Agentka Brody nie zgodziła sie przyprowadzić dzieci terrorysty żeby Pan "H" je torturował. Jej
słowa " Tak nie wolno! Jesteśmy ludźmi. Niech ta bomba wybuchnie! Nie możemy tego
zrobić!" były słowami przeciwko słowom tajemniczego agenta, który powiedział "Dwójka
jego dzieci przeciwko tysiącom naszych" - co byś zrobił na miejscu agentki Brody??
Ja bym przyprowadził te dzieci do Pana "H".
Nie były niczemu winne, przyprowadzenie ich do H. równałoby się zeszmaceniu i zezwierzęceniu równym terrorystom. Co nie zmienia faktu że gdyby istniała spora szansa na to ze w zamachu ucierpi ktoś bliski to również wziąłbym je do H.
Ale nie na zasadzie "Nasi albo Oni".
Nasi - czyli obce mi osoby z innego miasta, ale rodacy, są mi tak samo bliscy/dalecy jak bezbronne dzieci jakiegokolwiek człowieka na ziemi.
Gdyby ktoś przyłożył pistolet do skroni kogoś kogo kocham, to inna sprawa.
Ale zabijać dzieci by:
- mieć szanse (nie pewność) powstrzymania śmierci setek/tysięcy?
Nie Ty zabijesz dzieci z panem H.i uratujesz 100 osób. Jutro ktos inny podłoży bombę w tym samym miejscu. Tylko tego dnia będzie tam cala Twoja rodzina.