Fabułę tego filmu można streścić w dwóch zdaniach więc ci co nastawiają się na prawdziwą "aferę" będą zawiedzeni. Osią filmu uczyniono romans dwójki ludzi z wyższych sfer. I nie było by to nic złego gdyby nie fakt, że postaci są nudne, sztuczne i płytkie jak kałuża. Tak jakby wziąc melodramat i wyciąć wszystkie sceny, które budują napięcie między bohaterami - słowem nuda. Na plus kilka ładnie zrealizowanych sekwencji, głównie na początku i na końcu.
Obejrzałem do połowy. Nie sądzę, żeby po tak długim czasie cokolwiek miało się rozkręcić. Jeśliby już miało, to by się dawno rozkręciło. Sama obecność Brosnana i długowłosego faceta o żeńskim głosie (Russo) jeszcze nie uratuje filmu.