PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=646045}

Adwokat

The Counselor
5,2 39 130
ocen
5,2 10 1 39130
4,5 25
ocen krytyków
Adwokat
powrót do forum filmu Adwokat

Proszę by mi to ktoś wyjaśnił,, bo naprawdę nie pojmuję...
Rzadko mam ochotę bluzgać na filmwebie, średnie oceny zazwyczaj mniej więcej oddają
sprawiedliwość - ale tym razem to ręce opadają.

Jak bardzo beznadziejnie tępym tłukiem trzeba być, by wystawić temu filmowi jakąkolwiek ocenę
ponizej 5??
Ja rozumiem,że film oparty na tekście literackim, operujący niedomówieniami i budujący napięcie
nie tylko tym co widać na ekranie, ale również słowem mówionym, może być dla 80 procent
zjadaczy popcornu w kinie, szeleszczących tłustymi paluchami i siorbiących colą, czymś zbyt
skomplikowanym.
ALE powinni chociaż dostrzec rewelacyjną grę aktorską i pysznie dopracowaną wizualną stronę
filmu! Co się dzieje?
Po ocenach spodziewałem się nudnawego i wymagającego filmu, a dostałem wspaniale
dopracowany kawałek kina, który oglądałem z wypiekami na twarzy i w napięciu.
W dodatku ostatnie sceny filmu nie wychodzą mi z pamięci i naprawdę wżarły się gdzieś głęboko -
czyli zrobiły zamierzone wrażenie.

ocenił(a) film na 8
NaWspak

P.S:
Ludzie są jednak dziwni, bo potrafią docenić "No country for old man", a na ten film bluzgają, mimo podobieństw stylistycznych scenariusza i jeszcze lepszego aktorstwa - czy powodem jest jedynie to, że "Adwokat" prezentował nieco bardziej zawiłą sytuację przez liczne niedomówienia?

ocenił(a) film na 9
NaWspak

Oglądnąłem ten film już kilka razy i co jakiś czas do niego wracam. Jest genialny. Niska średnia ocen prawdopodobnie wynika z tego, że większość widzów dostała coś innego niż oczekiwała. Mało kto docenia "pysznie dopracowaną stronę wizualną" która w tym filmie jest przegenialna. Counselor to film który trzeba oglądnąć na spokojnie - a ludzię są łapczywi i jak nie dostaną na talerzu silnych bodźców albo pozornie głębokiego przekazu to się wkurzają. I dają potem niskie oceny na FW.

ocenił(a) film na 7
kacukac

Ja też byłem negatywnie nastawiony z uwagi na negatywne recenzja praktycznie od początku, ale po minucie seansu już byłem wciągnięty na maxa. a że mało kto czuję ten film, no cóż

ocenił(a) film na 3
NaWspak

Jestem beznadziejnym tłukiem, za grę aktorską ocenię aktorów, a film za pomysł i fabułę dostaje 0, całokształt dociągnął do 3, macie średnią.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
NaWspak

Film wywołuje u mnie dreszcze... Potwornie naturalistyczny i piękny obraz a muzyka Pembertona niszczy.

ocenił(a) film na 8
fe7ch

Właśnie mam zamiar obejrzeć go jeszcze raz :)

ocenił(a) film na 7
NaWspak

Zaraz tłukiem, bez przesady. Film jest po prostu specyficznie skonstruowany. Mało do kogo takie coś trafia. Poza tym nie dostał Oscarów, nie był jakoś bardzo promowany i wychwalany i mamy niską ocenę. Ja dałem siedem. Film mi się bardzo podobał, chociaż rzeczywiście spodziewałem się czegoś innego. Dałem siedem, a nie więcej, bo jednak pewne rzeczy nie irytowały, gdyby nie te drobiazgi film mógłby być, bardzo bardzo dobry. Dialogi, zdjęcia, muzyka, gra aktorska, historia, wszystko cacy, ale te poboczne rozmowy, np o miłości itd, wiem, że istotne i w rzeczywistości konieczne, jednak jak dla mnie były źle wplecione. Ten film powinien wyreżyserować ktoś inny.

Poza tym się bawiłem świetnie i jestem szczęśliwy, że nie poszedłem na niego do kina, bo ludzie by mi przeszkadzali w seansie. Przykro mi, że moją oceną, nie podniosłem bardziej średniej, ale w odróżnieniu od hejterów, nie daję ocen by zmienić średnią, ale aby wyrazić uczciwą moją ocenę.

Dobrze, że założyłeś ten wątek, film wymaga jednak obrony.

ocenił(a) film na 8
TomaszO1983

Ja doskonale rozumiem, że ocena filmu to w sporej mierze rzecz gustu, dlatego to normalne, że ktoś da - tak jak Ty - 7, inny da 8, jeszcze inny może 9. Ale wszystkie te oceny w swojej średniej będą korespondowały z wartością filmu.

No ale proszę Cię - wystawić temu filmowi 1? Przecież jak mamy 10-stopniową skalę, to 1 należy się jakiemuś totalnemu badziewiu, którego wręcz nie można obejrzeć do końca i w którym wszystko jest porażająco złe (dla mnie są nie do przebrnięcia niektóre polskie komedie dla dresiarzy, jak np. Kac Wawa)
Sądzę, że takie oceny są kwestią złej woli.
Zwróć uwagę co ludzie piszą na forum - niekiedy nawet nie rozumieją czemu adwokat płakał w trakcie długiej telefonicznej rozmowy pod koniec - co oznacza, że nawet nie zrozumieli elementarnej linii fabularnej, a dają 1.
Ja bym chociaż się zastanowił: "hej - skoro mam problemy ze zrozumieniem dialogów, to może oglądałem ten film nieuważnie - moze powinienem go obejrzeć jeszcze raz zanim ocenię,albo nie powinienem oceniać go w ogóle?"

Ehh... wiem że za bardzo się rozpisuję, ale film podobał mi się do tego stopnia, że jest mi po prostu przykro - w sumie pierwszy raz coś takiego odczuwam odkąd jestem na filmweibie :(

ocenił(a) film na 7
NaWspak

Mi nie jest przykro, ale często jestem poirytowany. Ale też zaznaczyłem, że ja np nie daję ocen by zawyżać czy zaniżać średnią. Nawet jak uważam, że jakiś film, który mam za słaby ma wysoką ocenę nie dam, 1 aby wyrównać, podobnie też gdy film ma ocenę niską, a uważam go za dobry, nie dam 10, aby ocenę podnieść.
Poza tym, ja mam bardzo mało ocenionych filmów w przedziale 1,2,3,4 mam ocenionych 1275 filmów, z czego w pierwszych czterech kategoriach 34 filmy, nie dlatego, że oceniam filmy zbyt wysoko, ale dlatego, że w odróżnieniu od wielu osób, staram się dowiedzieć czegoś o filmie, który będę oglądał, gdy wiem, że jest wysokie prawdpodobieństwo, że nie jest dla mnie, nie oglądam go.
Za taki film jak Adwokat dawanie oceny poniżej 5 jest oznaką złośliwości, bo nawet jeśli ktoś filmu nie rozumie, nie podobał mu się, musi dostrzec, chociażby dobre kreacje aktorskie, już samo to podnosi wartość filmu. Niestety na takich ludzi nie ma się co obrażać. Forumowicze filmwebu nie są żadnym autorytetem. Trzeba to zrozumieć.

NaWspak

Ja też wiele razy nie rozumiałam zaniżonej oceny na Filmwebie, ale faktycznie "przykro" mi było przy jednym, genialnym w mojej ocenie, wyśmienitym i jednym z najlepszych moich zdaniem filmów amerykańskich, jakie powstały - był to jeden z wcześniejszych filmów z udziałem Michaela Fassbendera. Uważam, że tak jak tamten film, tak i wiele innych, są po prostu trudne w odbiorze i ludzie szukający w filmie rozrywki dla oderwania się czy też wartkiej akcji (a takich filmów mamy najwięcej, tempo ich również jest coraz szybsze - kinematografia w końcu dostosowuje się do obecnego astylu życia) po prostu zanudzą się na śmierć. Jest dużo ludzi, być może nawet więcej jest takich widzów, którzy lubią filmy "topowe", a nie refleksyjne, niedopowiedziane, któe "wymagają myślenia". I sądzę, że mają do tego prawo. Faktycznie 1 w takiej sytuacji to dość słaba ocena, ale to podkreśla wyłącznie grono, do jakiego ten film trafił. Napisałam ogólnie.
Co do "Adwokata" natomiast to uważam, że jest to film bardzo specyficzny. I nie mam na myśli głębi przekazu, ale po prostu jego styl. Uważam, że w tym jednym przypadku naprawdę mamy do czynienia z czymś, co z założenia trafia w dość wąską grupę Odbiorców. Ja jestem ogromną fanką kina, lubię kina studyjne niekomercyjne, uwielbiam kino, które jest niedopowiedziane, tajemnicze... jednym z moich ulubionych reżyserów jest Kieślowski, który uważam, że był również wymagającym twórcą. I rozumiem, że komuś mogło nie przypaść do gustu np. Podwójne życie Weroniki. "Adwokat" jest wg mnie filmem, który albo Ci "podpasuje", albo zupełnie nie. Ja to tak widzę, to moja subiektywna opinia. Dlatego nie do końca się zgodzę akurat w przypadku tego filmu, że należy go docenić na ocenę co najmniej 5. Nie jest na tyle genialny, a jest bardzo specyficzny - sam zresztą dałeś "zaledwie" [ ;-)) ] 8 , zatem nie porwał Ciebie aż tak bardzo, być może sam dostrzegłeś pewne niedociągnięcia, nie wiem - ale skoro podobał się Tobie tak bardzo, to jaką ocenę miałaby dać osoba, której się ardzo nie podobał? 5 lub więcej? to nielogiczne...
Ja dałam dałam temu filmowi dokłądnie 5 i uważam to za wysoka w tym przypadku ocenę. Doceniłam w tym filmie świetne role aktorskie - to przede wszystkim, ale też muzykę, zdjęcia, niektóre sceny dopracowane do perfekcji. Kocham Fassbendera, to jest po prostu genialny aktor i w tym filmie po raz kolejny pokazał swój wielki talent. Scena w restauracji, niby tylko pozorna, a jest jedną z najpiękniejszych scen miłosnych, jakie widziałam. Film zachęcił mnie swoją obsadą i wszyscy aktorzy grali znakomicie, ale wg mnie Cameron Diaz była przerysowana, jej bohaterka jak dla mnie była momentami tandetnawa, trudno było mi ją "poczuć", tak jak było to w przypadku Fassbendera, Cruz czy Pitta. Bardem też był w tym wszystkim mało naturalny, przerysowany, podobnie jak dialogi między bohaterami. Nie oczekiwałam od tego filmu niewiadomo czego - tak jak to zasugerowałeś w swojej wypowiedzi, ale im dłużej go oglądałam, tym więcej było scen wydawało mi się kiczowatych . Nie podobał mi sie rozwój akcji w tym filmie, to napięcie, które było kiepsko rozłożone, nastrój podkręcany przez muzyke, która tworzyła jedynie pseudonapięcie. Jak dla mnie film jest po prostu słaby , żeby nie napisać głupi - sorry, tak go właśnie odebrałam. Jest w nim zdecydowana przewaga formy nad trescią - przy czym dla samej formy warto go obejrzeć (!). I chociaż nie zaliczam się - wg Twojej klasyfikacji - do grona "tępych tłumoków", bo dałam zaledwie 5, to rozumiem że film może być odebrany jako zły i/czy irytujący.

ocenił(a) film na 8
mala.lwica

lekkie przerysowanie wynika, wydaje mi się, z teatralnej konwencji w sposobie przedstawienia akcji. Bohaterowie przedstawiają pewne "typy" i to przerysowanie ma je uwypuklić - ale to już moje zdanie, rozumiem Twoją opinię

ocenił(a) film na 8
NaWspak

napięcie też jest budowane w teatralny sposób . Sama zresztą fabuła ma kształt klasycznej tragedii - i nie jest to dopatrywanie się czegoś na siłę, bohater jest wyraźnie uwikłany w konflikt tragiczny, a rozwój wypadków prowadzi do kulminacyjnego "kommos". Stąd specyficzny "formalizm" bijący z filmu.

NaWspak

no dobra, a jakie jest wg Ciebie przesłanie tego filmu, co takiego wnosi i jak to się mawia "co autor miał na myśli" ;-) ? skaczę po tym forum i czytam wypowiedzi, że albo film się komuś bardzo podobał, albo, że to gniot. Ponieważ dużo w nim niedopowiedzeń, a w zasadzie fabuła w ogóle na nich bazuje, to interpretacja jak sądzę może być bardzo różna. Dla mnie napięcie narastało i czekałam, aż wreszcie rozwinie się z tego jakiś konkret, a tu film zmierza ku końcowi i "nic" się nie dzieje, rozpływa się wszystko i zastanawiam się, czy coś przegapiłam... ale nie, nie mogłam przegapić... nie załapałam? hmmm... W końcu weszłam tu na forum i nadal nie znalazłam odpowiedzi...

ocenił(a) film na 8
mala.lwica

Nie zmierza ku niczemu - akcja została rozwiązana, wątek dramatyczny skonkretyzował i dopełnił - nie mam mowy o jakimś niedokończeniu moim zdaniem. To w końcu nie była komedia romantyczna, gdzie wszyscy się na końcu odnajdują i są szczęśliwi.

Myśl, która film chciał przekazać jest bardzo prosta moim zdaniem, co nie znaczy, że banalna - i prostata tej myśli była moim zdaniem bardzo dobrze oddana przez cały wątek dramatyczny i punkt kulimnacyjny.
Nie chcę się tu rozpisyuwać, bo nie ma potrzeby - jeszcze ktoś mnie posądzi o nadintepretacje ;)
Wystarczy podporządkować akcje jednej ywpowiedzi, która pada w rozmowie telefonicznej , która - o ile widzimy film w kategoriach klasycznej tragedii - jest swoistym "kommos", czyli finalnym "lamentem żałobnym"

ocenił(a) film na 8
NaWspak

[Sorry za powtórkę -ale edycja mi się zablokowała]
Sam nie przepadam za wydumanymi interpretacjami - film ma jasno prezentować myśl i o ile tego nie robi, trudno by widz wychwycił jakieś ukryte zamiary autora.
Tu jednak rzecz jest bardzo prosta: Wystarczy podporządkować akcje jednej wypowiedzi, która pada w rozmowie telefonicznej , która - o ile widzimy film w kategoriach klasycznej tragedii - jest swoistym "kommos", czyli finalnym "lamentem żałobnym" scalającym sens wydarzeń:
"Nie rozumiesz mojej sytuacji - mówi Adwokat.
-Wręcz przeciwnie - odpowiada rozmówca - czyny mają swoje konsekwencje, z których rodzą się nowe, inne światy. (...) A wszystkie te nieznane nam dotąd światy musiały już wcześniej istnieć. (...) świat w którym chcesz naprawić swoje błędy, różni się od świata, w którym je popełniono. Stoisz na rozdrożu. Chcesz wybrać, ale nie ma tu już miejsca na wybory. Jedynie na akceptację. Wyborów dokonano dawno temu. (...) WĘDROWCZE, NIE MA DROGI, WYZNACZASZ JĄ, IDĄC"
I dalej: "Życie już po Ciebie nie zawróci"
Adwokat płacze i rozpacz rozdziera mu serce, bo wie, że WYBORY, których SAM dokonał, są już nieodwracalne. Sam wybrał drogę, która go tu zaprowadziła - sam stworzył świat, w którym się znalazł i podjął decyzje, które postawiły go w tej, a nie innej pozycji. Nie może powiedzieć, że nie wiedział, co wybiera. Odnieśmy to do wcześniejszych dialogów w filmie. Słyszał wielokrotnie jak jego wspólnicy i klienci opowiadali mu, o bezwzględności świata, w który się wmieszał. Mówili o filmach "snuff", w których kartele torturują kobiety, gwałcą je i obcinają im głowy, by jakiś zboczeniec mógł potem się tym delektować. Słyszał o głowach nabijanych na bramy, o pętlach narzucanych na szyje, które odcinają głowę i innych okrucieństwach - wszystko to jednak było tylko "opowieścią", czymś co zasłyszał - jakąś anegdotą - która w jego przekonaniu dotyczyła innych, a nie jego.
On myślał że w tym nie uczestniczy - że może mieć piękną narzeczoną, która nie będzie brała udziału w jego interesach, że będzie miał pieniądze i drogie samochody i będzie mógł szczęśliwie balansować na tej granicy, którą sobie wyznaczył.
Nie niepokoją go różne "złe znaki", np. to że jedząc obiad z narzeczoną spotyka swojego starego klienta, który mu wygraża.
Ignorował wiec to wszystko, traktował jako "cudzą opowieść' - i nie dostrzegał, ze właśnie jest "tym wędrowcem, który wyznacza swoją drogę, idąc" A szedł w stronę świata, który spełnił i dał mu wszystko, co mu zapowiadał,a na co adwokat pozostawał głuchy:
i w pewnym momencie już nie było odwrotu, decyzje zapadły. Wybrał świat, w którym jego ukochana, czysta i niewinna narzeczona została zamęczona na śmierć, gwałcona i torturowana, nagrana na filmie, który potem dostał na dvd i wyrzucona na wysypisko śmieci. Wybrał świat w którym musiał się ukrywać, w którym zginęli wszyscy jego wspólnicy.
To wszystko Nie spadło na niego z zewnątrz i nie wzięło się znikąd. Wszystko istniało już wcześniej jako możliwość, a on karmił tę możliwość z każdym dniem, z każdą godziną i inie odwrócił się od niej, nie dokonał innych wyborów. Każdy nowy dzień, każda chwila, była droga, która konsensie podążał współtworząc świat, który w końcu w pełni go wchłonął i z którego nie było już odwrotu - pozostała tylko akceptacja.

ocenił(a) film na 8
NaWspak

I jeszcze jedna uwaga: moim zdaniem myśl przekazana w filmie może i ociera się o tzw. "banał", ale nieraz to co banalne pozostaje dla nas najbardziej zaciemnione.
Banałem jest np. to, że wszyscy umrzemy - niby każdy to wie, ale czy rzeczywiście żyjemy tak, jakby każdy dzień był wyjątkowo cenny? Czy żyjemy tak, jakbyśmy nie znali dnia i godziny? Czy myślimy o śmierci?
Najczęściej nie. Dlatego nieraz dobrze, by ktoś nam to przypomniał w wyraźnym i mocnym przekazie.

Tak samo jeśli chodzi o myśl z "Adwokata" - niby każdy wie, że wybiera, że decyduje, że kreuje swoje życie - ale czy rzeczywiście żyjemy tak, jakbyśmy każdym dniem tworzyli swoją drogę i swój świat? Czy myślimy na co dzień o naszym stawaniu się? Czy zastanawiamy się nad wagą codziennych, nawet drobnych decyzji? Czy zdajemy sobie sprawę, że każdy nasz czyn niesie ze sobą coś nieodwracalnego - że za każdym razem naszymi czynami przyciągamy siły, które nas wiążą i z których kręgu nie będzie już potem powrotu?
W większości nie. Dlatego myśl filmu, mimo swojej prostoty, wydaje mi się bardzo cenna. Zresztą - jakby ktoś chciał się intelektualnie wyżyć, to mógłby spokojnie zinterpretować film kategoriach egzystencjalizmu ( czy to Jaspersa, czy to Sartre'a) , odnieść jeszcze formę do klasycznej greckiej tragedii i mogłaby powstać całkiem fajna interpretacja

ocenił(a) film na 8
NaWspak

A co do niedopowiedzeń w filmie, to myślę, że służyły one nie tylko budowaniu napięcia, ale współgrają też z główną myślą.
"WĘDROWCZE, NIE MA DROGI, WYZNACZASZ JĄ, IDĄC" -
nie mamy nigdy danych jasnych alternatyw. Nie można powiedzieć, że adwokat doskonale wiedział, jakie ryzyko ponosi, że to wszystko sobie wyliczył. Wydawało mu się raczej, że jego pozycja jest względnie neutralna wobec rozwoju wypadków i że istniał niejako na obrzeżach rzeczywistości, którą współtworzył.
Często jest tak, że pozostajemy bierni, nie działamy, tylko dlatego że nie znamy w stu procentach możliwych alternatyw - i to jest nasza wymówka - więc tkwimy w czymś dalej. Ale bierność jest również rodzajem działania, a brak decyzji która zrywałaby pewien ciąg zdarzeń jest de facto pewną decyzją. To też jest wpisane w myśl filmu: decydujesz i tworzysz swoją rzeczywistość również wtedy, kiedy wydaje ci się że nie działasz aktywnie w jakimś kierunku, że nie przykładasz do czegoś świadomie ręki itd. Na drzewie twojej bierności rosną już i dojrzewają owoce, które niebawem opadną i będziesz je musiał strawić, bo nic innego mieć nie będziesz. Smak tych owoców może być ci jeszcze nieznany, ale - czy chcesz czy nie - dojrzeją one na twojej bierności, na twoim działaniu i braku działania i nabierają właściwości, które mogą cię zaskoczyć.
Nie ma czegoś takiego jak niezobowiązujące życie - bo każde życie wyda w końcu jakiś owoc - jeden jedyny, którego smaku nie będzie można już zmienić czy poprawić.

ocenił(a) film na 8
NaWspak

"WĘDROWCZE, NIE MA DROGI, WYZNACZASZ JĄ, IDĄC" -

Adwokat usadowił się wygodnie u progu "niedopowiedzianej", mrocznej masy zdarzeń, której wewnętrznych szczegółów i mechanizmów jednak nie znał. Znał i widział tylko powierzchnię - i na niej się skupiał. Powierzchnię - czyli blichtr, wielką kasę, piękne kobiety, przepastne wille, szybkie auta. Ignorował natomiast wszystkie złowrogie znaki płynące z jej ciemnego jądra - opowieści, wplecione w luźne rozmowy przestrogi. Mógł dojrzeć jasno z jakimi ludźmi ma do czynienia - ale wolał przymykać oczy i skupiać się na tej pociągającej powierzchni, nie schodząc nigdy w głąb ani nie zerkając w kierunku dna. Karmił się złudzeniem, że tego nie wybiera, że w tym nie uczestniczy, skoro nie patrzy w głąb,odwraca wzrok i nie chce znać szczegółów. Ale z każdą chwilą wybierał - wybierał i wybierał i decydował - i przybliżał do siebie to, co było potem nieodwracalne.

NaWspak

Dziękuję za wnikliwą interpretację, faktycznie trochę mi to rozjaśniło kilka spraw. Nie rozumiem natomiast nadal gdzie ukryte były te wwzystkiie szczegóły jak np. to, że na tej płycie były nagrane katusze, jakich doświadczyła Laura? Nie do końca też rozumiem dlaczego porwano i zamordowano Laurę, kto za tym stał, czy chodzi o to, że nie jest to ważne w tym filmie czy jak..?

ocenił(a) film na 8
mala.lwica

co do płyty dvd to chyba nie ma wątpliwości. Wcześniej słyszał, że kręcą takie filmy z młodymi i ładnymi kobietami; potem porwali jego narzeczoną i dostał płytę dvd - jego płacz jak tylko ją zobaczył ewiedentnie świadczył o tym, że spodziewa się, co na niej jest. Poza tym w rozmowie telefonicznej, którą cytowałem rozjaśniono mu, że nie może narzeczonej uratować, ani nawet zamienić się z nią miejscami.
Kto dokładnie ją porwał rzeczywiście nie jest ważne - bo co by to zmieniło? Film nie opowiadał o jakichś szczegółach przestępczych rozgrywek i ich kulisach, tylko miał ukazać wątek tragiczny i prawdę egzystencjalno-moralną .
Na pewno jakiś kartel, z którym mięli na pieńku jego towarzysze i z którym knuła za plecami jednego z nich Cameron Diaz - adwokat myślał, że jest zaangażowany w sprawy "tylko połowicznie" - ale "czystka" objęła również jego niejako hurtem.
Przypomnij sobie co Brad Pitt powiedział mu w pewnym momencie - powiedział, że oni robią najstraszniejsze rzeczy, ale to nic osobistego, tylko sposób "dbania o wizerunek" i wzbudzania strachu.
Zadawał się z takimi ludźmi, wiedział o tym, więc nawet on nie powinien pytać "dlaczego mi ktoś to zrobił - i kto dokładnie?" - bo wiedział doskonale, że to środowisko nie kieruje się żadnym poczuciem sprawiedliwości, ani sumieniem. Bezsensowana śmierć Laury była doskonałym tego przykładem - nie chodziło o to, że ona coś zrobiła. "to nic osobistego" - jak mówił adwokatowi Pitt. Byli w stanie porwać całkowicie niewinną istotę tylko po to, by pokazać, że oni tu rządzą - w sensie: "patrz- nie tylko możemy Cię zabić, ale nawet więcej - możemy zostawić cię przy życiu i zrobić ci coś o wiele gorszego - bo jesteśmy do tego zdolni"
Był zamieszany w jakąś grubą sprawę, szczegóły nie były dopowiedziane, on sam ich nie znał. A jednak sam na to się skazał. Na pytanie "dlaczego" odpowiada mu tajemniczy rozmówca, którego wcześniej cytowałem - "to konsekwencja świata, który wybrałeś"

ocenił(a) film na 8
mala.lwica

ten brak dosłowności i dopowiedzeń nie jest moim zdaniem żadną wadą i na pewno jest celowy - po prostu film nie miał na celu ukazywania szczegółowych powodów wszystkich zdarzeń - bo w ten sposób zwiększał empatię widza wobec bohatera, który też nie wiedział dokładnie co się dzieje i nie znał szczegółów - w pewnym momencie świat, który wybrał, wyrwał mu się całkowicie spod kontroli i zaczął rodzić zatrute owoce. Wtedy dopiero dostrzegł własną winę. Gdyby wszystko było podane na tacy film by stracił wiele moim zdaniem.
Trzeba sobie zawsze zadać pytanie o czym film chce opowiadać....
Jeśli chciałbym obejrzeć film o rozgrywkach mafijnych i zimnych kalkulacjach to sięgnąłbym po "ojca chrzestnego" ;)
Ten film był raczej moralitetem, miał dość teatralną formę itd.

To trochę tak, jakby narzekać Beckettowi, że w sowim "Czekając na Godota" nie wyjaśnił, kim jest ów Godot :D
Gdyby wyjaśnił, to artystyczny cel sztuki nie zostałby w ogóle osiągnięty ;)

NaWspak

Fakt, z tą empatią to racja, z tej perspektywy ma to swój sens, chociaż film mógłby być jednak trochę lepiej zrobiony, ciut. Co do płyty to umknęło mi to, tak mi się wydawało właśnie, że ktoś o tym mówił wcześniej o nagrywaniu tego właśnie. Najwyra xniej powinnam obejrzeć film jeszcze raz, coś ala Fight Club ;-)
choć to zupełnie inny przekaz, etc., bo przy FC za każdym razem wyciągam z filmu coś nowego, jakieś ciekawe przesłanie, etc.
Zainteresował mnie "Adwokat", bo miał być wyświetlany na letnim kinie plenerowym, ale po przeczytaniu opisu stwierdziłam, że lepiej będzie obejrzeć ten film w domu, bo wymaga skupienia i chyba większej intymności, niż na otwartej przestrzeni. No i dobrze zrobiłam, jak widać, może objrzę go kiedyś jeszcze raz, jak już nabiorę do niego odpowiedniego dystansu.

ocenił(a) film na 8
mala.lwica

Hehe - właśnie o to chodzi: trzeba oglądać uważnie, bo to film który polega głównie na tekście. A sama mówisz, że wiele dialogów Ci umknęło - więc trudno by film się składał do kupy ;)

trochę mnie to zdołowało jak w jednym z wątków jakaś dziewczyna wystawiła filmowi 1 i uzasadniała, że ona zna się na filmach i dużo ich ogląda, ale w tym to w ogóle nie wie o co chodzi - bo "czemu na przykład bohater zaczyna płakać, jak rozmawiał z tym facetem przez telefon nie wiadomo o czym -FILM BEZ SENSU" :D
No sorry, ale naprawdę nie wiem jak bardzo trzeba NIE OGLĄDAĆ filmu, by nie rozumieć go to tego stopnia jak i jeszcze mówić ze to wina filmu ;p Ja pewnie nawet wychodząc co pięć minut do toalety i na herbatę więcej bym zarejestrował z fabuły;p
Jedna z najważniejszych scen, a ona nawet nie wie czemu bohater płacze - pewnie gdyby jej porwał kartel narzeczonego, to by się śmiała?

Tak mi się tylko przypomniało - nie bierze tego do siebie oczywiście! :)

ocenił(a) film na 8
NaWspak

* nie bierz tego do siebie oczywiście*

NaWspak

No ale ja właśnie śledziłam słowo w słowo, bo przeczytałam wcześniej, że ważne bardzo są szczegóły i teksty. Myślę sobie, że może właśnie dlatego ten film trochę stracił w moich oczach, bo te teksty były banalne i bez większego sensu - ogólnie, życiowo, natomiast podchodząc do nich z innej perspektywy jak to napisałeś ma to nieco większy sens. Mi nie pasuje ta forma po prostu. Załapałam generalnie o co chodzi od razu, natomiast to chyba nie dla każdego film po prostu. Inna sprawa, że nie załapanie dlaczego bohater płacze jest słabe, bo fabuła zmierza ku temu od samego początku i można się mniej więcej przynajmniej domyślić o co kaman.

ocenił(a) film na 3
NaWspak

dla mnie to nie jest dobry film. Obejrzałam cały , aktorzy aktorami, ale historia też musi być. A ta jest zwykła. sorry

ocenił(a) film na 8
karolina_1357

aha - czyli "zwykła" historia czyni film złym?
Niezłe kryterium

ocenił(a) film na 5
NaWspak

Ridley Scott, Michael Fassbender, Cameron DIaz, Brad Pitt, Javier Bardem, Penelope Cruz. Większość (a może nawet wszystkie) tych nazwisk zna każdy człowiek interesujący się kinem w stopniu minimalnym. Po obejrzenu trailera można było liczyć na porządne kino sensacyjne "z jajem", adwokat zbaczający na złą drogę, kartele narkotykowe, kowbojski Brad Pitt, szalony Bardem, piękne kobiety. Niestety większość ludzi, która napaliła się na film nie ma zielonego pojęcia kim jest Cormac McCarthy - autor scenariusza. Wystarczy przeczytać chociaż jedną książkę (albo chociaż obejrzeć jej ekranizację), by dowiedzieć się czego można się spodziewać. Nie kino sensacyjny - a przypowieść, nie akcja - a dialogi, nie postaci z krwi i kości - a klisze. Niestety Scott nie sprostał zadaniu, film wygląda tak, jakby reżyser nie miał świadomości, że nie kręci filmu sensacyjnego. Ponadto w ogóle nie ma wyczucia czarnego humoru, którego pełny jest scenariusz. Bracia Coen potrafili stworzyć z tekstu McCarthy'ego arcydzieło, Scott nie zbliżył się nawet o milimetr. A teraz przejdźmy do "rewelacyjnej gry aktorskiej". Nigdy nie widziałem tak słabego Fassbendera, zazwyczaj bezbarwny, a gdy trzeba okazać jakieś emocje prezentuje się fatalnie; Cruz jest nijaka; z kolei Bardem wręcz przeciwnie, całkowicie przeszarżował, jest niesamowicie irytujący; Pitt w roli kowobja jest bardzo dobry, a chyba jeszcze lepiej od niego wypada Diaz, ale po prostu miała do zagrania najciekawszą postać - ucieleśnienie zła (podobnie jak Bardem w "To nie jest kraj dla starych ludzi"). Podsumowując: przeciętny zjadacz popcornu spodziwał się kina akcji, nie dostał go - stąd niska ocena na filmwebie. To, że film wymaga od widza czegoś więcej niż patrzenia w ekran nie czyni go filmem dobrym. Najważniejszą osobą w filmie jest reżyser - a w tym przypadku reżyser spisał się słabo. Jestem pewien, że gdyby ten scenariusz dostali np. Coenowie film byłby o klasę lepszy.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones