Z fabuły filmu wynika, że musieli się wryć na 800 ft by dotrzeć do połowy środka i ją rozwalić na dwa
kawałki. Czyli skałka wielkości Giewontu, która po wejściu w atmosferę się jeszcze spali, ma
zniszczyć ziemie? Good joke
Nie ma to jak oglądanie filmu ze zrozumieniem. Teksas nie ma raczej średnicy 0,5 km hehe. Nieźle się zbłaźniłeś XD
Nie ma to jak nie myśleć logicznie. Są podane dwie sprzeczne informacje w fabule filmu, ale jak widać nie tylko Amerykanie są upośledzeni umysłowo. W Polsce też się znajdą osoby, których pochłonął tani chwyt
Ta "sprzeczna" informacja dotyczyła pewnie odłamka tej asteroidy, który spadł na Chiny. Oglądałam ten film parę dni temu ponownie i jakoś nie słyszałam, aby mówiono o tej wielkiej asteroidzie, że ma 0,5 km średnicy. Ew. był to odłamek, który spadł na Paryż. Ale na pewno nie mówili tak o "Dottie". Ty pomyśl czasem logicznie :).
Wytłumaczę Ci to prosto byś byś wszystko zrozumiała. Pojedziemy punktami
Leci asteroida rzekomo wielkości Teksasu -> NASA rozważa koncepcję rozwalenia asteroidy rakietami nuklearnymi -> koncepcja ta okazuje się nie do zrealizowania -> powstaje nowy plan wwiercenia się do samego ŚRODKA asteroidy by umieścić tam ładunek nuklearny -> ekipa Willisa ma za zadanie dokonać odwiertu na głębokość 800 ft by dotrzeć do ŚRODKA -> udaje im się i film się kończy.
Teraz krótka lekcja matematyki, którą pewnie opuściłaś - ŚRODEK bryły to miejsce jednakowo oddalone od wszystkich krawędzi
Zatem przekątna tej asteroidy wynosi ~488m
straszne, jakże ubolewam nad twoim komentarzem, a co do nędznego życia to współczuję ci, bo moje jest cudowne :)
btw nie wcinaj się w coś co cię nie dotyczy
fallingjimmy - nie rozumiesz. Do środka, czyli do WNĘTRZA. Asteroida ma WIELKOŚĆ Teksasu, czytaj - powierzchnię, a głęboka jest na ~1600ft, dlatego wwiercają się na 800ft, żeby wybuch ją rozwalil. Nikt nie powiedział, że środek, o którym dyskutują to matematyczny środek. Ty jak wchodzi do środka sklepu to raczej nie stajesz w miejscu oddalonym jednakowo od wszystkich krawędzi.
Poniał ?
Zarąbista ta asteroida, powierzchnia Texasu czyli mniej więcej 800 na 800 kilometrów i grubość 487 m czyli dając to w skali mniej więcej 8 metrów na 8 metrów na 5 centymetrów. Nie wiem, czy w cały nam znanym kosmosie został odkryty takich rozmiarów naleśnik, nie jestem przekonany, czy w ogóle coś takiego może istnieć. Ojej, a na filmie wyglądała inaczej...
Poniał?
Texas ma powierzchnię 696 241 km², co odpowiada mniej więcej kwadratowi (wiadomo, że nie jest regularny) o bokach 800 na 800, wejdź na google maps, zerknij sobie na skalę, przyrównaj. Mniej więcej się zgadza, gdyby miał 1200 na 1200 to jego powierzchnia wynosiłaby 1 440 000 km², czyli dwa razy więcej.
8m x 8m x 0,5cm nie 5cm. Poza tym w filmie brakowało tylko smoków i jednorożców...
Wyobraziłem sobie tak wyglądająca asteroidę. Umarłem. Śmiałem się na głos dobrą minutę. Naleśnik. Dzięki!
Nie, nikt nie mówi, że 800 stóp to "wwiercenie się do środka". Scenarzysta zdawał sobie sprawę, że limit absurdu jakiś jest, więc wymyślił, że znaleźli uskok, którego można by użyć do rozłupania asteroidy na pół.
"Quincy Look: set a fire cracker off in your open palm, you get a
third degree burn. Close your fist, It'll do some serious
damage. If we can get a nuke deep in one of the asteroid's fault
lines, she'll split in two, like a diamond. "
Nie jest to IDEALNE fabularne rozwiązanie, ale też nie tak głupie, jak zarzucasz - a jak już film krytykować, to można by chociaż prawdziwie.
Muszę też dodać, że skalista asteroida o średnicy 500m podróżująca z prędkością niezbyt szybkiej komety (dajmy na to 20 km/s) będzie miała energię kinetyczną 9400 megaton, czyli większą niż wszystkie arsenały jądrowe na Ziemi razem wzięte.
Nie zniszczy planety, ale może wywołać globalną katastrofę ekologiczną, którą ludzka cywilizacja może przetrwać, ale nie musi. Takie uderzenie zdarza się średnio raz na 1.4 miliarda lat.
Jeżeli taki asteroid będzie podróżował 50 km/s, to energia uderzenie wyniesie 58600 megaton ; Jeżeli do tego będziemy mieli pecha i będzie żelazisty (tak jak ta w filmie), to mówimy już o uderzeniu rzędu 1 terratony.
Tak czy inaczej, nie lekceważyłbym nawet 500m asteroidy. Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby wpadła np. do oceanu atlantyckiego?
Przeczytaj sobie jeden z ostatnich moich komentarzy, pomijając to, że to nie jest skałka wielkości Giewontu masz całkowitą rację, a ci, co na ciebie wrzucają i wyzywają cię od gimba, niech się trzepną wackiem w pysk. Pozdrawiam.
3 Najbardziej popieprzone bzdury bardzo dokładnie omówiłem tutaj:
http://www.filmweb.pl/film/Armageddon-1998-9/discussion/3+NAJWIĘKSZE+BZDURY+W+FI LMIE,2580134
Niezły błazen. Szkoda, że już opuścił ten wątek (ze wstydu jak przypuszczam)
Przerażające niski poziom nauczania mamy w dzisiejszej gimbazie, a już nie wspominając o oglądaniu filmów ze zrozumieniem.
Gość ma rację...
Rozpoławianie planetoidy.
Po wybuchu nuklearnym dokładnie widać jak eksplozja w kształcie hiperboloidy dwupowłokowej wydostaje się z centrum obiektu, co sugeruje, że ładunek został odpalony w jej centrum, obiekt ma średnicę 800 km (powierzchnia Texasu ok 700 000 km2, 800*800=640 000), a bombę włożono w odwiert o głębokości 244 metrów. Bum, połówki omijają Ziemię, cały świat się tasuje nad heroizmem Amerykanów, nawet muzułmanie targają bagiety. Skupię się teraz na wypowiedzi jednego z naukowców, który określa się mianem geniusza. "Co się stanie jeśli odpalisz petardę na otwartej dłoni? Poparzysz się, a co jeśli odpalisz petardę i zamkniesz dłoń? Już nigdy nie otworzysz keczapu." Zgadzam się z tym panem, problem w tym, że jeśli planetoida ma średnicę 800 km, a odwiert głębokość 244 m to ładunek będzie zamontowany na 1/3333 średnicy. Gdyby skalę porównać do dłoni, a średniej grubości zaciśnięta dłoń ma 7 cm, to petardę odpalamy na głębokości 0,02 mm czyli na głębokości 1/3 grubości ludzkiego włosa. Jak dla mnie, to nadal powierzchnia, więc po takiej operacji z planetoidą nic by się nie stało. Fajnych mają geniuszy w Ameryce...
Myślę, że żaden film, nawet Interstellar nie robi sobie tak chamskich jaj z fizyki, twórcy bowiem wyposażyli się w tytanowe, nabijane kolcami wacławy grubości końskiej pały i miarowo rżną biedną naukę w krocze wybebeszając ją niemal całkowicie przez odbyt, tak, że czołgając się po ziemi ciągnie za sobą jelitowy ogon uwalany krwią, kałem, spermą i błotem. Poziom frenezji wobec fizyki jest wręcz makabryczny.
A gościa, który założył temat czepiacie się i wyzywacie od gimbusów bezpodstawnie.
Po raz kolejny napiszę - to jest film, fantastyka naukowa. Chcesz podyskutować o fizyce i astronomii, to wybierz się na takie forum. Mnie w niczym nie przeszkadzają powyższe niezgodności, bo mam zdrowe podejście do kina rozrywkowego. Niektórym tego jak widać brakuje.
No nie do końca, napisałeś: "Przerażające niski poziom nauczania mamy w dzisiejszej gimbazie, a już nie wspominając o oglądaniu filmów ze zrozumieniem." Czyli jednak musiałeś stwierdzić, że ten człowiek czegoś nie zrozumiał, tymczasem było na odwrót, dobra, nie będę się dalej czepiał, nie mam zamiaru się kłócić, chciałem tylko obronić autora głównego posta.
Odniosłem się do Twojej wypowiedzi. Autor tematu za bardzo popłynął w swoich wypowiedziach i zasłużył na miano gimbusa.
No właśnie, a ogarniasz w ogóle co to jest fantastyka naukowa i czy m się różni od fantastyki? Ten film to ponoć sci-fi i udaje sci-fi, ze wszystkimi konsekwencjami. W rzeczywistości durny i patetyczny, że aż zęby bolą. Film w sam raz dla bezmózgich Sebixów i Karyn.
I jaki masz z tym problem? Ten film to klasyk definicji sci-fi dla mas i taki miał być.
Na szczecie twoje tępe wyzwiska i nieudolna próba szufladkowania ludzi lubiących tego typu kino nie mają żadnego znaczenia w kwestii jego odbioru.