Czy tylko mnie tak bardzo irytowała w tym filmie Dakota Fanning? Jak patrzyłam na jej twarz to aż
się męczyłam
hm.. no są różne gusta i gusteczka, ale Dakota jest uważana naprawdę przez wielu za najlepszą z młodych gwiazd.
Tylko to nie o to chodzi. Ja na przykład nie kwestionuję, że Dakota jest jedną z lepszych przedstawicielek młodego pokolenia aktorek. Nie zmienia to jednak faktu, że jej postać NIESAMOWICIE mnie irytowała. Ten tępy, pusty wyraz twarzy. Leżenie na tym łóżku i bezmyślne gapienie się w sufit. Chamskie odburkiwanie wszystkim poza Gerry i ewentualnie Davidem. Ona była po prostu niemiła dla tych małych sióstr. Mam też wrażenie, że wciąż napuszona, jakby to wszyscy wokół niej popełniali błędy, a ona jedna potrafiła ich w życiu ich unikać (cóż, do pewnego momentu). Potem jakaś taka fascynacja seksem, że o mało nie przespała się ze zboczonym szefem! Poszła tam do niego, tak po prostu. Jej relacja z Davidem? Ktoś w jakimś wątku niżej o tym pisał. Absurd, absurd, absurd! Zobaczył dziewczynę na plaży, po kryjomu ją sfotografował i rozwiesił zdjęcia w całym mieście. Chciał wiedzieć, gdzie mieszka. A potem za nią łaził. Nie mam pojęcia, czym go tak zafascynowała, ale najwyraźniej ten pusty wyraz twarzy był jednocześnie dla niego atrakcyjny. Jej wizyta w jego "lokum" i czytanie Sylvii Plath...żenada. Oni w ogóle praktycznie nie rozmawiali. W tym filmie między ludźmi niby zakochanymi były jakieś dziwne strzępki rozmów, ale jednak dużo namiętności, najwyraźniej mieli dobry seks.
Za to do Gerry od początku zapałałam dużą sympatią. Dawała się lubić. Uśmiechnięta, skora do żartów, pozytywna. Potem niestety czar tej postaci trochę mi prysł. Była strasznie zdesperowana. Wciąż o Davidzie mówiła i kiedy jej własny ojciec umarł, marzyła tylko o seksie z tym przypadkowo poznanym i w zasadzie słabo jej znanym chłopakiem. Sposób, w jaki przeszła przez odejście ukochanego taty mnie kompletnie nie przekonał. Za bardzo nie rozpaczała.
To jednak wątek o Dakocie, więc zakończę w sposób następujący: okropna postać, ale jeżeli miała taka być, to dobrze zagrana. Dodam jeszcze, że nie rozumiem, jak w amerykańskich filmach takie osoby dostaję się na Yale. Nie potrafię tego pojąć. Brak realizmu.
Jeżeli cię irytuje wyraz twarzy to z pewnością nie lubisz Dakoty z kolei tutaj sprowadza się to do tego, że nie przypadła ci do gustu ta aktorka więc nie ma co tu dyskutować. Ja na przykład nie trawię Whoopi Goldberg, i nie wdaję się w dyskusję z jej fanami bo wiem, że mija się z celem.
No właśnie nie. Lubiłam ją w dziecięcych rolach oraz w "The Runaways" (serio, tam była świetna jako Cherrie. A miała tylko 16 lat!). Zresztą nie twierdzą, że w "Very Good Girls" zagrała kiepsko, bo jej postać najwyraźniej taka miała być. Z pustym wzrokiem, wiecznie niezadowolona i zawsze przekonana o wyższości swojej opinii nad zdaniem innych. Przeciwnie do pozytywnie nastawionej do życia i dającej się lubić Gerry. Ja to odbieram tak, że charaktery dziewczyn miały być ze sobą skontrastowane, aby pokazać, że przeciwieństwa się przyciągają. Także w przyjaźni.
Kolejny zarzut dla Lilly - nawet nie powiedziała swojej najlepszej przyjaciółce, że się z kimś spotyka. Myślę, że Gerry nawet by zrozumiała i nie wściekała się, gdyby została poinformowana natychmiast. Tymczasem wciąż na coś miała nadzieję...
Myślę, że tutaj nie masz problemu z Dakotą tylko z zagraną przez nią postacią-Lily.
Lily mnie też wkurzała, ale bardzo lubię Dakotę i dziwna mieszanka z tego powstała.
zgadzam się. postać Lily była właśnie taka - naburmuszona, przekonana że wszyscy dookoła robią coś nie tak - a nie widząca, że i z jej postępowaniem jest nie do końca w porządku. fascynacja seksem - cóż, typowe dla tego wieku, podobnie jak bycie wydumanym i mało przyjemnym dla młodszego rodzeństwa ;)
mnie akurat bardziej irytowała postać Gerry, a właściwie nie tyle postać co non stop teatralnie przerwacająca oczami Olsen ;)
Te postacie były raczej płytko napisane i aktorki nadrabiały grą. Dakota byciem taką naburmuszoną bidulą, a Olsen przebojową, nadpobudliwą.
Nie do końca rozumiem Twojej wypowiedzi piszesz najpierw o Dakocie a potem o postaci która grała. Piszesz ze taka a nie inna była dla sióstr i wgl trzeba rozgraniczać aktora od jego roli i nie mieszać rzeczywistości z fikcją później jakoś to nakreśliłaś ale zaś sie czepiałaś jej. Dziewczyna dostała scenariusz i zagrała na prawdę na fajnym poziomie. Zresztą obie sie dobrze spisały:)
Przecież nie krytykuję tu Dakoty. Mówię, że irytowała mnie w tym filmie, a więc samo przez się rozumie się, że mam na myśli Lily. Okropna postać, ale skoro taka miała być, to dobrze zagrała.
Zgadzam się prawie w całości.
Wczoraj obejrzałem ten film i bardzo mnie zawiódł. Płytkie to niesamowicie.
Zachowania bohaterek absurdalne. Film mało ma wspólnego z prawdziwym życiem, a właśnie po to go chciałem obejrzeć.
mnie z kolei irytowała Olsen i nie mogłam pozbyć się myśli, że nie pasuje do roli osiemnastoletniej (chyba tyle miały?) dziewczyny. zbyt ostre rysy twarzy, wychudzona twarz czyniła z niej osobę ok. 25-27 letnią. Dakota bardziej mi się podobała. postać Dakoty też bardziej przypadła mi do gustu.
Zgadzam się. Bardzo rozczarowuj swoją grą. Z genialnego dziecka stała się "martwą" akorką. Już zauwazyłam to w Twilight - choć tam nic nie mówiła - ale ta sama kamienna twarz! Szkoda, bo zapowiadała się wybitna aktorka.
Skoro ona tak bardzo Cię denerwuje, po co oglądasz film z nią w głównej roli? Tym postem przyniosłaś wstyd internetowi
Cóż, chyba nie za bardzo zrozumiałaś mój komentarz. To wniosek wyciągnięty po obejrzeniu filmu. Przepraszam, że przed obejrzeniem nie zdołałam wydedukować, ze Dakota będzie mnie irytować. Ogólnie przepadam za nią, jedynie w tym filmie jej rola nie przypadła mi do gustu, więc to może Ty przynosisz większy "wstyd Internetowi", a także swojej nauczycielce od języka polskiego, bo nie potrafisz czytać ze zrozumieniem?