mało spotykanym nawet dzisiaj, nie mówiąc o jego pokazaniu w formie bardzo atrakcyjnej i przekonującej...
No bez przesady. Seks jest nie tyle ostry, ile naturalistyczny - i nie powiedziałabym, że jest to szczególnie atrakcyjna dla widza forma. Ale fakt, w kinie amerykańskim czy nawet europejskim tamtego okresu próżno by szukać w ten sposób przedstawionego zagadnienia. A przecież w Japonii zaczęto pokazywać seks z taką otwartością już dużo wcześniej (patrz: "Kobieta z wydm" Teshigahary, tj. 1964 r.).
wyjątkowe okrucieństwo i fizjologiczny seks nie muszą dewaluować filmu, jeżeli stanowią niezbędny i integralny element udanej wypowiedzi artystycznej. Czy po tym filmie wciąż uznacie, że wolno nam stosować stałe kryteria moralne do oceny dowolnej społeczności, dowolnego człowieka? Przyznaję, że film raczej dla koneserów ...