PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1252}
7,6 28 295
ocen
7,6 10 1 28295
7,8 27
ocen krytyków
Barton Fink
powrót do forum filmu Barton Fink

żeby go zrozumieć do końca.

1. Co było w paczce ? Domyślam się ale czekam na wasze opinie.
2. Czy przeżycia głównego bohatera w filmie były pokazane realnie czy była to tylko jego wyobraźnia (płomienie na korytarzu).
3. Jak rozumieć końcową scenę z kobietą ?

Z góry dziękuję.

Uzi

dlaczegoś mój wpis jest wyżej ale podobne mam wyobrażenia odnośnie interpretacji co Uzi.

ocenił(a) film na 7
Uzi

Goodman jest sumieniem. Którego początkowo Fink nie słucha.

ocenił(a) film na 9
Tomasz_Baczek

Pewnie się rozpisze ale wczoraj obejrzałem film po raz pierwszy, nie potrafie przestać o nim myśleć i musze gdzieś wyrzucić swoje przemyślenia.
Spojrzałem na hotel przez pryzmat "Boskiej komedii" Dantego, Barton mieszka w pokoju 621 a Charlie w 623. Pierwszy krąg piekła (przedpiekle) u Dantego "gości" cytując wikipedie: "dusze wzorowych obywateli, którzy nie zostali ochrzczeni, nie doznają cierpienia, lecz tylko uczucie tęsknoty". Barton jest żydem i dobrym człowiekiem jak wiadomo więc to by pasowało, natomiast w trzecim kręgu piekła znajdują się ludzie, którzy nie znali umiaru w jedzeniu i piciu. Jak to się odnosi do Charliego chyba nie trzeba tłumaczyć.
Ciężko mi jednak tę teorię podciągnąć pod scenę, w której Barton pierwszy raz przychodzi do hotelu a Chet wychodzi spod podłogi więc czyżby jednak to był czyściec dlatego dojście z piekła zajęło mu tyle czasu, czy może z przedpiekła da się jeszcze wydostać. Dochodzi jeszcze scena, w której jeden z policjantów komentując wiare Bartona mówi (cytat z pamięci) "to miejsce jest otwarte dla każdego".
Jednak gdyby to było przedpiekle to odlepiające się coraz bardziej tapety sugerowałyby, że Barton przez swoją niemoc twórczą zbliża się do piekła.
Teraz jeszcze przyszło mi do głowy, że Hollywood mogłoby być czyśćcem, wtedy to, dlaczego Audrey była z Billem miałoby sens. Lipnick w tym momencie też jest zawieszony między piekłem a niebem a decyzją w sprawie scenariusza Bartona przekreśla swoje szanse na niebo co już możliwe, że przeczuwa zakładając mundur i mówiąc, że jest wojna (pójdzie do piekła).
To na razie tylko wstępne przemyślenia, nie mam jeszcze nic na temat ostatniej sceny ani zawartości pudełka. Jeśli są jakieś niezgodności z filmem to dlatego, że tak jak pisałem, wczoraj oglądałem film pierwszy raz a teraz pisze z pracy i nie mam jak się upewnić czy na pewno tak wszystko było.
Strasznie mnie zakręcił ten film, a gdyby nie to, że wiedział czyj on jest, to pomyślałbym, że za wszystkim stoi Lynch.

ocenił(a) film na 10
gregov

Mała uwaga na temat interpretacji filmu w kontekście dantejskiego piekła.
To, co piszesz niestety jest mocno spaczone przez chrześcijański obraz świata i stosunek chrześcijan do innowierców. Przypominam, że bracia Coen są Żydami, zatem niby dlaczego mieliby uważać, że "dobry Żyd" zasługuje jedynie na lżejszą wersję piekła?
Ten sposób patrzenia na film jest tak ciasny i "zaściankowo chrześcijański", że aż śmieszny.

ocenił(a) film na 8
gramin

Oho, bez kija nie podchodź...

ocenił(a) film na 8
gregov

No z tym Dantem to też niezły trop. Dobrze że przypomniałeś o portierze. Chet to być może też zagadka warta drążenia. Jak interpretujecie jego postać? Tym bardziej że zagrał go nie byle jaki aktor bo Buscemi, choć to może nie mieć znaczenia, jednakże wydaje mi się że dobry aktor nie grywa nic nie znaczących ról.

ocenił(a) film na 10
Tomasz_Baczek

Nie wiem czy ktos w ogole to zauwazyl, ze fragment tekstu w tej biblii, ktora otworzyl Barton byl identyczny jak poczatek scenariusza, ktory pisal.

ocenił(a) film na 7
cave8

To była księga Genesis… czyli na początku zawsze pisała on pierwsze linijki swojej już wystawionej sztuki. Ona była dla niego zawsze początkiem procesu twórczego, a zarazem początkiem całej przygody a Hollywood.

ocenił(a) film na 9
OLA_lala

Najambitniejsze dzieło braci Coen dokładna analiza tego dzieła zajęła by bardzo dużo czasu bo co do wielkości ważnych rzeczy do przekazania w tym filmie nie ma wątpliwości. Ja tylko opisze niektóre rzeczy które wybijały się na pierwszy plan w moim odczuciu. Wszystko jest utrzymane w takim klimacie dreszczowca z psychologicznymy wątkami tak naprawde nic nie jest tu łatwe i przejżyste. Filozoficzne podejscie z tym co sie w nas kryje i jak to się rozprowadza na życie są elementy kryminału, czarnej komedii, dreszczowca

- Hotel i miejsce w którym nasz bohater próbuje odnaleść poniekąd siebie jak i wene twórczą jest miejscem wypalonych którzy w tej egzystencji nie potrafili znaleść swojego miejsca (Barton, Charlie, recepcjonista, windziarz) Trafiają do otchłani.Śmierć i zdemaskowanie mordercy było Inspiracją wewnętrzną a raczej wewnętrznym bólem dzięki któremu udaje mu się wreszcie tworzyć

- Bardzo ciekawy motyw z obrazem kobiety na plaży w pokoju Bartona ten motyw można intepretować na różne sposoby poszukiwana oaza spokoju? pragnienie oczyszczenia się ze zmęczonej duszy? Ten obraz to jakby odwrotność obecnej duszy Bartona. Noi ostatnia scena która mówi że spokój został zdobyty.

- Scenografia-głównie pokój hotelowy a jak wiele jest tajemniczości, niepokoju, wewnetrznych sprzeczności co do rozumiewanie egzystencji bo film właśnie też to porusza. Ten pokój to tak jakby jego oddalony, odłączony, zatracony poprzez braku zadowolenia z egzystencji świat.

- Ostatnia scena w hotelu to jest znak że będąc w tej otchłani dość długo staje się kimś na wzór Charliego który także był nierozumiany. Jego fanatyczne podejście doprowadziło do wielu śmierci wielu osób

Film ma bardzo wiele takich smaczków, jest genialny 9/10

użytkownik usunięty
hellhammer_mich

Także uważam, że jest genialny. Wczoraj obejrzałem po raz wtóry i dla mnie najciekawsze były mimo wszystko wątki rzec by można egzystencjalne. Nie fantastyczne, czy piekielno niebieskie, tylko mówiące o życiu, samotności, braku zrozumienia, nieprzystosowaniu, a w rezultacie szaleństwie (na które wydaje mi się nikt nie zwrócił tutaj uwagi, a przecież Barton wyraźnie mówi, że odchodzi od zmysłów, a diametralna zmiana jego zachowania od początku filmu do końca jednoznacznie w moim odczuciu wskazuje, że jego psychika znacznie odeszła od normy w trakcie pobytu w hotelu).

Przecież Barton Fink mówi w pewnym momencie, że człowiek całe życie jest sam. Ten film jest na tym poziomie bardzo smutny.

Wszystkie że tak powiem smaczki interpretacyjne w postaci Goodmana oraz komarów, odlepiających się tapet etc o których zapisaliście już dwie strony... Myślę, że Coenowie specjalnie je tu rozmnożyli, aby widz głowił się nad interpretacjami, a sami na pewno nie mają gotowych odpowiedzi :)

ocenił(a) film na 9

Moim zdaniem, jeśli chodzi o interpretację, nie bez znaczenia są - zgodne z Arystotelesowską koncepcją - słowa, które padają w pierwszych kilkunastu minutach filmu (przytaczam z pamięci) - "Teatr jest naśladowaniem życia (tudzież rzeczywistości)". Chodzi mi o to, że teatr pokazuje tylko rzeczy takimi, jakimi mogłyby być, a nie jakimi są w rzeczywistości. Dramat może rozegrać się właściwie bez akcji, ale nie może się obyć bez charakterów.
Cytat z Biblii plus to naśladownictwo mogłoby świadczyć o tym, iż wszystko, co zostało przedstawione, jest snem. Albo jest to jedna wielka alegoria, mająca miejsce w "rzeczywistym" świecie. W końcu Hollywood to fabryka snów, w tym wypadku chyba jednak koszmarów, patrząc na to, jak często Bartona dopada niemoc twórcza oraz jak bezradny i osamotniony czuje się w otaczającym go świecie.
Idąc dalej tym tropem, przychodzi mi na myśl motyw teatru już jako życia oraz ludzie jako marionetki (a takim narzędziem miał być w końcu Barton w rękach producentów, miał tworzyć na potrzeby mas). Ale to już jest osobista nadinterpretacja, zawodowe zboczenie. Jednak oglądając film po raz kolejny, postaram się skupić na początkowych scenach, gdzie mamy do czynienia z przedstawieniem teatralnym.

ocenił(a) film na 8
Syylw

No to podsumujmy co na razie mamy do uzupełnienia: Sartre, Dante, Pismo Święte, Arystoteles, nieźle... Ale nie poddawajcie się. Podam przykład choć może niektórym się nie spodoba i zaraz zrobią jadkę, ale podam: czytałem kiedyś Ulisesa Joyce'a i za pierwszym razem nic nie skumałem. Zrozumiałem to dzieło wybitne Za drugim razem dopiero i czytając Ulisesa drugi raz cały stolik miałem zawalony dziesiątkami innych książek którymi się posiłkowałem i drążyłem w nich żeby skumać wszystko. Notabene na podstawie tej książki jak ktoś się postara mocno można ułożyć całą mapę Dublina....

ocenił(a) film na 10
Tomasz_Baczek

Witajcie.
1. Nieważne. Być może narzędzia zbrodni.
2. I to i to.
3. Nijak. Takich kobiet ubranych w modny strój, w modnej fryzurze, na plażach kaliforni pewnie było wiele, tak jak wiele jest "britnejek" na plaży w Sopocie.
Posiłkując się słowami autorów filmu, że nie układają oni metafizyki a jedynie interesują ich charaktery ludzkie... Rok '41, wojna, Barton Fink, nowojorski dramaturg o schizoferenicznej osobowości (zupełny brak poczucia humoru, a raczej reakcji na dowcip, co jest symptomem schizofreników), zakompleksiony, nieakceptujący swoich homoseksualnych skłonności (brak stałej partnerki, ujęcie w hotelu na Charliego "od tyłu" - dlatego Fink postanawia się z nim siłować), przyjeżdża za namową agenta do Hollywood.
Hotel jest realny, nędznej klasy, na uboczu, dla takich jak Fink zapracowanych dziwaków. Nie jest natomiast realny Charlie, ponieważ to druga osobowość Bartona, istnieje tylko w głowie Finka. Morderca, o którym piszą gazety to właśnie nasz bohater.
Sekretarkę zabija w nocy Fink, raczej Charlie - Fink, dlatego, że ośmieliła się dyktować pisarzowi - idolowi książki. Pamiętacie jak się zdenerwował gdy o tym się dowiedział? Potem Charlie zamordował pisarza (za bicie sekretarki), a skąd o tym mógł wiedzieć, skoro nie rozmawiał o tym z Bartonem, jeśli nie był nim samym? Krewnych zamordował pewnie też sam Barton, nie jestem pewien, ale była scena, w której niby Fink pisze i nie wychodzi z pokoju, jednak prawdopodobnie nie było przed drzwiami do pokoju jego butów.
Gliniarzy morduje oczywiście Fink jako Charlie, płomienie są tylko w wyobraźni. Fink będąc żydem denerwował się na włocha i niemca, którzy mu dogadali z pogardliwą nutą. A że miał kompleksy w stosunku do walczących ziomków... (na potańcówce krzyczał do żołnierzy, że jest artystą i walczy w głowie).
Gliniarze skuli go z oparciem łóżka, niby stalowym, i silny Charlie rozgiął pręty, (po fakcie zabójstwa gliniarzy, ale to raczej skutek halucynacji Finka), jednak możemy zobaczyć, że te pręty to zwykłe rurki poskręcane śrubkami z jakimiś kulkami, zresztą czego innego spodziewać się po tanim hotelu? Więc pewnie Fink sam w malignie uwolnił się i zrobił co zrobił. Pod koniec filmu, kiedy rozmawiał podniecony ze swoim agentem, ten zdawał się go nie rozumieć, mówiąc, że jest jakiś dziwny.
Ponieważ jest to film wielopłaszczyznowy, na pewno zawiera i pastisz na światek Hollywood, i słowo o "męce twórczej", jednak dla mnie to przede wszystkim studium świra, portet psychopaty, czyli dość częsty motyw w filmach Coenów.

ocenił(a) film na 9
qoobee

Słusznie. Apropos butów: Fink zaczął pisać, kiedy przypadkiem wszedł w buty Charliego. Zaraz potem do pokoju wszedł Charlie z butami Barta w rękach.

ocenił(a) film na 8
witeq88

quubee i witeq88 - naprawdę świetne uwagi. Teraz chyba obstaję przy wersji quubee. Ja odnośnie quubee jeszcze poruszył bym ten pokaz zapasów. Kiedy jak to ująłeś Goodmann jest filmowany od tyłu i kilka razy powtarza: comon, comon, z tonacją dziwnie zachęcającą...
Następnie kiedy go obalił i wychodził z pokoju przyznał że Barton go nie przewyższa fizycznie, ale umysłowo już bardzo.

Tomasz_Baczek

Wracając do "heil Hitler" wypowiedzianego przez Charliego. Może dlatego tak powiedzial, że detektyw się nazywał Deutsch.

ocenił(a) film na 8
Tomasz_Baczek

1. W jednej z końcowych scen, w której Charlie wychodzi z pokoju Bartona mówi, parafrazując: "skłamałem odnośnie tej paczki. Nie należy do mnie" i dotyka wierzchem dłoni głowy, sugerując, ze w paczce jest głowa. Dosłownie głowa jednej z jego ofiar (policjanci we wcześniejszej scenie wspominają o kobiecie znalezionej bez głowy) a symbolicznie głowa Burtona Finka, wszystkie jego troski, może sny, koszmary, pragnienia. W końce w ostatniej scenie wypowiada on do kobiety na plaży słowa "nie wiem" na pytanie czy to coś w paczce należy do niego, szerokie pole interpretacji.

2. Płomienie na korytarzu są metaforą obrazu piekła i Charliego, którego postać interpretujemy jako diabła. W końcu gdyby były prawdziwe szybko zajął by się pokój Burtona,w czasie, w którym on sam rozmawiał z Charliem, a tak się nie stało.

3. Końcowa scena z kobietą to odzwierciedlenie myśli Burtona. Zwróćcie uwagę, że kobieta ta jest bardzo podobna do kobiety z obrazka, który wisiał w hotelowym pokoju Burtona. Na pytanie "czy grasz w filmach" kobieta odpowiada "nie żartuj" gdyż dla Burtona i jego poczucia piękna nie ma miejsca w hollywoodzkich produkcjach.

ocenił(a) film na 8
ola_chamiolo

Dorzucę swoje trzy grosze, mam nadzieję że nie powtarzam, jak tak to sory :)
Fink pyta kobietę na plaży "Are you in pictures?" Z jednej strony znaczy to "Czy grasz w filmach" ale tłumacząc dosłownie - "Czy jesteś na obrazkach", nawiązując do obrazku w pokoju Finka...

ocenił(a) film na 8
AgaWu

Przypomnę, że odpwiedź brzmiała - "nie wygłupiaj się"

Tomasz_Baczek

Hollywood...
Po nowojorskim sukcesie Fink staje na rozdrożu - kontynuować pracę artystyczną i poświęcić się sztuce i rzeczom wzniosłym, czy pieniądzom (sprzedać swój talent). Wybiera to drugie, co można porównać do SPRZEDANIA DUSZY DIABŁU.
Hollywood jest zatem piekłem.

Komar...
Oprócz tego, że Hollywood jest piekłem, można go określić jako BAGNO - przyczyna występowania KOMARÓW:)

Diabeł...
- tu bardziej mi pasuje szef wytwórni, do którego należeć będzie wszystko, co artysta napisze po zawarciu kontraktu (cyrografu). Wymaga od Finka wyrzeczenia się wszystkiego, co było w jego twórczości dobre.

Hotel...
- Może to być przedsionek piekieł (stąd płomienie i trzy szóstki windziarza). A może codzienne męki - droga przez piekło? - Ciężko powiedzieć. Hotel jest w życiu tymczasowym przystankiem, więc domyślam się, że będzie służył Finkowi do napisania scenariusza.

Charlie...
Na pewno nie diabeł. Raczej ktoś w rodzaju opętanego, a może anioł śmierci albo demon? (polisy na życie) Jakby był prostym człowiekiem, to skąd by wziął paczkę? Jak wchodzi do pokoju to robi się też gorąco...

Paczka...
Tu musiała być dusza albo wena - bez niej Fink nie mógł nic napisać.

Buty...
Oj - wiele interpretacji słyszałem - z biblijnymi włącznie. Sam nie wiem, ale ciekawi mnie bardzo też to, że przed wszystkimi drzwiami jest tylko jedna para, co może świadczyć o tym, że wszyscy mieszkańcy są samotni (ze swoimi problemami)... Dwa, reakcja po włożeniu butów Charliego, świadczy o ich mistycznym znaczeniu.

Dziewczyna...
Obrazek jest jedyną barwną rzeczą w pokoju i zarazem wyobrażenia raju hollywoodzkiego. Może był jakimś "światełkiem w tunelu". Dziewczyna mogła być aniołem - Jak powiedziała, że nie jest aktorką, to tak jakby powiedziała, że nie jest częścią hollywoodzkiego piekła.

ocenił(a) film na 8
jupiler

Po pierwsze stawiam colę autorowi tematu - dokładnie to samo powiedziałem po obejrzeniu filmu : >. Uważam jednak, że nie należy się w tym filmie głębszego sensu, chyba nie był po to stworzony. Odniesienia do biblii, piekła, nieba, czyśćca faktycznie mają jakieś podstawy, ale osobiście potraktowałbym elementy filmu wskazujące na wyżej wymienione powiązania jako umyślny zamęt, który wprowadzają bracia.

Po drugie chciałem powiedzieć, że dla mnie jest to film dobry, ale nie aż tak dobry jak No Country for Old Man. Nie był mimo wszystko tak wciągający.

Po trzecie przepraszam za fatalną składnię, wszakże jest dość późno ; D.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
jupiler

Co do butów się nie zgodzę po części. To, co dzieje sie z Finkiem po założeniu butów Charliego to myślę nawiązanie do idiomu angielskiego, który jest odpowiednikiem polskiego "postawienia się w czyimś miejscu", - "to be in someone's shoes". "Try walking in my shoes" - Charlie przecież chciał opowiedzieć Finkowi historie z życia "zwykłego człowieka", Fink zaś chciał własnie o zwyczajnych ludziach pisać.

ocenił(a) film na 8
jupiler

No z tym diabłem to też nieźle. Może to i Lipnik go bardziej przypomina faktycznie. Przecież z jakim zapałem szykuje się na wojnę. Diabeł zawsze jest na wojnie o czym mówi piosenka The Rolling Stones "Sympathy for the Devil", ale to może już zwykła moja nadinterpretacja rzeczy...

ocenił(a) film na 8
huo_sanchez

Zauważyłem jeszcze jedną rzecz. A propos pierwszego dialogu w filmie. Już pomijam pierwsze zdania, które są jeszcze przed pojawieniem się obrazu, ale zauważyliście, że w pierwszej scenie dopóki nie wychodzi któryś z woźnych i nie krzyczy "Fish, Fish" to nikt nie porusza ustami, tak jakby cały dialog pochodził od niewiadomo kogo, tak jakby tylko i wyłącznie z wyobraźni Bartona. Zresztą kiedy jest ujęcie na będącego z tyłu woźnego (Maury) i wydaje się że mówi do Lil: "Nie Lil, jeszcze wcześnie..." Barton porusza ustami w rytm tego zdania ale to nie on mówi, Barton tylko przyjmuje odpowiednią mimikę do tej wypowiedzi, ale to nie on w sensie fizycznym mówi. To by dowodziło że gość ma urojenia.

ocenił(a) film na 8
jupiler

jeżeli chodzi o komary to sadze, ze są zawsze zwiastunem pojawienia sie /obecnosci Charliego. Pada w filmie stwierdzenie, że w kaliforni nie ma komarów, bo tu jest pustynia. Charlie niesie ze sobą gorąc i pot, wilgoć - warunki idealne dla komarów. komar na ciele sekretarki to również znak, że "charlie tu był", czyli ją zamordował. kiedy w hotelu nie ma Charliego, to nie ma komarów.

ocenił(a) film na 9
Tomasz_Baczek

gobee ma rację.
moje wnioski (prawdopodobne, choć może ze nie pozbawione błędu)

hotel to żadne piekło, ani Goodman-Charli żaden diabeł.

Charli jest faktycznie psychopatyczna osobowością Bartona, ujawnia się on zwykle w warunkach wielkiego wzburzenia Bartona, tj. wtedy, kiedy robi mu się gorąco.
jak przychodzą agenci do pokoju, pytają: gdzie schowałeś głowę? B. robi się gorąco, po chwili boli go głowa (zamieni się w Charliego - ale to pachnie Lynchem:)
B.F. jest schizofrenikiem, nie ma znajomych, ani przyjaciół, dlatego istnieje w jego wyobraźni przyjaciel - Charli, który jest odważny, skromny, a jednocześnie silny, władczy - tym wszystkim, czym B.F. chciałby być.

Charli mści się na policjantach, którzy zle go potraktowali - jako Żyda - stąd HH.


Film świetny, w zwartej formie wielowarstwowy - 1) kwestia sztuki/tworzenia - dla mas, dla elity, 2) Hollywood i cały ten szmelc - generalne zjechanie 3) rola artysty/jego problemy - upijający się pisarz
pewnie jeszcze kilka motywów, pisze na szybko po 1 obejrzeniu, czytaniu postów i jeszcze pobieznym przeleceniu po filmie.



ocenił(a) film na 8
kapral11

"B.F. jest schizofrenikiem, nie ma znajomych, ani przyjaciół, dlatego istnieje w jego wyobraźni przyjaciel - Charli, który jest odważny, skromny, a jednocześnie silny, władczy - tym wszystkim, czym B.F. chciałby być." - to jest prawdopodobne, biorąc jeszcze pod uwagę, że Fink mówi w pewnym momencie do Charliego, że zazdrości mu iż pracując w ubezpieczeniach ciągle spotyka się z ludźmi.

ocenił(a) film na 8
kapral11

No fakt, trochę Lynchowskie, tyle że... Lynch swoją Lost Highway nagrał dużo później, a chyba do tego się odniosłeś porównując Bartona do Lyncha.

Tomasz_Baczek

Chciałbym podzielić się z wami kilkoma... no... swoimi przemyśleniami, trochę tego napisałem, ale wydaje mi się, że udało mi się rzucić na ten film trochę światła - przynajmniej mi w trakcie pisania sporo rzeczy się poukładało w głowie.

Postacie w oczywisty sposób są jakby uosobieniem wszelkich rozterek głównego bohatera, który jest najbardziej naturalną, najmniej przesjaskrawioną postacią, ale nie posuwałbym się do stwierdzenia, że jest on schizofrenikiem... To by było zbyt takie... oczywiste, ale nie chcę szukać też znaczenia na siłę. Dla mnie film jest przede wszystkim przepełniony symbolami, przedstawia kondycję artysty w postaci Bartona oraz rozbija ją (ową kondycję) na drobne i uosabia je w postaciach drugoplanowych. Twierdzenie, że jest on schizofrenikiem nie jest wystarczająco poparte w filmie i w moim przekonaniu, odzierałoby go to z charakterystycznego... onirycznego nastroju - żeby mówić jaśniej, wolę patrzeć na ten film jak na psychonautyczną podróż wgłąb duszy artysty (lub - bardziej ogólnie - po prostu wgłąb ludzkiego psyche) w postaci przedstawionej historii, a nie na odwrót.

Co do paczki, najprawdopodobniej znajduje się w niej głowa Audrey. Świadczy o tym fakt, że zostawia ją Charlie, który niedługo po tym okazuje się być psychopatycznym mordercą zbierającym pamiątki po swoich ofiarach w postaci ich głów, jak i fakt, że pudełko jest idealnie pasuje rozmiarami do ludzkiej głowy, co pięknie widać w ujęciu, w którym Barton przykłada je do ucha - cytując scenariusz: "jakby słuchał szumu morza w muszli" - co z kolei jest bezpośrednim nawiązaniem do jego stylu pisania "zagląda on do wnętrza, co wiąże się z cierpieniem" itd..

Barton zawiązuje umowę z wytwórnią, co w kontekście piekła może być rozumiane jako "podpisanie cyrografu" wskutek czego nie może on napisać nic od serca i cierpi na poważny "writer's block", jednak pisząc to, co podpowiada mu Charlie - prostą historię o spoconych osiłkach w trykotach - idzie mu to dość lekko, choć jako, że jest to skrajnie różne od jego stylu, scenariusz kończy jako kilka zmiętych kartek na biurku. Barton jest uparty do tego stopnia, że Charlie - diabeł postanawia zwrócić mu jego duszę (pod postacią - najprawdopodobniej - głowy Audrey) w pudełku, na co wskazuje fakt, że po otrzymaniu tego prezentu, blokada bohatera znika i kończy on dzieło na swój sposób; zaglądając do wnętrza, poszukując piękna.

Prosty człowiek - Barton usiłuje odnaleźć piękno w życiu prostych ludzi pisząc sztuki dla nowojorskiej elity. Jednak jego odległy stosunek do nich samych (szaraczków) jest wyraźnie zaznaczony już na samym początku w postaci prostych ludzi pracujących za sceną (nie wspominając o potańcówce USO). Jego sztuka, choć stara się wydobyć z ich życia piękno, jest dla nich zupełnie nieatrakcyjna, ale paradoksalnie, jak magnes przyciąga nadętych bufonów we frakach. Czy jest on zatem hipokrytą? W kontekście potańcówki USO - na pewno. Ale patrząc szerzej, nie do końca. Pamiętamy dwóch policjantów i ich tragiczną śmierć, cofnijmy się jednak trochę, do chwili, w której Barton zastaje ich u siebie w hotelu. Deutch głośno czyta scenariusz, kończąc, rzuca ironiczną uwagą w stronę bohatera, jednak drugiemu policjantowi - co chciałbym podkreślić - wpatrzonemu w obrazek wiszący nad biurkiem, którego symbolika jest wiadoma - podobał się. Świadczyć to może o tym, że chociaż, owszem, Barton uprawia sztukę przyciągającą magnaterie w monoklach i cylindrach, to w jego sztuce jest pewne ogólne piękno, które jest niedostrzegane przez większość prostych ludzi - ale ono tam jest.

Audrey i Mayhew - Nie jest do końca wyjaśnione czy Audrey jest osobą kryjącą się za sukcesem pisarza, czy może jest przyczyną jego problemów. Oglądając film od początku było mi jej żal, ale kiedy przychodzi do Bartona, całkiem słusznie oskarża on ją o oszustwo, poza tym jej styl pisania jest... ćóż... nie jest to to w czym siedzi Barton. Poszlaki wskazują na to, że była takim Charlie'm dla Mayhew'a - Charlie w bardzo podobny sposób usiłował wpływać na Bartona, i kto wie... gdyby Barton chciał słuchać, być może skończyłoby się to podobnie dla niego. Jej śmierć z rąk - najprawdopodobniej - Charliego, symbolizuje ostateczne zerwanie z prostą sztuką i powrót do "poszukiwania piękna", które to w końcu znajduje - kończąc swoje arcydzieło i wyrywając się - będąc wręcz wyrzuconym - z hollywood.

Obraz - kobieta na obrazie wygląda w morze (czy ocean - nieważne), tak jak Barton pragnie w swojej sztuce zaglądać w głąb w poszukiwaniu piękna - symbolika morza jest dość oczywista. Wracając jeszcze do pudełka, w finałowej scenie mamy ciekawie przedstawienie: Barton kładzie swoje pudełko przed sobą i patrzy się w morze, mamy małe starannie zapakowane pudełko z jednej strony i bezkresne morze z drugiej. Powracając do wcześniej przytoczonego cytatu ze scenariusza - który wydał mi się szczególnie znaczący i pomocny w próbie zrozumienia przesłania filmu - przysłuchuje się pudełku jakby słuchał szumu morza w muszli - i to jest to. Jeżeli przyjmiemy, że w pudełku znajduje się, zwrócona Bartonowi przez Szatana, dusza, otrzymujemy całkiem jasny przekaz o tym, że dusza jest zwierciadłem pewnego ogólnego piękna i może doświadczyć tego każdy wrażliwy człowiek taki jak Barton, czy policjant, który również zagląda wgłąb siebiesłuchając scenariusza - co jest przedstawione poprzez jego wpatrzenie w obrazek wiszący na ścianie.
Jak dla mnie, stanowiło to morał tej historii - można by to ciągnąć jeszcze dalej, morze i pudełko, swojego rodzaju pudełkiem jest też pokój hotelowy, symbolizuje on pewien dramat życia prostego człowieka, jednak nawet w tym dramacie można odnieść się do wyższego piękna i przełamać się. Porównując dalej pudełko do pokoju, nad morzem mamy dramatycznie otwartą przestrzeń - chyba po raz pierwszy i jedyny w całym filmie - tworzy to olbrzymi dysonans. W tej scenie całe życie Bartona jest zamknięte w tym pudełku - ciągnąc to dalej, możemy zauważyć zmianę proporcji - w pokoju jest tylko malutki obrazek przedstawiający morze, nad morzem jest tylko malutkie pudełko przedstawiający pokój - pułapkę życia (czy coś).

Barton jest tylko gościem, ponieważ ma możliwość przełamania się dzięki swojej wrażliwości i zdolności poszukiwania piękna, którego brakuje prostemu Kowalskiemu, który jest skazany na życie w piekle, przytłoczony małostkowymi problemami. Co więcej, Kowalskiego wcale to nie interesuje.

Kobieta na plaży jest dość enigmatyczną postacią... Wiemy o niej tyle, że jest piękna, patrzy w morze i, że nie gra w filmach - można by to bardzo daleko pociągnąć. W moim przekonaniu ten film jest czymś więcej niż tylko satyrą na hollywoodzkie kino i może być rozumiany szerzej jako rozprawa - ogólnie - o kondycji ludzkiej, wrażliwości itd. - w tym kontekście samo kino może być rozumiane jako pewien symbol, a to już bardzo konkretna ścieżka... Być może przedstawia ona człowieka ogólnie, duszę, albo tą wrażliwość, którą kieruje się Barton w swojej sztuce (która pozwala mu się przełamać), czego nie posiada każdy.

Mam nadzieję, że spodobały się wam moje wypociny :3

ocenił(a) film na 10
Tomasz_Baczek

Dziwią mnie te wszystkie interpretacje filmu z religijnym podtekstem.
Bracia Coen w żadnym swoim filmie nie mówili niczego o bogu, szatanie lub duszy. Ich filmy traktują o człowieku, o ludzkiej głupocie, małostkowości, naiwności. O tym, że nic w życiu nie jest takie jak się wydaje na pierwszy rzut oka i że w realu bardzo trudno o happy end.

Ponadto w prawie wszystkich filmach Coenów (chociażby Śmiertelnie proste, Ścieżka strachu, Fargo, To nie jest kraj dla starych ludzi, a nawet komediach Okrucieństwo nie do przyjęcia, czy Tajne przez poufne) nie ma typowego dla Hollywood podziału na bohaterów pozytywnych i negatywnych. Wszyscy są w mniejszym lub większy stopniu skażeni przez zło. Dokładnie to samo mamy w Barton Fink.

Dlatego też rację mają goobee i kapral11 odrzucając ową całą "metafizyczną" nadinterpretację filmu. Barton Fink jest przecież zwykłym bufonem przekonanym o własnej niezwykłości, piszącym "głębokie dzieła" o prostych ludziach i dla prostych ludzi. W filmie widać jednak wyraźnie, że tak na dobrą sprawę prości ludzie w ogóle go nie interesują (co kilkukrotnie wypomina mu Charlie), ani tym bardziej nie są zainteresowani "głębią" jego twórczości.
Fink jest małym, zakompleksionym pisarzem cierpiącym na niemoc twórczą. Nie umie się odnaleźć w nowej rzeczywistości, dlatego zamyka się w hotelowym pokoju i tworzy jakieś własne alter ego pod postacią Charlie'ego. Zwyczajnie zaczyna popadać w paranoję.
Zagadka śmierci Audrey bardziej pasuje mi do motywu znanego chociażby z Zagubionej Autostrady Lyncha, niż teorii że została zamordowana przez psychopatycznego sąsiada, lub - co jest już strasznie kuriozalne - jest ofiarą diabła. Fink, przekonany o własnej niezwykłości, pogardza zarówno W.P. Mayhew dlatego, że w jego mniemaniu rozmienił swój talent na drobne pisząc banalne scenariusze, jak i Audrey, którą uważa za "spiritus movens" owego stoczenia się Mayhew na dno. Dlatego też oboje giną. Jak słusznie zauważył goobee Barton nigdy nie rozmawiał z Charlie'm o Mayhew, skąd więc niby miał on wiedzieć o jego istnieniu?

Odpowiadając na pytania autora wątku:
1. W paczce zapewne była głowa Audrey. Fink po "wyeliminowaniu" przyczyny upadku swojego idola w końcu zaczyna pracować nad "najlepszym" dziełem w swojej dotychczasowej karierze. Pisze "głęboki i psychologiczny" scenariusz do filmu klasy B o zapaśnikach ;)
2. Przeżycia głównego bohatera to wyłącznie objaw jego wyalienowania i obraz narastającej psychozy.
3. Scena z kobietą na plaży to oczywiście wyraz jego chorych projekcji. Kolorowy obrazek z piękną kobietą na plaży to jedyny radosny element w szarej i przygnębiającej rzeczywistości Finka. Niezrozumiały przez otoczenie, poniżony przez swojego pracodawcę po raz kolejny ucieka w sferę marzeń, ożywia sztuczną piękność z obrazu.


Tak w ogóle, to w filmie dostaje się wszystkim. Bufonowatemu pisarzowi przekonanemu o własnej niezwykłości i powierzonej misji zbawienia świata. Zakłamanemu światu Hollywood, produkującemu taśmowo schematyczne historyjki o walce dobra ze złem. Rasistowskim policjantom. Pisarzowi zostawiającemu chorą żonę i zapijającemu się na śmierć. Jego sekretarce godzącej się na poniżanie i dążącej razem z nim do samozagłady.
Jest to raczej typowy dla "genialnych braci" film o tym, że zło i głupota są wszechobecne. Świat nie dzieli się na "good guys" i "bad guys", na białe i czarne, lecz jest pełen szarości.
Właśnie za ową brutalną prawdę o życiu i świecie kocham całą twórczość Joela i Ethana Coenów.

gramin

Mamy liczbę 666, cierpienie, płomienie, wszystko co jest potrzebne
piekłu, sam tagline filmu odnosi się do piekła/nieba: "between heaven
and hell there is always hollywood"... nie uważam żeby on poruszał
kwestie religijne, ale jestem przekonany, że posługuje się jej symbolami
- wspomnianym piekłem, które - moim zdaniem - z kolei jest symbolem
cierpienia "prostego człowieka". Nie mówię, że nie masz racji, bo
zasadniczo zgadzam się z tym, że porusza on (film) kwestie
egzystencjalne, ale posługując się - całkiem jasno zasugerowanymi -
symbolami (akurat związanymi z religią). jeżeli odrzucasz te oczywiste
wskazówki, chciałbym zapytać czym są one dla ciebie?

To nieistotne, że w innych ich filmach tego nie ma. Zgodzę się z tym, że
kreacje postaci Coenów są ciekawe i rzadko są one czarno-białe, ale
naturalnie i tu były wyjątki. Poza tym, zauważ, że Charlie, gdybyśmy
widzieli go jako diabła, byłby bardziej zbliżony do tego znanego z
Fausta Goethego niż biblijnego, o czym świadczyć by mogły jego końcowe
wynurzenia. Nie był on taki do końca zły, był... nierozumiany.

Barton nie do końca pogardza Mayhew'em, zauważ, że jest on jego idolem,
a zarzuca mu popadnięcie w alkoholizm, no i oszustwo związane z jego
sekretarką. Charlie mógłby wiedzieć o jego istnieniu - bo jest szatanem,
albo jakimś demonem, choć w tym kontekście ciężko byłoby zinterpretować
jego wynurzenia i chciałbym zadać pytanie, jak je rozumiesz odrzucając
tą symbolikę? Mayhew jest odpowiednikiem Bartona, zagrożeniem jakie
czeka na niego w Hollywood. Wydaje mi się, że duet Audrey i Mayhew są
komplementarne z duetem Barton - Charlie. Talent, zarówno Bartona jak i
Mayhew'a został odebrany i zastąpiony przez coś bardziej banalnego.
Barton jednak jest oporny - zwracam tutaj uwagę na scenę, w której
Barton pisze wskakując w buty Charliego - tutaj jest pod jego wpływem,
ale wynika z tego tylko kilka zgniecionych kartek.

paranoicy nie tworzą swoich alter ego, ale to nie jest chyba takie
istotne, chyba się domyślam co chciałeś przez to powiedzieć.

Prawdą jest, że możemy się tylko domyślać tego, kto stoi za śmiercią
Audrey, ale - w moim przekonaniu - fakt, że zaraz po tym dowiadujemy się
o "hobby" Charliego... nie jest przypadkiem.

Nie jestem przekonany do wizji Charliego jako projekcji Bartona... Gdyby
tak było, policjanci rozpoznaliby w nim poszukiwanego bandziora i na
pewno nie zabiłby on swojej rodziny - albowiem był on zajęty pisaniem
scenariusza.

Moim zdaniem, przesłanki świadczące o równolegle przebiegającej,
podwójnej narracji filmu są zbyt jasne i oczywiste aby można ten film
interpretować wyłącznie na poziomie dosłownym, doszukując się jedynie
powierzchownych znaczeń. Taka interpretacja jest w moim przekonaniu
niepełna i nietrafna.

ocenił(a) film na 10
mosheh

Tak na dobrą sprawę, to właśnie ludzie widzący w Charlim uosobienie diabła odbierają ten film w sposób dosłowny. No bo jeżeli pojawiły się trzy szóstki, to film musi mówić coś o szatanie. Gdy tymczasem może być to, i w moim odczucie rzeczywiście jest, zwyczajna metafora. Piekło własnego umysłu.

Barton początkowo podziwia Mayhew'a i jest zafascynowany jego osobą. Później jednak, widząc jak traktuje swoją sekretarkę, jak zapija się na śmierć i nie jest w stanie stworzyć już żadnego wartościowego dzieła, zaczyna nim pogardzać. W scenie, gdy podczas pikniku uderza Audrey wyraźnie widać, że Fink ma ochotę mu przyłożyć.
Poza tym zgadzam się z tobą, że Mayhew jest odpowiednikiem Bartona. Fink panicznie boi się, że może się stać taki sam, jeżeli zacznie pisać banalne historyjki do filmów klasy B. Dlatego też miał motyw. Zabijając Mayhew próbuje odwrócić od siebie fatum niemocy twórczej.

W przypadku śmierci Audrey nie jest przypadkiem to, że ginie zaraz po tym, jak proponuje Bartonowi pomoc w napisaniu banalnego scenariusza, przyznając się przy okazji, że wielokrotnie w ten sposób "pomagała" Mayhew. Jest to dużo bardziej istotne, niż późniejsza wizyta policjantów. Gdyby Charlie był rzeczywiście psychopatycznym mordercą (lub szatanem) nie miałby żadnych powodów aby ją zabijać. Barton taki powód natomiast jak najbardziej posiada - obrona niezależności i "wysokich standardów" własnej prozy. Po raz drugi poszlaki jednoznacznie wskazują na Finka.

Kwestia policji. Policjanci przecież przychodząc do pokoju Finka i widząc zakrwawiony materac nabierają pewności, że to on jest owym poszukiwanym seryjnym mordercą. Cała późniejsza scena (płonące ściany, egzekucja) jest wyłącznie projekcją Bartona. W transie zabija policjantów, nie zdając sobie z tego sprawy i winą za ich śmierć obarczając Chalie'go. Nie widzę więc tutaj żadnej sprzeczności, bo przecież policjanci rozpoznają w Finku poszukiwanego bandziora.
Wcześniejsza scena przesłuchania w charakterze świadka jest zapewne jedynie jego wyobrażeniem. Dokładnie tak samo, jak scena w której właściciel studia filmowego nie tylko respektuje prawo Bartona do niemówienia o swojej pracy, ale na dodatek poniża się i całuje jego stopy. Przedostatnia scena ukazuje, że relacje między Finkiem a jego pracodawcą miały zupełnie inny charakter (no i zwolniony wcześniej "asystent" dalej pracuje).

Co do tego, czy jego rodzice zginęli czy nie, nie ma żadnej pewności. Coenowie nie stawiają tutaj kropki nad i. Równie dobrze mogło ich nie być w domu podczas próby kontaktu telefonicznego lub też Barton miał jakiś powód (żale z przeszłości) aby ich zabić. No bo niby dlaczego Charlie miałby nagle jechać do Nowego Jorku, do miasta w którym wychował się Fink i w którym zaczął odnosić pierwsze sukcesy?

No i zupełnie nie rozumiem dlaczego niby odczytanie historii opowiedzianej w filmie jako przykład narastającej psychozy głównego bohatera miałoby być "zbyt jasne i oczywiste"? No i niby dlaczego umieszczenie w nim sił nieczystych sprawia, że historia staje się głęboka, czy bardziej trafna. Jest przecież dokładnie odwrotnie. Dramat człowieka chorego psychicznie jest chyba dużo ciekawszy, niż kolejna wersja bajki o szatanie i jego zakusach na niewinną duszę.

Na koniec jeszcze jeden element przemawiający za tym, że Barton i Charlie to ta sama osoba. Po przyjeździe do hotelu Fink słyszy za ścianą płacz Charliego, on sam dokładnie tak samo płacze po wyjeździe Charlie'go do Nowego Jorku. Ten sam stan emocjonalny (poczucie przygnębienia i niemocy) towarzyszy zarówno pojawieniu się, jak i zniknięciu Charlie'go. Po raz kolejny alter-ego Bartona pojawia się ponownie w trakcie silnego wzburzenia spowodowanego aresztowaniem.

ocenił(a) film na 10
gramin

Jeszcze jedna mała uwaga. Obaj detektywi przedstawili się wyłącznie Bartonowi i to w czasie nieobecności Charlie'ego. Tymczasem podczas egzekucji Charlie mówi do policjanta o nazwisku Deutsch "Heil Hitler". Skąd niby miałby miałby to wiedzieć?
Wyjaśnienie typu "był szatanem, więc wiedział wszystko" tak na dobrą sprawę niczego nie wyjaśnia, ponieważ w ten sposób można próbować wyjaśnić wszelkie braki spójności fabuły, a Coenowie są perfekcjonistami i nie ma nielogiczności w ich filmach.

ocenił(a) film na 6
gramin

w pudełku jest głowa Bartona Finka
film jest stereotypowy, piekło niebo, kicz

Muhomorniczy

Dlaczego uważasz, że dobry reżyser ma być niekonsekwentny w konstruowaniu fabuły?

Film jasno zdaje się przedstawiać, całkiem adekwatny, choć metaforycznie oniryczny obraz piekła. Charlie podobnie odpowiada obrazowi diabła :). To właśnie widzimy na filmie, i chociaż jest to, naturalnie, podstawą do budowy kolejnych narracji, nie widzę wśród nich wątku szaleństwa. Moim zdaniem, zaburzyłby on konstrukcję filmu.

Płacz może równie dobrze być przypadkiem, należy być ostrożnym w

gramin

Zauważ, że w filmie jest co najmniej kilka równoległych narracji, do tego wzajemnie się przeplatających. Nie możesz uzasadniać swojego stanowiska, swoimi odczuciami wobec reżyserów, bo a nóż zrobili wyjątek specjalnie dla ciebie :). Trzymajmy się filmu.

ocenił(a) film na 8
mosheh

Oo, uwaga, pojawił się i Goethe. No to mamy kolejny problem...

ps
Sory że się tak wcinam, ale ju tu jestem narratorem tego forum...

ocenił(a) film na 9
Tomasz_Baczek

Jeżeli chodzi o ostatnią scenę z dziewczyną na plaży, to jestem ciekawy czy wszyscy zauważyli pewien szczegół, który szczególnie przykuł moją uwagę, Mianowicie - ptak. Kiedy kobieta odwraca się w stronę morza i przybiera pozycję z obrazu, w kadrze pojawia się ptak, który wzlatuje ku niebu, a następnie traci siły i wpada do wody.

Ptak zawsze postrzegany był jako symbol wolności. W tym przypadku wydaje mi się, że droga artysty jakim był Fink porównana jest tutaj do lotu. Na początku wydawało mu się, że był wolny i że ma nieskończone możliwości, ale rzeczywistość go pokonała. Upadł. Spadł jak Ikar. Parę sekund lotu ptaka jest właściwie streszczeniem całego życia bohatera. Krótkie, kruche, nieprzewidywalne. Patrząc na nie z boku - tragicznie śmieszne i nieważne. Plusk i film kończy się.

Kobieta patrzy się na morze. Morze to symbol marzeń, nieodkrytych horyzontów. Przecież nie widać drugiego brzegu, nie wiadomo co jest po drugiej stronie. To daje nadzieje. Obraz w pokoju przedstawia marzenia bohatera.
Hotel, w którym mieszka Fink jest alegorią życia, które jest piekłem, bo człowiek chociaż żyje wśród ludzi to i tak czuje się samotny i nierozumiany przez innych. Chce być zauważony, doceniony, kochany (na przyjęciu z marynarzami pragnie zwrócić na siebie uwagę, ale na próżno, bo każdy i tak myśli tylko o sobie,) Towarzyszy mu ból, o którym bohater rozmawia przecież ciągle z sąsiadem (sąsiad po mojemu nie jest żadnym szatanem, tylko zwykłym człowiekiem, który żyje w tym samym piekle co Barton, męczy się do utraty zmysłów.)

Świat każdego człowieka uwięziony jest w pudełeczku (w głowie, w mózgu). Nikt oprócz nas samych nie zobaczy naszych prawdziwych marzeń, odczuć i myśli. A to przecież najważniejsze co mamy.
Bolesne. Świetny film.

pedes90

W moim odczuciu ptak nie opada z sił, tylko poluje na ryby. Podobno rzeczony ptak się bezczelnie wepchał w kadr podczas kręcenia sceny, a braciom się tak to spodobało, że go zostawili :).

ocenił(a) film na 8
Tomasz_Baczek

Jeśli można też dorzucę swoje trzy grosze, ale żeby nie zamęczać zbytnio nie potrzebnym słowotokiem, postaram się konkretnie odpowiedzieć na pytania autora.

1. Odp: Głowa Audrey (czy jak ona tam miała). Myślę, że wspominanie o duszy to zwyczajna nadinterpretacja. Film zbyt jasno i bezpośrednio daje nam do rozumienia, że to górna część ciała kochanki Finka(oczywiście po tekście Charliego, jak i wspominaniu przez detektywów, że szukany morderca lubuje się w odcinaniu głów)

2. Odp: Trzymałbym się wersji, że jawa przeplotła się ze snem. Płomienie były wyobrażeniem Finka, natomiast cała reszta wydarzyła się naprawdę. Charlie wrócił i zrobił porządek i tutaj także uważam, że wszelkie niesamowite interpretacje można sobie darować(był mordercą, więc po co mu przypisywać jakiegoś belzebuba?).

3. Odp: Aby wytłumaczyć końcową scenę, należy przede wszystkim odnieść się (przynajmniej z grubsza) do treści całego filmu(którą postaram się szybko streścić). Fink jest pisarzem, który zajmuję się jak to sam określił "wewnętrznym życiem człowieka", próbuje uchwycić swój temat jednak w swoim mniemaniu nadal błądzi w złym kierunku. Sukces i przeniesienie do Hollywood wydaje się nie poprawiać jego sytuacji. Przekonany, że te miejsce jeszcze bardziej oddala go od "prawdziwego życia" przysiada do tekstu o zapasach, bez zapału, bez nadziei (acz nie kończy poszukiwań "wewnętrznego życia"). Podczas pracy, zapoznaje sąsiada, który po pierwszym negatywnym wrażeniu wydaje się osobnikiem całkiem atrakcyjnym dla Finka. Uznaje go za prawdziwego, zwykłego człowieka, który może go zapoznać z "wewnętrznym życiem", ew dać natchnienie. Następnie zapoznaje pisarza i jego "sekretarkę", co skutkuje zburzeniem swojego wyobrażenia o swoich autorytetach i lekkim załamaniu. Trzeba także zwrócić uwagę na fakt, że sukces tego pisarza nie wynikał z opisu "prawdziwego życia" zwykłych ludzi, a jedynie wymyślania nie prawdziwego świata, problemów, przygód itd. Ogólnie rzecz biorąc - czystej fikcji. Fink od tego uciekał, poszukując tak jak wyżej wspomniałem tego co w "wewnątrz".
Czy znalazł?
Niestety, tak.
Przenośnią prawdziwego ludzkiego życia, tego co "w wewnątrz" był hotel. Wielki budynek, pogrążony w ciszy i półmroku z gorącym powietrzem powodującym zaduch. Setki pokojów, a w każdym oddzielne życie, historie, a przede wszystkim tajemnice, które stanowią właśnie te "real life". Fink poznał raptem jedną osobę, która się przednim otworzyła i to wystarczyło, by mógł poznać "dark side of human". Doświadczył, że poznawanie wewnętrznego życia może być niebezpieczne, a zarazem naszpikowane ułudą, zepsuciem i ogólnie wszechogarniającym złem zasiadającym wewnątrz człowieka. Poznał to (w znacznie łagodniejszej wersji) u swojego "pisarza idola", a zarazem w bardzo skrajnej u sąsiada z hotelu. Gdy Fink zdaje sobie z tego sprawę, kończy scenariusz, świętuje i oddaje. Niestety przekonuje się, że ludzie nie chcą oglądać/czytać tego co prawdziwe, tego co tak bardzo ich dotyka. Wolą oglądać wymyślone historie, problemy pozbawione cząstki ich własnego "wnętrza", życie całkowicie oparte na fikcji.
I tu dochodzimy do interpretacji ostatniej sceny. Obraz w mieszkaniu Finka, był prostym odwzorowaniem piękna i szczęścia. Scena na plaży przedstawia nam Finka, który jakoby doświadczał na żywo tego szczęścia, a oczy nasycał pięknem (słoneczna pogoda, bezkresne granatowe morze, szum fal, piękna kobieta). Barton doświadcza tego, lecz nie może się cieszyć. Nie może, ponieważ ma przy sobie paczuszkę z mieszkania (tego prawdziwego, wewnętrznego życia), która symbolizuje zgorszenie, fałsz, ciemną stronę ludzkiej egzystencji, której Fink doświadczył.
Tak właśnie przedstawia się główna myśl filmu, która można zamknąć w nieco zmodyfikowanej wersji obrazu z mieszkania Finka.

Granatowe morze, czyste niebo, kobieta spoglądająca w bezkres wody i mężczyzna z pewnym "bagażem" dokładnie paczuszką - "doświadczenia".

Mam nadzieję, że zaciekawiłem swoją wersją. :)

Tomasz_Baczek

tak swoją drogą, ciekawe jest odniesienie do postaci Nabuchodonozora. I to dwa razy. Raz przy podarowaniu książki z dedykacją. Dwa przy czytaniu Biblii. Pierwszy fragment, ten o spaleniu domów i pocięciu na kawałki był z księgi Daniela. Autorem groźby był właśnie Nabuchodonozor.

ocenił(a) film na 7
Tomasz_Baczek

1. głowa lub też nie (gdyby to byla głowa nie latała by aż tak swobodnie gdy Fink trzęsie pudelkiem :) heheh
2. płonący hotel prawda lub fałsz, hotel był dosyć łatwopalny ;) wtedy kleje były bardzo toksyczne i łatwopalne nie tak jak dzisiaj klei sie wodnym klejem ;) zresztą kij wie ;) moglu być i piekło , jedyne co mnie denerwuje to fakt ze niektórzy chca dostrzec cos w tym ptaku :) ptak normalnie spada do wody metr przed taflą wody sklada odpowiednio skrzydła by wbic sie w wodę i upolować zdobycz ;);) nie udany połow i tyle ;) kobieta nie ta sama co na hotelowym obrazku zbieg okoliczności ;) Coenowie nie robią aż tak zmyślnych filmów ;) bez przesady to że jest nutka niewiadomej to oto chodzi ale żeby wymyslac jakies teorie spiskowe z ptakiem to czysta glupota ;)

ocenił(a) film na 9
Tomasz_Baczek


1. Głowa
2.Realne.
3. Kobieta z plaży, to kobieta z obrazu z jego pokoju hotelowego- jego muza!

Tomasz_Baczek

Żaden, nawet najmniejszy szczegół w tym filmie nie pojawia się przypadkowo. Nie wierzcie w teksty typu "ptak pojawił się na planie przypadkowo i spodobał się braciom". W ich produkcjach nie ma miejsca na najmniejszy przypadek i nic nie dzieje się tylko dla zapełnienia kadru czy scenariusza. Przeczytałem całą powyższą dyskusję.. aż się sam sobie dziwię, ale byłem ciekaw Waszych opinii. Nie chciałbym więc powtarzać argumentów przedstawionych powyżej. Chciałbym zwrócić więc uwagę na pewne szczegóły, których w powyższych tekstach nie zauważyłem.

- Przełomowy moment historii, to scena "łóżkowa" z sekretarką. Jej zabicie to ostateczne uwolnienie się od niemocy i stereotypu w jakie popadł Fink. Morderstwo (wydaje mi się że ona została pozbawiona serca) poprzedzone jest dwoma drobnymi ujęciami, pierwsze to zdjęcie butów "przed", czyli zapowiedź uwolnienia się od przyziemności i "wyjście z własnych butów", po tym następuje najazd kamery na łazienkę i przejście przez kanał ściekowy zlewu "na drugą stronę" (w filmie jest też scena wycięta w której ze zlewu wylewa się woda, gdy Fink chwilowo nabiera mocy twórczej, jednak szybko ona mija, bo bohater wstaje od biurka i zakręca kran). To przejście na drugą stronę to również akt morderstwa. Po nim następuje przebudzenie i zabicie komara (wyrażającego bagno Holywood), wyrażone również słowem "slap" które pojawia się również w tekście pisanym przez Finka.

- Ciekawostką jest jakby odwrócenie charakteru postacji. Jedyną postacią walczącą z zaprzedaniem duszy komercjalizmowi twórczemu głównego bohatera jest Charlie Meadows, mimo że wydaje się być postacią negatywną. Tymczasem postaci wciągające Bartona Finka w komercyjne bagno Hollywood to uprzejmy do przesady szef wytwórni Jack Lipnick (szatan), przynoszący herbatkę jego asystent Lou Breeze, Ben Geisler nadstawiający głowę za Finka, Audrey Taylor mająca ostatecznie ukierunkować pracę Finka ku komercji. Wszyscy oni (oprócz Audrey rzecz jasna) drastycznie zmieniają swój stosunek do Finka, gdy okazuje się że walkę przegrywają. Wówczas pojawiają się również siły interwencyjne w postaci dwóch diabłów - detektywa Mastrionotti oraz detektywa Deutsch.

- Imiona i nazwiska. Nie chciałbym się tu posunąć do nadinterpretacji. Nie znam też głębokich meandrów języków angielskiego i amerykańskiego. Bawiąc się jednak niezobowiązująco, z grubsza tłumaczenie może przedstawiać się następująco:
Barton Fink - Barton to "Siedziba", Fink to rodzaj "nieprzyjemnego typa", kogoś pragnącego "wyłamać się ze stereotypów". Idealnie opisuje brudną duszę naszego bohatera, która pragnie się wyzwolić.
Charlie Meadows - tu może trochę przesadzę, ale "Char" to znak, symbol, posługa, osoba wykonująca posługę, "Lie" to oczywiście kłamstwo, "Meadows" to łąki, łącząc to wychodzi coś w rodzaju pasterza. Pasuje do postaci takiego anioła od brudnej roboty.
Jack Lipnick - Jack to potocznie "kasa", Lip i nick można interpretować jako "złotousty", "wygadany" ale też naciągając "wrota do szczeliny". Moim zdaniem pasuje do szatana.
Chet - wymawia się podobnie jak "cheat" - krętacz, oszust. Taki odźwierny diabeł dyżurny.
Ben Geisler - Ben to syn, Geis koza, koza idealnie pasuje do diabelskiego grona rogaczy.
Detektywi Mastrionotti i Deutsch - mamy tu oczywiście reprezentację dwóch państw Osi w opozycji do żydowskich korzeni braci.

ocenił(a) film na 9
Tomasz_Baczek

Przepraszam, jestem na świeżo.
Muszę pomyśleć. Pozwalam sobie tu zostawić szkic wypowiedzi, może zanim wrócę, coś mi rozjaśni mroki.

1. W paczce była głowa Audrey.

Audrey być może bulwersuje go swoim pisaniem książek za Mayhewa, ale ginie z innego powodu, prosze Państwa.
Ginie, bo do Bartona dociera, że inny człowiek nie jest mu potrzebny do "tworzenia historyjek". Głowa w paczce mu o tym przypomina, stojąc na biurku.
Brutalnie mówiąc, nie muzy mu trzeba, ani pomocnicy, ino najwyżej seksu ;)
Mayhew ginie, bo jest bucem (wiele mówiący rzut podpisaną właśnie książką) i brutalem. I oczywiście symbolem... tego, czym stać Fink się boi - bezpłodnym pijaczyną, uzależnionym od czyjegoś współczucia.

2. Jeśli płomienie były realne, to Charlie musiał być wymyślony (nie szedłby do płonącego pokoju).
Jeśli Charlie był realny, to płomienie zwidziały się Bartonowi (miał prawo czuć gorąco, w końcu przyszła do niego policja / lub przyszli po niego naziści /do tego pojawił się na scenie znany morderca...).

* btw, jeśli lecimy alegoriami biblijnymi, Charlie jest Aniołem. Ubezpieczyciel...
Płacze, gdy bohater popada w niemoc.
Biblijny Jakub siłował się z aniołem, aby otrzymać błogosławieństwo (Fink je dostaje w chwili gdy po zapasach Charlie przyznaje, że jego intelekt jest słabszy). Tu ciekawe nawiązanie do późniejszego seksu, jakby Fink "siłując się "z Audrey, zwyciężył swego demona ;)
Usuwa przeszkody (Mayhew jako przepowiednia tego, czym Fink mógłby się stać, Audrey jako alegoria zależności od cudzych pomysłów ale i symbol pokusy,: napisany przez nią bestseller ma w tytule budowniczego Babilonu).
Daje inspirację (próby wtrącenia swoich opowieści, wreszcie namacalne pudełko).
Zwalcza wrogów (policjanci).

Biblijny cytat ("5 Odpowiedział król i rzekł do Chaldejczyków: Ta rzecz już mi z pamięci wypadła; jeźli mi nie oznajmicie snu i wykładu jego, na sztuki rozsiekani będziecie, a domy wasze w gnojowisko obrócone będą;") wyrwany z kontekstu mógłby sugerować, że to Fink zgłasza się na policję, aby wyjaśnić sytuację.
Wiedząc jednak, o czym jest cały rozdział, a mówi o tym, jak to nasz Nabuchodonozor wyśnił upadek Babilonu i nadejście Królestwa Niebieskiego, możemy przypuszczać, że Fink po odzyskaniu psychicznej samodzielności świadomie zdecydował o napisaniu wielkiego dzieła, zamiast gównianego scenariusza.

Jedynymi demonami są raczej ludzie z filmu. Demonami niekoniecznie popularnymi coś mi się tam plącze o jakimś złotoustym (Lipnick), Ibn (czy Ben, na to samo wychodzi) Geisler, Syn Kozła czytelny jak cholera, po tym kontrakcie czyli cyrografie i tym jak nagle zaczyna bawić się w wojnę...

Windziarz bliższy imo Charonowi, niż Piotrowi, też rzecz do przemyślenia.

3. Widoczek z kobietą jest przewrotny. Wydaje się być alegorią i Hollywood i spokoju ducha za którym tęskni bohater. Nęka Finka i nie daje mu pracować, aby osiągnąć owe marzenia. A jednak staje się prawdą w momencie rezygnacji z blichtru Hollywood.

Komar jest symbolem tego, co Finka trapi, czyli poczucia twórczej niemocy. I znów wracam do "śmierci" Audrey - kiedy Fink zabija komara, to niemoc się kończy.

I sto innych pomysłów, ale takie np. wchodzenie w czyjeś buty już było.
Uff, dają Cohenowie po bani, długo się do tego filmu zbierałam, i słusznie.

Holy_Ghost

Wydaje mi się, że scena z ogniem i Charliem jest po prostu metaforą. Nie wiem, film przesycony jest podobnymi metaforami, nie widzę przeszkód, aby wplątać w kompozycję i to, tym bardziej, że pasuje to do całości obrazu.

Nie wydaje mi się, aby Charlie był zmyślony przez Bartona, zachodzi między nimi bardzo interesująca relacja, są to postaci komplementarne i na pewno do pewnego stopnia utożsamiają się ze sobą, co myślę, że ma również odbicie na poziomie kompozycji filmu. Sugerowanie choroby psychicznej Bartona wydaje mi się być jednak przesadzone, zwłaszcza biorąc pod uwagę metaforyczny charakter narracji.

ocenił(a) film na 7
Holy_Ghost

Moim zdaniem komary były symbolem tzw. "pijawek" w show-biznesie które chcą jak najwięcej wygryźć z człowieka, jednocześnie nie pozwolić mu na realizację celów.

ocenił(a) film na 9
Tomasz_Baczek

Świeżo po seansie i przeczytaniu całego wątku (swoją drogą wasze wywody składają się na kawał porządnej interpretacji). Wiem, że będzie to spory odkop, ale myślę że warto, bo temat jest wartościowy.

Barton lubował się w dziełach Mayhew'a, jednak ten okazał się zapijaczonym oszustem. Poznają się przecież w toalecie, gdy Mayhew po zwymiotowaniu, usiłuje stworzyć pozory osoby porządnej i elokwentnej, po czym oznajmia iż ma coś ważnego do zrobienia i, o ironio, pociąga z gwinta całą piersiówkę. Za jego hollywoodzkim sukcesem stoi Audrey, którą Barton od samego początku podświadomie pragnie posiąść (nie rozumiem czemu to ją nazwaliście oszustką - oszustem był Mayhew). Owszem, być może kiedyś Mayhew pisał dzieła piękne i głębokie (za które cenił go Barton), lecz gdy popadł w alkoholizm, zaczął z pomocą Audrey tworzyć sztampowe historyjki dla filmu. Wydaje mi się, że to Barton zabił Audrey, niszcząc w ten sposób zło - kicz i pusty hollywoodzki konsumpcjonizm, a zarazem przyczynę zmarnowania reputacji wielu doskonałych twórców. Barton tego spróbował, jednak stwierdził, że nie chce iść tą ścieżką.

Zastanawia mnie fakt częstowania Finka gorzałą przez Charliego. Mimo, że Barton chwilę wcześniej widział co alkohol robi z człowieka, przystaje na kielicha ze swoim sąsiadem. Kuszenie przez szatana...? Podobnie gdy Barton wkłada buty Charliego - z kartki wyłania się postać wielkiego faceta w trykotach, zapaśnika. Fink zaczyna przechylać się wtedy na "ciemną stronę mocy".

Choć może to znaczyć coś zgoła innego, coś o czym później mówi Lipnick. "Man in tights" może być odczytywane jako facet w rajtuzach (w sensie fizycznym) lub człowiek psychicznie uciśniony/ograniczony/zamknięty w pudełku własnego myślenia. Po zdjęciu butów Charliego porzuca jednak i tą ścieżkę, by zacząć myśleć "outside the box" - wyjść poza zamykające go ramki. W pudełku zamknięte jest potem to co w hollywood najgorsze - pusta pogoń za zarobkiem i zaprzedanie duszy dla zysków (w domyśle głowa Audrey). Barton natomiast pozostawia swą głowę otwartą, czyni ją swym mundurem, chlubi się nią. Sam zapracował na ten mundur, w przeciwieństwie do Lipnicka, który tylko dzięki znajomościom został oficerem (z pewnością bardzo cienkim).

Niestety konsekwencje odrzucenia hollywoodzkiego stylu bycia dopadają go i mimo że z pomocą przyjaciela (który zapewnia go, że zawsze będzie na miejscu do jego dyspozycji) opiera się wymiarowi sprawiedliwości, zostaje jednak więźniem podpisanego cyrografu - musi pozostać w przegniłym i znienawidzonym mieście. Odnajduje tam jednak swój ogród, swoją oazę spokoju i, być może, spotyka utęsknioną miłość, która nie ma nic wspólnego z obrzydliwym kinem.

ocenił(a) film na 7
oookash

Barton ani razu nie pił z Charliem, w jednej scenie nawet wyraźnie słychać jak wylewa wódkę do zlewu w kuchni/łazience. On jedynie wąchał podany mu trunek. Jeśli się mylę to proszę mnie poprawić.

Tomasz_Baczek

Ostatnia scena, kobieta miała uosabiać Boga :)) Scena z mewą jest takim małym kluczem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones