A mianowicie najbardziej zaskakującą dla mnie rzeczą jest to, że w ciągu paru lat, z duetu, który
potrafił wycisnąć łzy, powstała para, przy której się zasypia? Will Smith to aktor, którego nigdy nie
potrafiłem dobrze ocenić. Raz potrafił mnie rozśmieszyć, a innym razem jego żarty sprawiały że
biłem głową o ścianę. Raz potrafił sprawić, że robiło mi się go żal, a raz cieszyłem się, że nie
wiedzie mu się lekko. W wyborze ról i swoim aktorstwie dorównuje drugiej ikonie chaosu -
Cageowi. Tym razem mocno mnie rozczarował. Jego syn wypadł jeszcze gorzej i sprawił, że
filmów z jego udziałem, będę unikał jak ognia.

Lepszą grę aktorską można zobaczyć w tanich, głupich operach mydlanych. Jak mógłbym jeszcze
uwierzyć, w to, że ta grana na siłę poza sztucznego, wypranego z emocji bohatera miała tak
właśnie wyglądać w zamyśle reżysera i scenarzysty, tak sama postać grana przez syna Willa, to
było jakieś jedno wielkie nieporozumienie. Za każdym razem, gdy otwierał usta po raz kolejny,
zastanawiałem się, czy może nie dać sobie spokoju i nie przestać oglądać filmu. Jeśli miałbym
ocenić go właśnie po tym jednym filmie (W pogoni za szczęściem - trudno liczyć, z racji tego że
miał 7 lat), to wróżyłbym mu drogę usłaną Złotymi Malinami i tandetnymi produkcjami, które
strach będzie obejrzeć. Może ew. wciskałoby się go na siłę, do jakiś seriali. Nigdy nie uważałem,
że promowanie własnych pociech jest złe, głównie z racji tego, jak wiele dobrych aktorów
zabłysło dzięki temu, jednak coś mi się zdaje, że jeszcze parę takich Jadenów i zmienię zdanie.

O samym filmie trudno powiedzieć coś pozytywnego. Jedynie efekty specjalne można by uznać za
coś dobrego. A tak? Mamy historię, motywy powielane od lat, pełno luk i nudę.
Niby największy badass, przypomina trochę chodzącego robotę, albo kłodę drewna. Rozumiem,
że nauczył się tłumić strach w sobie, przestał się bać, ale chyba coś poszło nie tak, skoro reszta
emocji też gdzieś zniknęła. Smith posiada także nadludzkie zdolności, prześcigające technologię
przyszłości. Myślę, że nie ma sensu, żeby wypominać kolejne błędy i pomyłki w filmie, zwłaszcza,
że pewnie już wiele innych osób zrobiło to w swoich komentarzach. Dodam tylko tyle, że jeśli
bronią przyszłości ma być dzida, która może zmienić się w kosę, to obcy nie musieli tworzyć jakiś
ursów, wystarczyłoby parę karabinów i kwestię pozbycia się nieproszonych gości z swojej
planety, mieliby z głowy.