PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=730844}

Anihilacja

Annihilation
6,2 101 848
ocen
6,2 10 1 101848
7,1 34
oceny krytyków
Anihilacja
powrót do forum filmu Anihilacja

Dla tych, co śledzą z uwagą nowinki filmowe na Filmwebie, ten tytuł może wydać się znajomy. Otóż dałem taki sam nagłówek, bowiem idealnie opisuje moje odczucia względem tej produkcji, tak jak to było przy pierwotnym temacie.
Postaram się podsumować film w kilku podpunktach, odnosząc się pokrótce do każdego przytoczonego elementu.


POZYTYWY:
Może zaczynając tym razem od pozytywów, to umiarkowanie spodobała mi się wizualizacja mutacji organizmów w strefie X. Ładnie prezentują się hybrydy roślinne przy eterycznym filtrze obrazu w Iskrzeniu, zaś zwierzęce mutanty wprowadzały małą domieszkę grozy i czyhającego niebezpieczeństwa gdzieś w oddali. Może ta druga rubryka nieco przypomina nieudolną kontynuację idei z filmu The Thing, lecz mi w miarę przypasowała ta wizja dzikości skażonego obszaru.

Subtelne szczególiki na przestrzeni całego filmu, czyli od umieszczenia szklanki jako miłosnego pryzmatu przy zobrazowaniu złączonych dłoni naszych protagonistów (swoiste "preludium" do późniejszych zdarzeń w filmie), aż po kreację świata przedstawionego w przybliżeniach na przykładowe pływające rybki, rozbudowaną roślinność oraz całą otoczkę tajemniczości tej sfery przy tle kobiecej ekipy Ghostbusters.

Wydarzenia w latarni. Tutaj mogą wpaść drobne spojlery, więc jeżeli nie oglądałeś filmu, radzę pominąć ten podpunkt.
Cała seria kontaktu z kosmitą oraz jej kreacji lekko zahipnotyzowała mnie, pomimo drobnych wad czysto filmowych do których się odniosę w negatywach.
Taniec międzygatunkowy skutecznie mnie pochłonął, ładnie dopinając wydarzania związane z tym epicentrum inności oraz fabularne zawirowania naszych bohaterów, m.in. co się stało z partnerem Portman.

Przekaz?
Miło, że tytułowa Anihilacja została przedstawiona jako nieodłączny element ludzkiego bytu, dodając do tej mieszanki gatunkowej odrobinę filozoficznej rozkminy na temat naszej egzystencji. Miło, lecz nie aż tak świetnie, abym całkowicie piał z zachwytu nad tym filmem. Dodatkowo przy zaakceptowaniu mutacji jednej z bohaterek do swojego organizmu, doszukiwałem się proekologicznego motywu/zamysłu w tym działaniu, więc mogę czuć się swobodnie do dodania myśli Alexa do tej rubryczki, choć bez nadmiernych rewelacji.


NEGATYWY:
Hamerykańska szkoła pisania scenariuszy do blockbusterów znowu dała mi się we znaki. Tłumaczenie widzowi poszczególnych wydarzeń, nijak miało się do budowania atmosfery, głupio korzystając z tego środka przekazu. Stężenie tego elementu jest nawet większe niż w Blade Runnerze, a to całkowicie rozbiło mi seans na drobne kawałki. Scena przesłuchiwania bohaterki miała więcej do wrzucenia widzowi, aniżeli do samej fabuły produkcji.
Mało pokazywał, dużo tłumaczył. Największy minus.

Muzyka.
Dopasowanie utworu oparte o samą gitarę mi nie pasowało do sennej atmosfery obszaru, zaś ambientowe pogrywanie przy kreacji kosmicznej otoczki przy końcówce z Latarni lekko mnie odrzucało z samej gęstości fabularnej danej sceny.

Ekipa naukowców.
Mógłbym odnieść się do kompletnego feminizowania, progenderowania ekipy badającej, lecz podaruję sobie krytykę tego elementu pozostawiając to innym, bardziej mizoginistycznym użytkownikom tego portalu.
Co mi nie grało w tej ekipie to irracjonalność i nadpobudliwość niektórych jednostek. Anya nie wkupiła się do moich pozytywnych odczuć poseansowych, dzięki czemu ląduje na tej liście. Apatyczność Ventress również pozostawiło mnie skrajnie obojętnym, bądź rozdrażnionym jej zachowaniem. Reszta ekipy jest milczeniem.
Jakoś dobrze się czułem z tym, że jedynie Natalie ocalała z tej grupki; nie zatęskniłem za pozostałymi. Dodatkowo ten koncept wybijania poszczególnych osób z szerszej grupy, już skutecznie mi się przejadło w tych hollywoodzkich jednorazówkach.

Główny motyw miłosny.
Minusem tutaj jest brak zaangażowania emocjonalnego w relacje tej dwójki. Przy imo małostkowej kontemplacji nad światem przedstawionym w Iskrzeniu, wariant uczuciowy jest znikomy, a to wręcz wysuwa się na piedestał tej produkcji. Jedynie mamy zaprezentowaną podobną mordęgę, jaką musieli przejść przez tą strefę, nic więcej.

Końcówka.
Mindf**k, który pozostawił mnie obojętnym, czyli jak sztucznie nadać refleksję filmowi, kończąc historię otwartym zakończeniem.




Kolejny produkt, który w moim odczuciu był jedynie fillerem czasowym do mojej kolekcji filmowej. Po seansie, nie miałem większych pytań nad fabularnymi zawirowaniami, bowiem wszyściutko mi zostało wytłumaczone przez scenarzystę, skutecznie anihilując mi jakakolwiek zadumy, refleksje nad dwugodzinnym seansem.
Przemysł rozrywkowy, zwany Hollywoodem, po raz kolejny zaoferował mi mało wymagające filmidło. Podłoże filozoficzne mnie nie kupiło, zaś rozrywki od Alexa Garlanda nie dostałem. Znowu.

ocenił(a) film na 7
rasza9

W dużym stopniu zgadzam się z tym co napisałeś. Dobry film ale liczyłem na coś więcej.

rasza9

zgadzam sie a głównie z końcówką. Teraz będzie wysyp ocen 10/10, przez osoby, które złapały się na tą tanią sztuczkę z sztuczną refleksją, oskarżając innych, że są zwyczajnie za głupi na dostrzeżenie ogromnej głębi i siły przekazu ;)

ocenił(a) film na 7
dewille

Dawno nie widziałem postaci na ekranie,które nie wywoływały we mnie żadnych odczuć poza zażenowaniem...scena z krzesłami była już kompletną tragedią,jeszcze dobitniej zaakcentowaną marnym aktorstwem tej „ratowniczki z pogotowia” - mam wrażenie,że już długo nie zobaczę tej kobiety na ekranie.

ocenił(a) film na 7
rasza9

Też się pod tym podpiszę, bo w większości przekazujesz moje myśli - ten film wiele by zyskał gdyby odejść od tej radosnej muzyczki czy dramatu nieistniejącego romansu, a pójść bardziej w stronę niepokoju, nieznanego, strachu przed nienaturalnym, trochę jak 'The Thing' właśnie.

Mimo wszystko miło mi się jednak oglądało bo ciekawie to wszystko wyglądało w ramach całego scenariusza, dlatego wydaje mi się, że patrzę trochę przychylniej niż Twoja ogólna opinia, ale ciągle blisko ;>

ocenił(a) film na 5
rasza9

To jest właśnie taki film, który sporo traci po zakończeniu. O ile w przypadku wielu produkcji po seansie nachodzą nas refleksje i przemyślenia, to tutaj im się bardziej próbuje film przeanalizować tym większe mielizny się zauważa.

Główną przyczyna jest właśnie blockbusterowość. Dajmy eko-military-filozoficzną-sf fabułę, znane nazwiska na plakat i sukces mamy niewyjęty. Tylko ta fabuła kuleje aż miło.

Nie wnikam w ideę kobiecego zespołu bo faceci zawiedli. Kupuję bajkę o niemożliwości zbadania niemożliwego, że nikt nie wraca itp. Ale nasze bohaterki to jak dzieci we mgle. Każda dostała karabin, a jak co do czego to "o... to ty umiesz strzelać"? Na taką misję to wziąłbym jakąś kobitkę-medyka, co to i nałoży plasterek, i nożem wypatroszy wiewiórkę jak trzeba - a nie jakies specjalistki od mało przydatnych cech. Nawet nasza pani biolog to generalnie o biologii wie tyle, że komórki się potrafią dzielić (wow! wow! wow!). A co najbardziej mi przeszkadzało to własnie takie babskie zagrania. Jak jest dowódca to mówi "idziemy" i się idzie, a nie "no to ja sobie idę a wy jak chcecie". Sero? Jak kobieta urządziła sobie posterunek obserwacyjny? Ano na samym środku, w jakiejś budzie i włączyła sobie oświetlenie. Nie dość że jest widoczna z kilometrów to jeszcze sama nic nie widzi bo się oślepia. I potem zdziwienie "ojejku, coś tu łazi a ja nie wiem co". Nie żebym na nasze kochane panie narzekał i kierował się stereotypami, ale naprawdę takich głupot nikt z nie zauważył przy pisaniu scenariusza?

Totalna durnota od strony badawczej. Udało nam się wejść, odkryć pewne tajemnicze rzeczy - no to chyba byłoby lepiej wrócić i to przeanalizować na przyszłe eskapady. Może jakiś filmik nagrać, jakieś zdjęcia? Bo znów się okaże że kolejna ekipa weszła, zaginęła i znów nic nie wiemy. No to wyślemy kolejną ekipę ... i tak już trzeci rok. Kurcze, nazbierać próbki, narobić badań w opór i wrócić z taką paczką informacji póki jeszcze się żyje. Ale nie, to nic że zmieniamy się w roślinki i poczyniliśmy niesamowite odkrycia - idziemy dalej. To się robi krok po kroku, metodycznie a nie na "hurra".

A co robi poprzednia ekipa? Mamy wybór: nakręcić film "hej, to my, słuchajcie co odkryliśmy! A mianowicie...." albo druga opcja "Hej, obczajcie filmik jak gościowi flaki się kręcą!". Serio? Żadnych notatek, żadnych logbooków, żadnych zapisków dowódcy, żadnych informacji cząstkowych? Nawet filmiku komórką nie kręciły? Ja tam bym wrócił i powiedział "hej, wracamy tam - bez kompasu i GPS, bo to nie działa, ale wiemy że fale radiowe się załamują, wiec lepiej weźmy coś innego do łączności. Aha, i więcej amunicji, bo tam takie śmieszne misie łażą".

Mocno zawodzi scenografia, jakby robiona była po kosztach. Jak jest las, to oprócz paru zmodyfikowanych drzew reszta jest normalna. Po trzech latach trawy nie ruszyło? I w ciągu całej wyprawy pojawiły się trzy zwierzęta z tego co pamiętam - krokodyl, niedźwiedź i gołąb. I to wszystko? Ten niedźwiedź to w ogóle jakiś od czapy był a scena z krzesłami to totalna aberracja, zwierzak rzuca się na ruchomi i strzelający cel zamiast dobrać się do trzech bezbronnych i nieruchomych, zamiast tego woli sobie posapać do ucha.

No i na deser - ciężko mi uwierzyć, że trzy lata trzymają to w tajemnicy. Nikt nie wrzucił zdjęcia na fejsa żeby się pochwalić? :-)

ocenił(a) film na 5
zmechu

Brawo ty! ;)

ocenił(a) film na 6
rasza9

Zgadzam sie kompletnie z "rasza9".

rasza9

Największym minusem tego filmu są boleśnie nudne i przyprawiające wręcz o wymioty sceny rodem z najtańszej telenoweli brazylijskiej (czy wenezuelskiej).
Druga kwestia to taka, że główne bohaterki przywodzą na myśl swoim ubiorem i plecakami (szczególnie w scenie wejścia do strefy) Pogromców Duchów, Ghostbusters.
Kolejna problematyczna kwestia to podobnie jak w przypadku Prometeusza - niekompetentna ekipa. Pierwsza rzecz, która mnie zdziwiła to scena z namiotami. Zamiast trzymać się możliwie jak najbliżej siebie, to każda musiała rozbić namiot o dobre kilkanaście metrów od koleżanki, jakby się wstydziły siebie. Drugie, co mnie zdziwiło, to moment trzymania warty. Zamiast stać na wieżyczce, gdzie było względnie bezpiecznie i skąd można było spokojnie monitorować całą okolicę, to Ventress musiała w środku nocy zejść zupełnie sama na ziemię i się oddalić od grupy, chowając się z nosem w papierach, w jakimś zapyziałym szałasie. A podobno miała pełnić wartę, czyli pilnować pozostałych, a nie się od nich bezmyślnie oddalać, i to jeszcze po przeżyciach z krokodylem i tym co zobaczyli w tym starym basenie. Babka musiała mieć chyba stalowe nerwy, bo człowiek nieraz po objerzeniu horroru boi się sam na korytarz w bloku wyjść, a ona znajdując się w obcym, zmutowanym, otoczeniu, gdzie niebezpieczeństwo mogło czaić się gdziekolwiek, postanawia sama, ot tak po prostu oddalić się od grupy w środku nocy, zapalić sobie jakąś świecie czy latarke i studiować mapę. Reszta też niezbyt rozgarnięta, bo po usłyszeniu hałasu zamiast zostać tam gdzie stały, to zbiegły wszystkie na ziemię.

No ale nawet pomimo tych niedociągnięć film nie jest taki zły. Szkoda tylko, że reżyser czasami pozwala na taki brak logiki, zresztą, z drugiej strony coś w filmie musi się dziać, gdyby bohaterowie zachowywali się logicznie, to nie byłoby co oglądać. A kogoś przecież jakoś zabić trzeba.

ocenił(a) film na 7
forek23

Akurat też od razu pomyślałem o Prometheusu, ale tym razem mi to nie przeszkadzało, może dlatego, że była to już n-ta ekipa z kolei, a dziesiątki profesjonalistów wysłanych przed nimi zginęło.

Arturro_P

Ok. Taka tylko uwaga, w pierwszym zdaniu zgubiłem słowo. Chodziło mi o strasznie miałkie i mdłe sceny łóżkowe przewijające się w retrospekcjach głównej bohaterki.

ocenił(a) film na 7
rasza9

A mnie się właśnie ten film spodobał, szczególnie warstwa filozoficzna, której zabrakło w najnowszym Blade Runnerze.

Nie zgodzę się, że za dużo tłumaczono, z komentarzy widzów odnoszę wrażenie, że za mało tłumaczono.

ocenił(a) film na 7
rasza9

Nie zgodzę się, że to było schematyczne, sam w swojej recenzji wypisałeś dużo unikalnych rozwiązań, choćby spotkanie obcym, takiego czegoś nigdy nie widziałem.

ocenił(a) film na 10
Arturro_P

Nie trudź się. W tym wątku zebrało się towarzystwo wzajemnej adoracji, które w ogóle nie poczuło klimatu filmu ani nie zauważyło jego wielowarstwowości, więc próbuje tu na silę udowadniać swoją własną tezę. Że muzyczka nie ta, a jeden komentator nawet napisał, ze film mu się z "Pogromcami duchów" kojarzy... Rozumiesz, tu się "kwiat inteligencji" wypowiada.

Pod każdym co bardziej ambitnym filmem jest tego typu wątek. Więc olej to i po prostu ciesz się dobrym filmem. Ja dałem 10/10.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones