Niestety w filmie zmieniono motyw i oskarżani nie są już producenci papierosów, ale broni. Moim zdaniem film wiele na tym traci. Ale z drugiej strony trudniej by było oddać cały wątek walki o udowodnienie, że papierosy jednak szkodzą. Dziś każdy przyzwycził się już do napisów na opakowaniu, że powodują takie albo inne dolegliwości... Jednym z wielu smaczków "Runaway jury" Grishama było właśnie to, że przypomniał w książce, że nie zawsze było to takie oczywiste... Ale cóż... rzeczywiście próba przełożenia tego na język filmowy zapewne zaowocowałaby potworną dłużyzną . No a sprzedaż broni to temat "na czasie" i zawsze budził i będzie budził emocje, jest więc znacznie bardziej widowiskowy... Rozumiem więc ten zabieg. Mimo tego mam wrażenie, że książce zrobiono "krzywdę". A różnice między historią oryginalną a filmową nie dały mi nacieszyć się filmem. Cóż, nie będę pisać czy film mi się podobał, czy nie... bo się chyba uprzedziłam już na wstępie (oglądałam go zaraz po premierze, nie wiedziałam, że zmienili główny wątek... zanim otrząsnęłam się z szoku, zobaczyłam napisy końcowe ;p).