, dosłownie i w przenośni.Oglądając go myśli się
tylko kiedy będzie nastepna jakaś scena seksu bo to co pomiędzy to nuuuuda i kompletny
shit.Jedyny wniosek jaki wysuwa się w ciągu tego seansu jest taki, że Franz Ferdinand na żywo
brzmi do dupy.
potwierdzam: też oczekiwałam na kolejną erotyczną scenę :) wstawki z koncertów nie były dobrej jakości... co do aktorów: nie rozumiem, dlaczego zostali wybrani tak mało atrakcyjni? dziewczyna o chłopięcej figurze, wyższa o głowę od swojego partnera... mimo wszystko, "coś"(hehe...) sprawiło, że obejrzałam do końca- z chęcią.
5/10 - mam mieszane uczucia