Wywiad

Szukam nowej jakości w kinie - wywiad z Patrykiem Vegą

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Szukam+nowej+jako%C5%9Bci+w+kinie+-+wywiad+z+Patrykiem+Veg%C4%85-21288
Filmweb: Masz za sobą już dwa seriale dokumentalne "Prawdziwe psy" i "Taśmy grozy", które poświęcone były pracy policjantów. Teraz ponownie wracasz do tego tematu w swoim debiucie fabularnym. Dlaczego? Czy w filmach telewizyjnych nie wyczerpałeś jeszcze tematu?
Patryk Vega: Seriale dokumentalne nie pozwoliły mi na pokazanie większości rzeczy. Gdybym chciał oddać prawdę o tych ludziach, musiałbym stworzyć coś w rodzaju reality show, pokazującego ich życie 24 godziny na dobę. Tyle, że wówczas żadna telwizja nie zgodziłaby się na wyemitowanie tych materiałów, a nawet jeśli, to po emisji połowa z policjantów poszłaby siedzieć. Obraz policji, który poznałem, był na tyle wstrząsający i kompletnie nieznany dla widza, że postanowiłem pochylić się na tym, wydawałoby się "ogranym" tematem i zrobić film fabularny, którego nie skrępuje żadna cenzura.

Filmweb: "Pitbull" na tle filmów policyjnych wyróżnia się całkowitą rezygnacją ze scen pościgów, czy efektownych strzelanin. Dlaczego?
Patryk Vega: Świadomie zrezygnowałem z mocno wyeksploatowanych scen akcji i pościgów na rzecz realizmu. "Ekstradycja", czy "Brudny Harry" to filmy, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego. W żadnej policji nie ma samotnych bohaterów. Praca stróżów prawa oparta jest na działaniu zespołowym. "Samemu to można zgasić światło" – jak mówi jeden z moich bohaterów. Dlatego zdecydowałem się pokazać w "Pitbullu" losy aż pięciu policjantów. Uznałem, że w ten sposób będę w stanie w wiarygodny sposób przedstawić ten świat.

Filmweb: Cały czas zaznaczasz, że dużą wagę przywiązywałeś do realizmu całej historii. Jednakże wizerunku policji, który pokazujesz w swoim filmie, nie można nazwać laurką. Twoi bohaterowie piją, ćpają, nie szanują przełożonych. Czy tak naprawdę wygląda codzienność w policji?
Patryk Vega: Film jest w 100% oparty na dokumentacji - żadna scena nie jest wymyślona. Ale to oczywiście nie znaczy, że wszyscy policjanci ćpają i piją. "Pitbull" to moja wersja wydarzeń - tego, co widziałem i przeżyłem. Film opowiada historię pięciu policjantów, pracowników jednego wydziału, który jest ekstremum w Policji.

Filmweb: Pierwsza wersja scenariusza powstała w trzy doby. Czy mógłbyś mi powiedzieć, jak dalej przebiegały prace nad tekstem. Od czasu napisania skryptu do rozpoczęcia zdjęć minęło sporo czasu.
Patryk Vega: Ja piszę jak schizofrenik – chodzę, gadam na głos dialogami postaci, płaczę i śmieję się razem z nimi. Najpierw przez cztery lata nosiłem w sobie pomysł, który powoli przekształcał się w historię, którą zobaczyłeś na ekranie. Kiedy poczułem, że wiem, jak ma ona wyglądać, faktycznie usiadłem do komputera i przez trzy doby, niewiele śpiąc, a głównie pijąc i paląc, stworzyłem pierwszą wersję scenariusza. Musiałem wprowadzić się w stan ogłupienia i zmęczenia, żeby przestać kombinować i wejść w rodzaj telegraficznego zapisu. I to pomogło. Powstał bardzo impulsywny, dobry tekst jak na pierwszą wersję. Prawie 80% tego materiału znalazło się w ostatecznej wersji skryptu, nad którą pracowałem już przez dłuższy okres czasu.

Filmweb: Pierwotnie "Pitbull" miał nosić tytuł "Policja", a główne role w filmie zagrać mieli między innymi Jerzy Radziwiłowicz, Krzysztof Majchrzak, Andrzej Chyra i Krzysztof Pieczyński. Jednak do realizacji tego projektu ostatecznie nie doszło. Dlaczego?
Patryk Vega: Chciałem, żeby film nosił tytuł "HWDP". Ale w Polsce o zakupie biletu do kina decyduje kobieta i obawialiśmy się, że ten tytuł będzie się kojarzył z offowym, hermetycznym kinem. Faktycznie, scenariusz był gotowy już dwa lata temu, zostali dobrani aktorzy, ekipa i obiekty. Przeprowadziliśmy nawet część prób i wtedy okazało się, że nie ma pieniędzy na produkcję. "Pitbull" nie jest typem filmu, w który zainwestować będzie chciał każdy. To mroczne, mocne kino, a w Polsce pokutuje przeświadczenie, że najlepiej zarabia się na komediach romantycznych i lekturach szkolnych. Kiedy po dwóch latach, dzięki determinacji producenta, Waldka Dzikiego, okazało się, że możemy wrócić do projektu, większość aktorów, z którymi chciałem pracować, okazała się nieosiągalna.

Filmweb: Aktorzy grający główne role w "Pitbullu" z dużym zapałem opowiadają o filmie. Wielu z nich, jak na przykład Marcin Dorociński, czy Andrzej Grabowski, na potrzeby tej produkcji zdecydowało się odmienić swój dotychczasowy image. Czy mógłbyś powiedzieć mi, jak przygotowywali się do roli. Czy opierali się jedynie na rozmowach z tobą, czy też konsultowali się z policjantami albo przechodzili specjalne szkolenia?
Patryk Vega: Andrzej Grabowski ogolił wąsy i obciął się na łyso. Marcin Dorociński spiłował sobie przedni ząb, a Stenka i Foremniak są zmienione nie do poznania. Robienie filmu jest trochę jak pieczenie chleba - proste, choć wymaga żmudnych przygotowań. 70% filmu powstaje jeszcze przed wejściem na plan, na papierze, w biurze. Jedyny element niekontrolowalny, poza warunkami atmosferycznymi, to aktor. Praca z aktorem to faktyczna jazda bez trzymanki, która jednak mi osobiście dostarcza najwięcej frajdy i satysfakcji. Każdy aktor jest innym człowiekiem, co innego lubi, na co innego reaguje. Jest instrumentem, na którym reżyser musi się nauczyć grać, żeby ostatecznie wydobyć z niego dźwięki, o które mu chodzi.
Do swoich ról aktorzy przygotowywali się w różny sposób. I nie chodzi tu tylko o wygląd zewnętrzny. Marcin Dorociński dużo przebywał z policjantami operacyjnymi, żeby zobaczyć i poczuć, na czym polega ta praca. Weronikę Rosati, by złamać w niej opory, wywiozłem do agencji towarzyskiej gdzie mogła porozmawiać z prostytutkami i podpatrzeć, jak te dziewczyny się zachowują. A potem kazałem jej na przykład wulgarnie się ubierać, chodzić po Nowym Świecie i podrywać mężczyzn. Radziła sobie świetnie. Zawód reżysera sprowadza się właściwie do manipulacji ludźmi. Aktor ma tego świadomość i na tę manipulację się godzi. Dzięki temu powstaje rodzaj dość intymnej relacji, która buduje zarówno reżysera jak i aktora. Moim zadaniem nie jest wyjaśnienie aktorowi, kim była ciotka granego przez niego bohatera, ale wywołanie w nim określonych emocji i zachowań, które chcę zobaczyć na ekranie. A wszystko po, by ludzie nie udawali niczego na ekranie, tylko przeżywali prawdziwe stany.

Filmweb: Premierze "Pitbulla" na pewno będą towarzyszyły odniesienia do "Psów" - ostatniego rodzimego filmu policyjnego, który pokazywany był na ekranach kin. Czy twoim zdaniem te dwa tytuły można w ogóle porównywać?
Patryk Vega: Nie, choć na pewno nie będę się za takie odwołania obrażał. "Psy" Pasikowskiego, choć są przykładem zupełnie innego kina, bardzo mi się podobały. Poza tym, że bohaterami obu obrazów są policjanci, nie widzę między nimi wspólnych elementów, począwszy od konstrukcji, na treści kończąc. Pasikowski opowiedział o momencie przemian, "Pitbull" jest historią o tym, co się dzieje tu i teraz.

Filmweb: Na konferencji prasowej mówiłeś, że policja nie była przychylna realizacji "Pitbulla".
Patryk Vega: To jedyna produkcja filmowa, od której policja odcięła się tak radykalnie. Zespół prasowy Komendy Stołecznej spanikował do tego stopnia, że nie pozwolił mi nawet sfilmować z zewnątrz komendy w Pałacu Mostowskich, choć ten budynek kilka razy dziennie oglądamy w "Wiadomościach".

Filmweb: Mimo sprzeciwu KSP podczas realizacji "Pitbulla" konsultowałeś się jednak z policjantami, którzy pomogli ci między innymi w tworzeniu wiarygodnych dialogów pełnych slangowych określeń.
Patryk Vega: Cały czas pozostaję w kontakcie z policjantami, z kilkoma się przyjaźnię. Bardzo pomogli mi przy tworzeniu tej historii. Dawałem im do czytania scenariusz, oni dzielili się mną swoimi uwagami na ich temat. Wszystko po to, by wyeliminować z filmu jakąkolwiek nieprawdę.

Filmweb: Czy zatem podoba im się "Pitbull"?
Patryk Vega: Jeszcze go nie widzieli, ale jestem przekonany, że ten film spodoba się chłopakom z ulicy, choć na pewno nie ich przełożonym, bo odkrywa wiele słabości instytucji Policji.

Filmweb: "Pitbull" niebawem na naszych ekranach. I co dalej? Masz już jakieś plany filmowe?
Patryk Vega: Wiosną 2006 roku rozpoczynam zdjęcia do nowego filmu. Jest to również historia bardzo mocno oparta na dokumentacji. Różnica jest taka, że nowy producent, po zobaczeniu "Pitbulla", z miejsca dał mi pieniądze na zespół osób do zbierania materiałów. Nie zamknę się w gatunku policyjnym. Chcę się rozwijać, a interesuje mnie kino od kreskówek po science-fiction. Kilka z moich projektów jest nie do zrobienia w naszym realiach. Ale jestem głęboko przekonany, że tutaj, w Polsce, możemy zrobić coś oryginalnego, czym zakasujemy Amerykanów. Wiadomo, że idiotyzmem jest ścigać się z nimi w superprodukcjach historycznych, ale możemy rywalizować kinem mikroreakcji, blisko życia. I właśnie w takim kinie chcę poszukiwać nowej jakości.

Filmweb: Dziękuję bardzo za rozmowę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones