Film jest z 1983 roku
czyli starszy o rok ode mnie
ja jako młode pokolenie
mogę zobaczyć jak ludzie
żyli na wsi w tamtych czasach
praca ciężka w polu,
dzieci bijące się kijem,
po robocie flaszka
no można było
dostać w pysk
jak ktoś nie czyjąś babę
skubnął.
Praca w polu i zagrodzie była ciężka, ale żyło się jakoś ...lżej.
Ludzie byli inni, świat był inny, więcej spokoju, luzu, pogody ducha było wokoło.
Dziś życie pędzi szybko i nerwowo, nikt nikomu nie ufa, a świat jest coraz bardziej niespokojny.
Dzisiaj nawet sąsiad,
na ulicę nie wyjdzie,
ani nie pogada,
pamiętam jak dzieciaki, się bawiły,
na podwórku, dzisiaj pustki,
wszystko na fb siedzi.
Dzieciaki 24 godz na dobę nie rozstają się z komputerami, tabletami, smartfonami - nie wiem, co za pokolenie z nich wyrośnie.
A wielkie koncerny jak FB liczą kasę... Mark Zuckerberg jednym z najbogatszych ludzi na świecie.
no to niewiele się zmienia. dalej można w pysk dostać za skubanie czyjejś baby,piwo po pracy-obowiązkowo i myślę,że większość dzieciaków na wsi nie wisi ciągle na necie
fajny wpis :) ale "można było dostać w pysk jak ktoś nie czyjąś babę skubnął.", kawaler mógł dostać kosę, jak zagadał z panienką z sąsiedniej wsi. Życie na wsi było sielskie i anielskie, ale także okrutne i twarde, szkoda, że już nie kręci się takich filmów, jak Żeniec, Sprawa się rypła, czy Zabić Sekala,a wszystko spłyca się do poziomu Rancza. pozdrawiam
"Żeniac” jest również ode mnie starszy o jeden rok. Nie pamietam zbyt dobrze rzeczywistości końca lat 80, ale zawsze kiedy widzę ten film i nie tylko, bo także inne ukazujące lata 80, to czuję dziwną nostalgię. Odnoszę wrażenie, że na dzisiejszeJ wsi czas już nie biegnie tak leniwie i dysproporcje w tej kwestii znacznie się zatarły między np. miastem powiatowym. Małe gospodarstwa ustąpiły miejsca profesjonalnym i nowoczesnym, widać napływ ludzi z miast niezwiązanych ani z „wsią” ani rolnictwem. Nie mówię, ze to źle. Po prostu, pęd życia w mieście, chęć odpoczynku, zwolnienia tempa i nieodłączne marzenie, że „kiedyś zwolnię” sprawia, że tęsknimy za światem z ekranu, który już minął i raczej nie wróci. Po godzinie lub dwóch przypominamy sobie o obowiązkach i pracy, zapominamy o wrażeniach wywołanych seansem do czasu kolejnego, wciąż powtarzając, że jeszcze trochę...
Szkoda