Przyznam szczerze, że kiedy "mój Bond dzieciństwa" - P. Brosnan ustąpił miejsca C. Davidowi, byłam dość sceptyczna. Po obejrzeniu "Casino Royale", "Quantum of Solace" i "Skyfall" dochodzę do wniosku, że twórcy filmowego Bonda bardzo go odświeżyli i popracowali nad jego duchem (wiadomo, wcześniej tylko martini, kobiety i śpiew), co mi się bardzo mocno podoba. W "Quantum...", choć film nawiązuje do innej części (nie lubię takiego nawiązywania, no może do pewnych granic, a tu uważam, że jest tego za dużo), nadal posiada świeżą fabułę.
Co ciekawe, "Quantum" obejrzałam w kinie, następnie, po tych kilku latach poszłam do kina na "Skyfall" i wróciłam do"Quantum" na DVD - oglądanie najpierw najnowszej części Bonda a następnie tej wywołuje niemały szok - jeśli chodzi o wygląd, zachowanie, fabułę. Chyba w ten sposób najlepiej można dostrzec metamorfozę postaci i jego, powiedzmy, dojrzałość.
Jak dla mnie film godny polecenia.