie, ale taki już ich urok. A nieraz opłacało się podjąć ryzyko. Zwycięzcą okazało się "La lapidation de Saint Etienne" (reż. Pere Vilà Barceló), którego niestety nie udało mi się obejrzeć. Jury pod przewodnictwem producenta Dariusza Jabłońskiego podjęło decyzję jednogłośnie, tak  argumentując swój wybór: film prowadzi surową i rygorystyczną narrację. Czyste kino przywodzące na myśl Bressona, ukoronowane porywającym wykonaniem roli głównej. Odważny wybór producenta, bez kompromisów na polu treści i formy. 



Nagroda publiczności trafiła w ręce twórców "Miłości z księżyca". Film w reżyserii Veita Helmera to rzeczywiście prawdziwy crowd-pleaser, a przy tym produkcja bardzo umiejętnie grająca atutami swojej nietypowej scenerii. Humor rodzi się tu przede wszystkim z lokalnej specyfiki i jej nieprzystawalności do standardów zachodniej kultury. Akcja rozgrywa się bowiem na stepach Kazachstanu, w bezpośrednim sąsiedztwie kosmodromu Bajkonur. Co rusz lądują tu kolejne kosmiczne odpady, a lokalna tradycja mówi, że można zatrzymać, cokolwiek spadnie z nieba. Szczątki przedmiotów z kosmodromu stają się zatem przedmiotem walki między tubylczymi plemionami, które żyją z handlu owocami tego szczególnego zbieractwa. Komizm pozwala przeprawić się twórcom przez parę mielizn fabularnych i jest w zasadzie głównym atutem filmu. Samo zawiązanie akcji jest zresztą intrygujące: pewnego dnia bowiem z nieba spada… piękna francuska astronautka.

Warte uwagi było też belgijskie "Morze Północne, Teksas" (reż. Bavo Defurne). To sfotografowana w intensywnych kolorach, spowita oparami nostalgii opowieść o seksualnym dojrzewaniu młodego Pima. Beznadziejnie zakochany w swoim najlepszym przyjacielu Gino, chłopak poznaje smak pierwszych erotycznych doznań i pierwszych miłosnych zawodów. Sieć źle ulokowanych uczuć komplikuje się, gdy do tej romantycznej szarady wkracza przybyły do miasta Zoltan oraz kobiety – siostra Gina i matka Pima. Opowiedziane jest to wszystko z wrażliwością na szczegół – poprzez śledzenie ukradkowych spojrzeń wymienianych przez bohaterów i uważną rejestrację uprawianych przez nich godowych rytuałów. Zaglądając do szkatułki z pamiątkami Pima i patrząc na jego tworzone pod wpływem chwili szkice, widz uświadamia sobie uniwersalność doświadczeń chłopca –  cennych, bo tak ulotnych.

 

Słabsze, ale wciąż interesujące, okazały się "Isole" Stefano Chiantiniego oraz "Operation Libertad" Nicolasa Wadimoffa. W "Isole" mamy historię uczucia rodzącego się między parą outsiderów. Mieszkający nielegalnie we Włoszech Ivan i milcząca pszczelarka Martina (Asia Argento) powoli i wbrew nieprzyjaznemu otoczeniu nawiązują ciche porozumienie, ale ich największym wrogiem okazuje się nie lokalna społeczność, a formalna niewyraźność filmu. "Operation Libertad" z kolei zaprzepaszcza interesujący punkt wyjścia i starania zdolnej ekipy aktorskiej. Opowieść o grupie lewicowych rewolucjonistów napadających pod koniec lat 70. na bank w Zurychu traci wszelką wiarygodność, bo twórcy stylizują ją na paradokument. Voyeurystyczna konwencja zawala się, gdy realizacyjne zabiegi (m.in. montaż, udźwiękowienie) obnażają szwy tej symulacji. Szkoda, bo gdyby to pęknięcie stematyzować, mógłby wyjść ciekawy hołd dla kina Godarda z jego lewicującego okresu.

By zrównoważyć konkursową ruletkę, organizatorzy REGIOFUN zaproponowali swojej publiczności garść pewniaków. Stąd w programie festiwalu sekcja "RegioCannes", prezentująca wybór produkcji, jakie w tym roku gościły na francuskiej imprezie, a wśród nich: "Miłość" Michaela Hanekego (która zgromadziła największe tłumy), "Za wzgórzami" Cristiana Mungiu, "Holy Motors" Leosa Caraxa i "We mgle" Siergieja Loznitsy. Stąd również sekcja "Brand Europa", w ramach której przybliżono wybitne dokonania kina europejskiego – zarówno nowe, jak i stare. Celem było pokazanie, że filmowa Europa wciąż ma się dobrze, a obraz siebie samej, który tworzy, jest – zwłaszcza dziś – niezwykle różnorodny. Obok "Królika po berlińsku" Bartosza Konopki czy "Melancholii" Larsa von Triera zobaczyć można było prawdziwe klasyczne perełki – m.in. "Amarcord" Federico Felliniego czy "Atalantę" Jeana Vigo. Pokazy te były tym bardziej unikalne, że odbyły się przy udziale lektora, czytającego na żywo listy dialogowe.

A to i tak ledwie czubek góry lodowej. Były w tym roku w Katowicach jeszcze filmy krótko- i średniometrażowe (w konkursie i panoramie), panorama filmów pełnometrażowych, projekcje dla najmłodszych, koncerty (Marii Sadowskiej i grupy Pokahontaz)… W przyszłym roku festiwal ma potrwać o jeden dzień dłużej niż w 2012. Tym bardziej warto będzie się pojawić.
 

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones