Jeden z najgłupszych, najbardziej patetycznych, efekciarskich, najbardziej nachalnie amerykańskich
filmów wszechczasów, pro amerykański patos wylewa się z tego filmu do zarzygania. Ale pamiętam,
jak oglądałem go na kasecie wideo po raz pierwszy w podstawówce (2ga klasa bodajże) i byłem
zafascynowany nim, miałem w ogóle wtedy fazę na kosmos, chciałem pracować w NASA :) Dlatego
dobrze wspominam i do dzisiaj oglądam Armageddon z niejaką przyjemnością :)
Wstyd przyznać, właśnie mam za sobą pierwszy seans.
No i tak - Amerykanie znowu ratują świat, wszystko się psuje, po czym działa w ostatniej chwili, patetyczne, kretyńskie teksty... a na koniec i tak łezka się w oku kręci, a gardło samo się zaciska.
Nie bez powodu mówi się "fabryka snów". Te sukinsyny mają patent na zapewnianie ludziom dobrych przeżyć.
No ale kto ma ratować świat skoro to amerykański film? Mają kasę na filmy S-F to je kręcą. Polacy nie mają kasy to nie kręcą (ale gdyby mieli to Polacy by wtedy ratowali świat). Poza tym gdyby ktoś miał uratować świat to musiałby mieć kasę, a kto ma kasę? Polska? Poza USA to prędzej Chińczycy i Rosjanie.
Niestety racja. A ta końcowa scena jak Bruce ginie dla świata to już masakra... chyba tylko dzień niepodległości jest gorszy