prygnębiający. Człowiek jest przyzwyczajony do szczęśliwych zakończeń. Niestety rzeczywistość jest brutalna.
Hehe chyba tylko w filmie jest przyzwyczajony do happy endów. Właśnie w życiu nie zawsze jest tak pięknie, więc tym bardziej film jest jak najbardziej piękny i prawdziwy. Zresztą.. zawsze filmy bez happy endów są najlepsze :)
Nieprawda, gdyż happy end to coś dobrego i pozostawiającego miłe wspomnienia. Co prawda inne zakończenie też mogą być fajne, ale happy end jest najprzyjemniejszy (oczywiście pod warunkiem, że wcześniej był dramat).
Akurat mam odmienne zdanie. Mogę nawet przytoczyć przykłady takich filmów, które nie kończą się happy endem a pozostawiły we mnie dobre i miłe wspomnienia na zawsze i bardzo chętnie i z przyjemnością do nich wracam. Popatrz na książki, nawet w literaturze antycznej bohater musiał być tragiczny, taka była reguła i książki te do dziś uczą się dzieciaki w szkole. To, że nie ma happy endu, to nie znaczy że wszyscy którzy obejrzeli film muszą płakać i stękać olaboga co za tragedia... nie tędy droga :)
Po prostu chodziło mi o to, że klasyczny hollywoodzki happy end jest przereklamowany i tyle, pozostawia niesmak po obejrzeniu filmu ;) Takie jest moje zdanie.
Właśnie film bez happy endu może być dobry, a nawet świetny (wiele takich widziałem), ale wtedy w żadnym razie nie chcę do tego wracać bo co w tym przyjemnego.
Najsmutniejsze zakończenie są wtedy, jeśli dzieci na końcu umierają bo w innym przypadku to nie jest tak źle.
Poza tym może to być fantasy lub horror. Nie ma większego znaczenia jaki to gatunek.
Widzę, że się nie rozumiemy :) właśnie chodzi o to, że film bez happy endu wcale nie musi polegać na tym, że ktoś umiera, jest koniec świata a widz jedyne co czuje to to, że chce się rozpłakać. Nie będę się nad tym rozwodził bo nie ma sensu :) polecam obejrzeć np. Słodki Listopad, Rejs w Nieznanie albo Uciec, ale Dokąd ;) może wtedy zrozumiesz o co mi chodzi.
W takim sensie to co innego. Dla mnie naprawdę smutne zakończenie jest dopiero wtedy, jeśli umiera ktoś kogo polubiłem, czyli jest mi jej żal.
Happy end to odwrotność bad endu, a wiesz przecież co to oznacza.
Uwazam, ze film nie ma nieszczesliwego zakonczenia. Mozna powiedziec, ze wlasnie konczy sie happy endem. Zly kierownik szpitala dla sierot nie bedzie juz prowadzil handlu, a Iorgu zyskuje nowa rodzine. Co tu nieszczesliwego?
Nie zapomnialam. Uwazasz, ze szczesliwiej by bylo, gdyby on sie z nia ozenil...?
-
Konczy sie tak, ze kierownik ginie, a Iorgu odchodzi z sierocinca z "bandyta" ( przybranym ojcem, bratem?). Mara, wyrzeka sie swojego szczescia i zostaje z dziecmi. Nie jest to calkiem nieszczesliwe zakonczenie.
Film zmuszajacy do refleksji, mega brutalny. Świetna rola Tila jako Brut'a. A rzeczywistość bezlitosna- handel dziećmi, żeby utrzymać pozostałe dzieci w sierocińcu, choroby dzieci, bieda, beznadzieja, nielegalny handelek dyrektora - watpie ze to bylo dla dobra dzieci. A doktor, ktory chcial cos zrobic, zmienic to wypadl przypadkiem przez okno....Bezsilność, rozpacz.....
film zasługuje na duże 9/10 plus genialna muza Lorenca Michała więc ocena jest jedna duża 10.