Śledząc fabułę najnowszego filmu Hindusa Shyamalana, ma się wrażenie, że tworzył on swój
scenariusz w głównej mierze z myślą o młodszej widowni. Tak samo było zresztą w przypadku
innego jego filmu ''Ostatni Władca Wiatru''. Jednak ''After Earth'' swoim przesłaniem ociera się
o edukacyjno - familijną produkcję. Pomimo, iż rzeczy w nim zawarte, czyli samodyscyplina,
uparte dążenie do celu, walka z przeciwnościami, odnawianie więzi rodzinnych, czy w końcu
przemiany wewnątrz człowieka wydają się być dosyć banalne lub ckliwe, to jednak są to treści
ważne nie tylko dla młodych ludzi. Ktoś powie, że kino nie jest głównym celem do
przekazywania tychże wyżej wymienionych, ale przecież nikt nikomu nie zabroni takich praktyk.
Prostym przykładem są tu animacje, które oprócz tego, że mają cieszyć i bawić, powinny
jeszcze uczyć.
Osobiście nie spodziewałem się, że historia podana w ''1000 lat po Ziemi'' będzie aż tak
prosta. Nie jest to jakąś kolosalną wadą, ale można było nieco bardziej się postarać, aby była
ona złożona, lepiej rozbudowana.
Problem tego filmu widnieje jednak gdzie indziej. Tradycyjnie widownia spodziewała się
piorunującego uderzenia w postaci brawurowej akcji i kapitalnych efektów specjalnych, więc
dobrej zabawy, a nie patetycznego widowiska. I tu chyba się przeliczyła, bo jeżeli chodzi o
wspomnianą akcję, to wcale nie jest jej tu aż tak dużo, ale akurat dla mnie nie jest to jakimś
dramatem. Niestety już poza nią, jest kilka scen cholernie przeciągniętych, rozwlekłych oraz
brakuje tu równomiernego tempa. Męczyć mogą również częste retrospekcje. Jak na film
trwający trochę ponad półtorej godziny, jest tego w nadmiarze.
Dialogów też nie ma tu za wiele, a te które płyną z ust Will'a i Jaden'a tłamszą ucho swoją
zwyczajnością. Gra obu ''panów'' niczym szczególnym się nie wyróżnia.
Młody Smith bez wątpienia ''przysłonił'' tu ojca i widać jak na dłoni, że jest to kolejne przetarcie
się w branży filmowej na przyszłość tego piętnastolatka.
Najcelniejsze wydaje się obsadzenie fabuły w odległej przyszłości na złowrogiej Ziemi, która
już nie jest naszym domem. W pomieszaniu z przesłankami reżysera jedno przy drugim
nabiera większego sensu. Ale to chyba nadal nie jest to, czego większość się spodziewała.
Żeby było z przytupem, wykreowano tu świetną scenografię, wkomponowano w nią niezłe
efekty, dodano przerażającego obcego(???), stworzono komputerowo pawiany czy wielgaśne
ptaszydło, przy czym nie ustrzeżono się od przegięć na tym polu.
Film z rodziną Smith'ów kosztujący niemałe pieniądze, bo bez mała 130 000 000 mln $, okazał
się finansową klapą. Jak na taką promocję nie zarobił niestety zbyt wiele.
Suma suma rum, jest to tak krótka opowieść, że można zaryzykować i poświecić na nią swój
czas.
Takie to jednowymiarowe w swojej wymowie.
''After Earth'' to niecodzienna forma wymieszana z przeciętną treścią, a u mnie coś co jest
przeciętne może uzyskać tylko jedną ocenę. 5/10
Bardzo ładnie ujęte. Kurcze:) Znów podobne odczucia mamy. A zacząłem się śmiać kiedy napisałeś ..."Młody Smith bez wątpienia ''przysłonił'' tu ojca..."... to właśnie w notce pod filmem też to stwierdziłem. Idziemy łeb w łeb:)
Tak czy inaczej lans młodego Smitha w takim stylu, nie jest najlepszą reklamą.
Wcale się nie dziwię, że ludzie ''łoją'' oceny od 1 do 4. My i tak chyba byliśmy zbyt wyrozumiali.