PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=642569}

Święci i żołnierze: Credo spadochroniarza

Saints and Soldiers: Airborne Creed
5,4 1 518
ocen
5,4 10 1 1518
Święci i żołnierze: Credo spadochroniarza
powrót do forum filmu Święci i żołnierze: Credo spadochroniarza

Wcale nie taki zły...

ocenił(a) film na 7

Film (a właściwie seria, bo jest to drugi po "Na tyłach wroga", a w 2014 powstali "Ludzie nieważni") opowiada o mało znanych amerykańskich epizodach II wojny światowej - nie wiem dokładnie, czy historie są inspirowane autentycznymi zdarzeniami, ale wygląda to dość wiarygodnie. Nie dopatrzyłem się jakichś rażących nieścisłości, przynajmniej nie takich, jak chociażby w "Arytmetyce diabła", gdzie Niemcy paradują w czapkach kroju radzieckich "lotniskowców" i wożą Żydów sześciokołowymi ciężarówkami (!) do obozu, w którym wolno im dyskutować z niemiecką załogą (!). Wszystko wygląda jak powinno, nawet czołg chyba jest "prawdziwy" niemiecki i wygląda jak Pz II lub III Ausf. F, a nie jakiś tam nowoczesny amerykański udający Niemca (to z nowej wersji "Die Brucke").

"Święci i żołnierze..." bronią się też niezłym aktorstwem, zwłaszcza kaprala Rossiego (Corbin Allred) i oficera Neumanna (Lincoln Hoppe). Ten pierwszy wygląda jak De Niro w "Taksówkarzu" i ma w sobie coś z faceta z dawnych lat, takiego prawdziwego, który wściekle bije się na pięści, ale i potrafi zapłakać nad poległym kumplem. Ten drugi świetnie przechodzi od czułych rozmów telefonicznych z rodziną do zimnego nadzorowania egzekucji zakładników, ale koniec końców - pozostaje w nim wciąż coś z człowieka i umie wykorzystać drugą szansę daną mu od losu/życia/Boga*

Gwiazdka (*) dlatego, że pojawia się także motyw wiary i Opatrzności, która czuwa nad wszystkimi. Wyznawcą tej teorii w wojennym piekle jest sierżant Jones, niedoszły pastor. Akurat mnie nie do końca przekonała ta postać, taka poprawna i nieco sztywna. Ekipę uzupełnia typowy amerykański G.I.Joe, który w wolnych chwilach cyka fotki i marzy o swej dziewczynie. Dopiero później w trakcie wyprawy przez pola Prowansji dołącza do nich francuska snajperka z lokalnego Resistance.

Z zarzutami malkontentów, którzy narzekają, że film jest głównie przegadany i przechodzony nie zgadzam się do końca. Jest tu i kilka potyczek z Niemiaszkami, i motyw dywersantów (nawet zgrabnie rozegrany), i powtórzona w lustrzanym odbiciu scena bezbronnej ofiary na łasce uzbrojonego wroga. Jest także scena snajperskiego konkursu, więc myślę, że nie można narzekać. Znajdzie się nawet delikatny wątek romantyczny. Co do gadek - czasami są nieco drętwe i zalatują amerykańskim patosem, ale da się przeżyć. Jedna rzecz, która mnie trochę wkurzała, to te nachalne retrospekcje, powtarzane po kilka razy, aby tępy widz zapamiętał, który z jankesów co wspomina. No i może muzyka - nie zawsze dobrana :-)

Ale ogólnie nie było aż tak źle. W "Czasie honoru" zdarza się więcej błędów, dłużyzn czy płycizn i jakoś się to ogląda. Jak na taką produkcję klasy B, bez wielkich nazwisk i budżetu, to całkiem przyzwoity film.

ocenił(a) film na 7
tepee

Popieram!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones