Relacja

Rotterdam 2012: Seks, podróż, jajko i kamień

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Rotterdam+2012%3A+Seks%2C+podr%C3%B3%C5%BC%2C+jajko+i+kamie%C5%84-82052
W minioną niedzielę zakończył się 41. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Rotterdamie. To najpopularniejsza impreza w Europie (350.000 biletów w roku 2011!), choć wciąż w naszym kraju niedoceniana. To tam zadebiutował swoim pierwszym filmem Christopher Nolan, to właśnie tam podarowano drugą młodość czerwonym westernom i południowoazjatyckim horrorom.

Festiwal w Rotterdamie to impreza w zasadzie nieobecna w polskich mediach i rzadko odwiedzana przez rodaków – choć moim, i nie tylko, zdaniem, jest jedną z kilku najważniejszych na świecie. Nie tylko dlatego, że IFFR cieszy się największą publicznością w Europie (350.000 biletów w zeszłym roku) i olbrzymią liczbą filmów (razem z krótkimi metrażami – 600 utworów w tym roku), w tym sporym udziałem premier (blisko 1080). Przede wszystkim to festiwal z misją – wspomaga rozwój kina artystycznego w krajach trzeciego świata, czemu służą rozmaite inicjatywy, z Hubert Bals Fund (granty na etapie developmentu) i Cinemart (rynek pitchingowy i producencki) na czele.

Częścią misyjnej działalności festiwalu jest też pokazywanie rzadko obecnych filmów awangardowych, niszowych, małych. I zatrudnianie kilkudziesięciu wszędobylskich, aktywnych i kompetentnych selekcjonerów, których IFFR potrafi wysłać nawet na pół roku do Afryki. To festiwal wskazujący interesujące zjawiska (np. kino/moda, filmy na żywo, Afryka/Chiny) i odkrywający zapominanych reżyserów i kierunki (np. Agustí Villaronga, F. J. Ossang, czerwone westerny, południowoazjatyckie horrory).

Kończąc te okrzyki i uniesienia, przejdźmy do tego, co odróżnia Rotterdam od festiwalowej konkurencji, czyli do clou programu – konkursu głównego. Co dlań specyficzne, to dopuszczanie tylko pierwszych i drugich filmów. Brakuje więc jakichkolwiek wielkich nazwisk. W tym roku o trzy równorzędne TigerAwards (i 15.000 euro) walczyło piętnaście filmów, w tym po raz pierwszy od dawna obraz polski – "Z daleka widok jest piękny" (reż. Anka Sasnal i Wilhelm Sasnal). Jury w składzie: LudmilaCvikova (wieloletnia programerka IFFR), Tine Fischer (dyrektorka CPH: DOX), Helena Ignez (legendarna aktorka i producentka brazylijska), Eric Khoo (singapurski reżyser, ostatnio Tatsumi) i Samuel Maoz (twórca izraelski debiutujący Libanem) całkiem słusznie zdecydowało o przyznaniu nagród następującym filmom wyreżyserowanym wyłącznie przez kobiety!

 
"Z daleka widok jest piękny"

Korowód laureatek otworzyła Dominga Sotomayor z Chile. Jej "Od czwartku do niedzieli" to kameralna opowieść o rozpadzie rodziny widzianej z perspektywy dwójki małych dzieci, z perspektywy tylnych siedzeń samochodu podczas wycieczki na północ kraju. Jak opowiadała reżyserka: "Przeglądałam zdjęcia z rodzinnych wypraw i znalazłam ujęcie dzieciaków na dachu Seata. Spodobała mi się biegunowość tego kadru: my na zewnątrz, a rodzice w środku samochodu. Poczułam, jakie to niesamowite i niebezpieczne zarazem. (...) Ta historia jest w pewien sposób autobiograficzna, moi rodzice faktycznie się rozstali, ale nie mieliśmy dokładnie takiej podróży. Kiedy zobaczyli film, zareagowali bardzo emocjonalnie, mój zazwyczaj krytyczny ojciec płakał".

Dominga Sotomayor fantastycznie poprowadziła aktorów, pozwalając na improwizację, ale i precyzyjnie rozpisując kluczowe dialogi – o kochance męża, jego wyprowadzce, dzieleniu majątku. Reżyserka konsekwentnie rozegrała też kontrast między klaustrofobicznym wnętrzem samochodu a coraz bardziej rozległymi i jałowymi krajobrazami północnego Chile. To właśnie tam rozegra się kulminacyjna scena zagubienia (ucieczki?) żony, poszukiwań prowadzonych przez resztę rodziny i nocy spędzonej na pustyni, po której nic nie będzie już takie, jak dawniej.

"Jajko i kamień" ("Egg and Stone", Huang Ji, Chiny, 2012) okazał się filmem jeszcze subtelniejszym. Główną bohaterką jest nastolatka pozostawiona przez swoich rodziców pod opieką rodziny na prowincji. Nie ma tam łatwego życia: wujek zapędza ją do roboty, jego żona ciągle gdera, a matka nie odbiera telefonów. Przede wszystkim jednak dziewczyna zmaga się z seksualnym dojrzewaniem i nerwowym oczekiwaniem na pierwszy okres, tak jak w długim, otwierającym ujęciu z jej subiektywnego punktu widzenia na drżące i zaciśnięte nogi. Prawdziwą przyczynę jej lęków poznajemy na końcu filmu, kiedy okazuje się, że padła ofiarą kazirodczego gwałtu, a wujostwo cynicznie zastanawia się, czy powinna poddać się aborcji czy jednak urodzić i pozostawić dziecko ich opiece. Reżyserce udało się pokazać nieczęsto obrazowaną sytuację kobiet we współczesnych Chinach w bardzo minimalistyczny sposób: wiele scen kryje się w mroku, a symbole nie dają się jednoznacznie odczytać. Są jednak i nawiązania dowcipne, gdy bohaterka robi podpaskę ze... starochińskiego traktatu o miesiączce. Właśnie ta obecność antycznej tradycji w naszej rzeczywistości stanowi o oryginalności głosu Huang Ji. 


"Jajko i kamień"

Młody wiek autorki oraz temat inicjacji są jedynym wspólnym mianownikiem z trzecim zwycięzcą tegorocznego IFFR.  "Klip" ("Clip", reż. Maja Miloš, Serbia 2012) to bowiem drapieżny, paradokumentalny film o nastolatce uciekającej od przewlekle chorego ojca i matki cierpiętnicy w alkohol i seks, rejestrującej swoje eskapady telefonem. Reżyserka tak tłumaczyła swoje motywy: "Nasze społeczeństwo jest obecnie zdeterminowane kombinacją zagubionych wartości i totalnej apatii. Starsze pokolenie pozostaje uparcie konserwatywne, a młodzi buntują się poprzez wchodzenie w superintensywne relacje. (…) Pracowałam nad tym filmem trzy lata. Dwa lata temu zaczęłam casting, a przez cztery miesiące przed kręceniem dużo rozmawialiśmy i próbowaliśmy. (…). Rozmawiałam z setkami młodych ludzi w wieku 14-16 lat, z których jakieś 80% miało doświadczenie z amatorskimi filmikami seksualnymi zamieszczanymi online". Film Mai Miloš ocieka seksem i szokuje ekshibicjonizmem, co podkreślają ostra klubowa muzyka oraz wyzywające stroje i makijaże. Bohaterowie zatracają sie w nihilistycznej aktywności: upijają do nieprzytomności, wymiotują, demolują szkoły i mieszkania. Kluczowa zdaje się scena, gdy zakochana w klasowym przystojniaku dziewczyna po wielu upokorzeniach w końcu go zdobywa i wyznaje miłość, a on reaguje na to poirytowaniem i warknięciem, żeby lepiej nauczyła się w końcu robić loda. Buzująca krew i sperma kontra słaby ojciec, wycieńczona matka, rozpamiętujący dziadkowie. Reżyserka kładzie grubo farbę i dobiera mocne kontrasty, lecz ów brak półcieni nadaje uroku jej żywiołowemu filmowi.

 
"Klip"

Z innych filmów konkursowych warto wyróżnić dwa. Paradokumentalny i autobiograficzny, lecz znacznie bardziej subtelny "Głos mojego ojca" ("Voice of My Father", reż. Orhan Eskiköy i Zeynel Doğan, Turcja/Niemcy 2011) traktuje o trudnych relacjach między rodzicami i synami w kurdyjskiej części Turcji. Z kolei "Romance Joe" (Lee Kwang-Kuk, Płd. Korea 2011) to słodko-gorzka, autotematyczna historia o opowiadaniu i wspominaniu, której głównym bohaterem jest reżyser w kryzysie twórczym. Nie tak jednoznacznie wypada ocena dwóch epigońskich filmów: "Południowy zachód" ("Southwest", reż. Eduardo Nunes, Brazylia 2011) i "L" (Babis Makridis, Grecja 2012). Pierwszy to piękna, paronamicznie sfotografowana baśń o cyklu życia na prowincji, jednak twórca zbyt wiele czerpie z estetyki Béli Tarra. Druga opowieść o perypetiach zawodowego i oddanego kierowcy w swoim aforystycznym stylu próbuje dyskontować język Giorgosa Lanthimosa, co w kontekście "Kła" i "Attenberg" zakrawa już na manierę nowego greckiego kina.

Na szczęście, IFFR to nie tylko konkurs, a w pozostałych sekcjach działo się sporo ciekawych rzeczy. By dać wyobrażenie o charakterze festiwalu, warto wymienić choćby parę szalonych projektów z programu For Real. Warsztaty Home Movie Factory prowadzone przez Michela Gondry’ego nawiązywały do jego do "Be Kind Rewind": małe grupki uczestników kręciły no-budgetowe filmiki kamerami wideo w dekoracjach i kostiumach przygotowanych przez francuskiego mistrza. W ramach Eye Trap Germane Kruip z kolei orkiestra Metropole zagrała na żywo do obramowanego niczym filmowy ekran... widoku rotterdamskiego portu. Z retrospektyw spore zainteresowanie wzbudziły niezależne brazylijskie erotyki ze studiów znanych w latach 60.-70. jako "Boca de Lixa" ("Mouth of Garbage") oraz zaangażowane dokumenty chińskich dysydentów ("Ai Weiwei Café" i "Hidden Histories") czy filmowe jaskółki arabskiej wiosny z Egiptu i Syrii ("Power Cut: Middle East").

Czy jest na świecie inne takie miejsce, gdzie wszystkie te filmy i projekty mogłyby się spotkać?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones