PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=613271}

Bez słowa

Mute
5,3 8 584
oceny
5,3 10 1 8584
4,9 8
ocen krytyków
Bez słowa
powrót do forum filmu Bez słowa

4/10

ocenił(a) film na 4

Prawie dziesięć lat czekania na możliwość zobaczenia tego filmu. Kilkanaście lat nieudanych prób sfinansowania go, ale uparte dążenie do tego przez Duncana Jonesa. I dostaliśmy coś TAKIEGO? Ech, okropne rozczarowanie, ale niekoniecznie totalne zaskoczenie, bo wydawało mi się podejrzane, że Netflix tak niechętnie dzielił się materiałami promocyjnymi, a do tego nie udostępnił dziennikarzom możliwości zobaczenia go przedpremierowo, co zazwyczaj zwiastuje słaby film. „Mute” miał być pierwszym filmem w karierze Jonesa, nie został. Nie był też drugim, a nawet trzecim. Wygląda na to, że studia filmowe nie zdecydowały się podarować mu walizki z pieniędzmi, bo się nie poznały na jego scenariuszu, ale właśnie dlatego, że się poznały.

Scenariusz „Bez słowa” jest bardzo zły. Gdyby rozebrać go z elementów futurystycznych otrzymalibyśmy kiepską historię kryminalną, która jest rozwleczona, pozbawiona emocji, interesującej tajemnicy do rozwiązania i świeżych elementów fabularnych. Cyberpunkowy sztafaż nie nadaje temu nowej wartości, bo wprawdzie z artykułów o realizacji projektu wiem, że Jones stworzył sobie w głowie potencjalnie interesującą wizję przyszłości to jednak w samym filmie tego nie widać, nie ma tutaj śmiałych, błyskotliwych, wizjonerskich pomysłów, jedynie poprawne odtwórstwo, a największą ekscytację wzbudzają dwa małe nawiązania do „Moon”. Nie pomaga, że główny bohater jest jednowymiarową, bezbarwną postacią, a do tego niemową, co jeszcze bardziej pogrąża wątek kryminalny. Ponieważ bohater nie może zadawać pytań w sposób bezpośredni, jego śledztwo polega więc na pokazywaniu zdjęcia zaginionej dziewczyny, albo jakiegoś innego fanta, i czekanie na reakcję rozmówcy. Sporo tutaj przypadkowości i schematyzmu, jeden trop można przewidzieć kilkadziesiąt minut wcześniej, jeszcze zanim w ogóle dojdzie do zniknięcia kobiety, a cały ten wątek nie wzbudza w odbiorcy najmniejszego zainteresowania. Pewnie dlatego, że dziewczyny było za mało na ekranie żeby jej późniejsza nieobecność wzbudzała jakąkolwiek reakcję emocjonalną, tym bardziej, że nie była to interesująco napisana bohaterka, bo pokazanie kawałka piersi pod prysznicem i dorzucenie tylko niebieskich włosów na głowie ciężko nazwać dobrym zarysowaniem postaci.

Oczywiście czas ekranowy nie musi się przekładać na jakość postaci, czego dobitnym przykładem jest Leo. Alexander Skarsgård niestety nie jest drugą Sally Hawkins, nie potrafi samym tylko wzrokiem, mimiką i mową ciała stworzyć pełnokrwistej postaci oraz uwieść tym odbiorcę. Leo nie ma charakteru, jest kolejnym elementem dekoracji. Życie w film wtłaczają nieco Paul Rudd i Justin Theroux, ale scenariusz im tego nie ułatwia, wrzucając ich do kiepskiego wątku gangsterskiego, a temu drugiemu dorzucając jeszcze chybiony motyw pedofilskich ciągot. Jest to wszystko dziwacznie i niezgrabnie ze sobą połączone, oferując kilka momentów, gdy wykazujemy lekkie zainteresowanie tym, co nastąpi dalej, ale całościowo szkodzi to tylko historii.

I tym sposobem, po prawie dziesięcioletniej karierze i czterech zrobionych filmach, Duncan Jones stał się reżyserem, który z obiecującego debiutanta został zdegradowany do poziomu przeciętnego wyrobnika. W przypadku tragicznie złego „Warcrafta” mógł się jeszcze zasłaniać tym, że był jedynie trybikiem w wielkiej komercyjnej maszynie sterowanej przez studio. Przy realizacji „Bez słowa” miał wolną rękę, Netflix nie bruździł w jego piaskownicy, czekał na taką możliwość przez kilkanaście lat, a w efekcie otrzymaliśmy kino bez polotu, wizji, a co najgorsze – pozbawione życia i energii.


http://www.kinofilia.pl/2018/02/mute-recenzja.html

Więcej recenzji i innych materiałów o kinie:
https://www.facebook.com/blog.kinofilia/

ocenił(a) film na 6
T-Durden

Najbardziej boli mnie ze postać Sama Rockwela zamiast odnaleźć spokój i szczęście na ziemi to walczy w sądach nie wiadomo o co a prZecież duzo życia mu nie zostało...
Jones Mute zniszczył jego niedopowiedziany watek z Moon

GTA5pl

Polecam zatem odświeżyć sobie Moon. W końcówce filmu wyraźnie pada stwierdzenie o tym, że Sam, który powrócił na Ziemię, przedstawił dowody na temat działań Lunar Industries, w efekcie czego akcje firmy mocno spadły. To że w konsekwencji doszło do procesów sądowych, nie wydaje się więc niczym dziwnym.

ocenił(a) film na 5
T-Durden

Ładnie napisane. Nie wiedziałem, że to taki ważny projekt dla tego reżysera był. Wszystko się bardzo zgadza. Gdyby główny bohater nie był takim bucem i pozwolił się swojej dziewczynie wypowiedzieć na początku, to wszystko byłoby jasne od razu. Zresztą wyjaśniono, dlaczego nie mówi, a nie powiedziano, skąd ma takie zdolności bojowe, przez co końcówka zupełnie traci sens, jeszcze bardziej niż finał w "Altered Carbon". Główny bohater jest tak ultra prawilny, że aż zły. od połowy filmu mu nie kibicowałem.

ocenił(a) film na 6
Roy_v_beck

z tymi zdolnosciami bojowymi to bym nie przesadzal, w mojej opinii zostalo to ukazane dosc neutralnie - bardziej jego gniew+warunki fizyczne+odrobina szczescia zadzialaly niz jakies specjalne nabyte wczesniej umiejetnosci

ocenił(a) film na 5
miko1980

Ani trochę, rozwala 2 przynajmniej ochroniarzy w klubie, a następnie załatwia Gunthera, który był przekozakiem i do tego dużym, stworzonym do usadzania takich leszczy. Nie pokazali tego zresztą w ogóle, co stanowi kolejną wadę filmu. No i na koniec były wojskowy Paul Rudd idzie na niego z nożem i z tym palem i też nie daje sobie rady, skądś ten amiszowski frajerzyna zna nagle techniki walki bronią białą, bo ją po mistrzowsku odwraca. Tak samo jak fabuła musi mieć logikę, tak i pojedynki.

ocenił(a) film na 6
Roy_v_beck

zgodze sie tylko co do Gunthera - bylo dokladnie tak jak piszesz - nasz amisz powinnien dostac wp**l ale rezyser poszedl na latwizne i pokazali tylko scene po, z Rudda jakiegos zabijaki bym nie robil, bez przesady hehe choc oczywiscie nie kazdy potrafi obronic sie przed ciosem nozem ale generalnie nie nazwalbym tej postaci (rudd) szczegolnie grozna, a z ochroniarzami tak jak wspominalem wczesniej - teoretycznie powinni mu natrzaskac ale ta scena (sprytnie nakrecona z oddali) wygladala jeszcze w miare realnie

ocenił(a) film na 5
T-Durden

Ten film tylko otarł się o cyberpunk. Nie ma transferu świadomości do świata wirtualnego, do tzw. cyberprzestrzeni. Wszystko rozgrywa się w świecie realnym. A cyberpunk naprawdę NIE oznacza KAŻDEJ wizji przyszłości, w której używa się nieco bardziej zaawansowanych technologii.

ocenił(a) film na 6
per333

^
A ludzie dalej nazywają Blade Runnera cyberpunkiem

Fassassin

W Blade Runner jest odwrotnie - sztuczne wspomnienia są implementowane w mózgi replikantów:).

ocenił(a) film na 6
dweezil

To nie jest jeszcze cyberpunk.
Cyberpunkiem jest książka, gdzie faktycznie masz motyw sieci łączącej ludzi

ocenił(a) film na 6
T-Durden

W pełni się zgodzę, ciężko byłoby to lepiej wyreżyserować z tak słabym scenariuszem.
W porównaniu z Moon, to ten film wypada słabo.
Natomiast co do Warcraft to się nie zgodzę, film wyszedł mu moim zdaniem całkiem ok. (grałem sporo w WoWa)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones