Dziwi mnie w amerykańskim światku filmowym jedna rzecz. Kiedy powstaje jakaś superprodukcja na temat załóżmy zielonych pomidorów (dosyć prozaiczny przykład), to w tym samym czasie kręcony zostaje film telewizyjny o zielonych pomidorach. Tak było z "Titaniciem". Podobnie ma się tutaj rzecz. Film ten telewizyjny powstał w tym samym czasie co kinowy "Ali" z Willem Smithem.