#BabyDriver
SPOILERY!!!
93% na rottentomatoes, 7,6 na filmwebie, 8,1 na imdb, mnóstwo ohów i ahów z ust youtuobowych recenzetnów i....
kompletne rozczarowanie..
Obejrzałam wczoraj film, który wzbudził zachwyt zarówno krytyków jak i widownię. Przyszedł czas na zweryfikowanie czy owy zachwyt jest zasłużony, po prawie 2 godzinnym seansie stwierdzam, że NIE. Szczerze mówiąc mogłabym stwierdzić po kilkunastu minutach, ale raczej rzadko się zdarza, żeby tak dobrze oceniany film okazał się taką porażką, dałam więc mu szansę mimo, że obrażał moją inteligencję praktycznie od początku.
Film jest pełen absurdów (wybór czerwonego subaru do uciekania przed policją;szef mafii pomagający gówniarzowi, przez którego stracił kupę forsy, ba on oddaje za niego i jego ukochaną życie bo "był kiedyś zakochany"; gość który nigdy nic nie mówi nagle staje się wygadany jak mało kto bo.. właściwie to nie wiemy czemu, chyba zagadanie do kelnerki w barze miało na bohatera taki wpływ; Deborah, która jedzie przez kraj podziurawionym od kul autem zamiast się przesiąść do nowiutkiego camaro, które ukradli małolatom - przecież ten samochód cały czas stał na parkingu!) główny bohater to skończony idiota (przez większość filmu ma na sobie dokładnie tę samą bluzę i okulary, dopiero jak policja za nim biegnie wpada na pomysł, że może jednak warto byłoby się przebrać; nie kończy zgodnie z umową zleconej roboty, czego następstwem jest pościg policyjny za nim i resztą ekipy w tym za gościem, który zabija za to, że ktoś krzywo się spojrzy na jego kobietę; ma mnóstwo sprzętu muzycznego, w tym kilka(naście)? ipodów i nie wpada na to, żeby najważniejsze nagranie - piosenkę śpiewaną przez mamę - zgrać na te iPody), wątek romantyczny jest strasznie płytki (serio? laska po jednej randce i strzelaninie na parkingu tak KOCHA głównego bohatera, że czeka na niego 5 lat aż wyjdzie z więzienia - w ogóle nie jest pokazane co ich tak do siebie zbliżyło i dlaczego to uczucie miałoby byc tak silne), a i to wywijanie za kółkiem w rytm muzyki w ogóle mnie nie rusza.
Dawno żaden film mnie tak nie wymęczył..
Jak to jest, że ma takie wysokie oceny?!
W pełni się zgadzam i też się zastanawiam skad tak wysoka średnia. Wybierając film nie ukrywam że kieruje się ocena na fw .. straciłam 2 g mojego cennego czasu i nie pamiętam kiedy ostatnio tak się wynudzilam , po seansie byłam zmęczona jak nigdy
Uh wiec nie tylko mnie wynudził - Niestety niby się dużo działo a nie robiło to uważam większego wrażenia ;)
Cześć!
Po pierwsze to nie było camaro, a challenger - miłośnicy jednego i drugiego bardzo by się obrazili za tak dużą pomyłkę.
Po drugie i najważniejsze - wszystkie absurdy które wypunktowałaś - same w sobie jak najbardziej są absurdami, których najczęściej też w filmach nienawidzę - w tym filmie w ogóle mi nie przeszkadzały. A to dlatego, że już sam pomysł (super kierowca małolat) wskazuje na to, że tego filmu nie należy traktować dosłownie i oglądać równie poważnie jak Gorączkę czy Ronina. Nawet jeśli po opisie filmu nie doszłaś do takiego wniosku, to już po pierwszych kilku minutach filmu powinnaś to poczuć, że Baby Driver ma po prostu luźną konwencję. Reżyser bawił się nią, mieszając różne gatunki i stosując mnóstwo nawiązań do innych filmów i seriali*, z czego wyszło według mnie coś fajnego i oryginalnego. Warunek jest jednak taki, aby potraktować ten film jako odmóżdżające kino akcji, zamiast śmiertelnie poważnie analizować wszystko pod kątem zgodności z logiką i szukać głębszego przesłania.
*oczywiste nawiązania do innych filmów i seriali:
- Twin Peaks
- Gorączka
- Taksówkarz
- Mulholland Drive
- Transporter
- Drive
- Fight Club
- Goodfellas
- Zagubiona Autostrada
No to idąc tym tokiem rozumowania koniecznie trzeba wymienić "Potwory i spółka" ;)
A tak serio, to rzeczywiście nawiązań sporo, ale najważniejszym moim zdaniem jest ukłon w stronę nie tyle konkretnych tytułów, co raczej konwencji filmów Tarantino - duch tego reżysera unosi się nad całością. Moim skromnym zdaniem.
I tak spojrzawszy na wytknięte nielogiczności fabuły, można je wybaczyć. Ja tak do tego podszedłem i chyba tylko skrzywiłem się na widok Buddy'ego wstającego zza grobu (jak nie przymierzając w jakimś horrorze klasy B) - tu już (przynajmniej dla mnie) reżyser/scenarzysta przesadził :)
W pełni się zgadzam. Ja osobiście mimo tylu nielogicznych sytuacji fajnie się na filmie bawiłam. :)
Ten czerwony samochód, który ukradli małolatom został porządnie staranowany przez Kolesia. Śmiem twierdzić, że nie nadawał się do jazdy.
Ale wiesz,że to byl film akcji stylizowany na lata '70e może '80e? Spodziewasz się po kinie akcji dramatu Sheakspeara? ( za cholerę nie wiem,jak się pisze jego nazwisko) film miał być dwugodzinnym action movie. I tym jest. Jak dla mnie wyszło bardzo dobrze.
... A od kiedy to zaczęliśmy pisać nazwiska, czyli nazwy własne, tak jak nam się chce? Ze szkoły pamiętam, że nazwiska pisze się w oryginale. A problem z nazwiskiem wyżej wymienionego jest taki, że on sam różnie podpisywał swoje sztuki. Ale na pewno nie było na żadnej z nich "Szekspir". Słaba podpowiedź. Nie skorzystam. Zostaje przy swojej wersji.
Tak na przyszłość dla ludzi, którzy to będą czytać. Szekspir jako spolszczona wersja od dawna gości w naszych słownikach jako poprawna. Tak samo jak Szopen. Może być Chopin, może być Szopen.
Dokładnie. Ten film jest bardzo średni. O ile na początku był dla mnie ciekawy to później zaczynał nużyć. Również za słabo został poprowadzony wątek miłosny. Gdzie niby była ta wielka chemia między bohaterami?
To już jest czepialstwo. "Chemia" może wybuchnąć w kilka sekund. Baby Deborę zobaczył pierwszy raz kupując kawę i już ten ułamek sekundy go poruszył czemuś, a nie widząc nawet jej twarzy w barze już był "załatwiony", gdy nagrywał jej śpiew. U niej zadziałało to równie szybko. Tego akurat bym się nie czepiał.