Film o dziewczynie (Milly), która z nadmiaru adoratorów postanawia "jechać na dwa baty".
Na końcu jeden z nich wyzbywa się szczątkowych śladów dumy i honoru, pokazując
miałkość swojego charakteru, postanawia żyć z nią długo i szczęśliwie. Zupełnie nie moje klimaty...
Potwierdzam. Były zabawne momenty, nie przeczę, ale spodziewałam się więcej po tym filmie. Pełno chaotycznego chichotania głównie w wykonaniu Diane Keaton i życiowe mądrości w tanim opakowaniu. No i wspomniana przez autora jedna z głównych bohaterek - Milly, która jedzie cały czas na dwa fronty, czego usprawiedliwieniem w filmie ma być chyba intryga matki. Może to tylko moje staroświeckie poglądy, ale koniec końców na żadnego nie zasługiwała. Gdyby nie Gabriel Macht i Stephen Collins jeszcze niżej bym to oceniła.
mnie osobiście irytowała postawa matki Milly. Ja rozumiem, że mogła się martwić itd ale bez przesady! Jak pies gończy śledziła każdy jej krok i ciągle przedstawiała swoje mądrości. Trochę żałosne.
Dwie główne bohaterki były na maksa irytujące i to właściwie irytująco-denerwujące, a nie jak powinno być w komedii - irytująco-śmieszne. W ogóle nie wzbudziły mojej sympatii. Nie do końca przypadł mi ten film do gustu. Podchodziłam do jego obejrzenia chyba z 5 razy i wczoraj wreszcie mi się udało, choć walczyłam, żeby nie zasnąć.