I bynajmniej nie jest to z mej strony zarzut. Perfekcyjne połączenie obrazu i muzyki, które działa porywająco, zwłaszcza w odmiennych stanach świadomości. Nie będę pisał o samym "soundtracku" Pink Floyd, bo na ten temat powiedziano już wiele, jeśli nie wszystko. Wizualnie - arcydzieło (animacje, wykorzystane m.in. w klipie do "Another brick" - przepyszne), w warstwie znaczeniowej - miejscami może dość naiwne, Bogu jednak dzięki, że można odczytywać rzecz na wielu poziomach. Bo dla mnie najważniejsza jest tu nie antywojenna wymowa, wpychanie jednostki w stworzone przez społeczeństwo ramy, ale mur, którym od reszty świata odgradza się sam bohater - dobrowolna izolacja wynikająca z niezgody na napotkany porządek, w każdej dziedzinie, na każdej płaszczyźnie. Sceny upadku Pinka należą do tych najbardziej poruszających i intensywnych w całym filmie. Idealny concept album urzeczywistniony, bo już nie tylko fonia.