No i wspaniała muzyka Ellingtona...

Ciekawe co bys zrobil..chyba w portki:)

Dla sądu ważne są dowody. Poczytaj sobie chociażby wywiad z Tadeuszem de Virion. Tylko wysoko postawiona poprzeczka, konieczność dowodzenia winy i możliwość obrony, tylko starcie stanowisk, zapewnia możliwie największą ochronę przed pochopnym osądzaniem. Nie wiemy, czy porucznik był winny, więc nie możemy go zamknąć. Tylko tyle ten film mówi. Pokazuje niedoskonałości ale nie rzuca oskarżeń pod adresem samego systemu, bo lepszego po prostu nie ma. Zresztą reżyser był prawnikiem z wykształcenia.

Nie ma obaw, nie musisz się niepokoić. Staniesz przed polskim sądem i o twoim życiu zadecyduje jedna osoba. Powodzenia.

Na tym opiera się anglosaski system sądowniczy - tam po prostu jesteś o coś oskarżony i ława decyduje winny-niewinny.

Inaczej jest u nas, gdzie sąd ustala tzw. prawdę materialną, czyli wszystkie okoliczności zdarzenia.

Oba systemy mają swoje wady i zalety. W USA wystarczy gładka gadka adwokata i odpowiednie sprofilowanie ławy przysięgłych, a u nas mieć sędziego na telefon jak Tusk. :)

Nie zmyślaj. Jaki "sędzia Tuska na telefon"? Zadzwonił do sądu koleś (reporter) podający się za kogoś z ministerstwa w rządzie Tuska, a sędzia ochoczo się zgodził pójść mu na rękę - i tyle. Niestety żaden system nie wyłapie z góry sędziów o słabym kręgosłupie moralnym, usłużnych wobec władzy. Każdej władzy. To wychodzi dopiero w praktyce.
Zgadzam się natomiast, że oba systemy mają swoje wady i zalety. Ogólnie jeśli popełniłeś przestępstwo, lepiej żeby cię sądzili w USA, bo łatwiej się wyłgać, a jeśli jesteś niewinny - w Europie kontynentalnej, bo łatwiej udowodnić niewinność.

Żaden system nie wyłapie - zgoda, ale taki sędzia, powinien iść na przedwczesną, minimalną emeryturę.