PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=279217}

Bezcenny dar

The Ultimate Gift
7,5 25 425
ocen
7,5 10 1 25425
Bezcenny dar
powrót do forum filmu Bezcenny dar

FIlm mówi o bardzo zapominanych już wartościach jak dobroć, honor, bezinteresowność, przyjażń, żeby nie wspomnieć już o uczuciach, miłosci i wszelkich innych cechach rodzinnych. No to nic w tym dziwnego, że tak wielu osobom się nie podobał. Ale cieszy mnie wysoka ocena ogólna, czyli nie wszystko jeszcze stracone...

Prochowski3

Przecież film był do skrajności przerysowany, wyinscenizowany, a wszystkie wartości (czyt "DARY"), jakim miał sprostać główny bohater, a które to na wdechu wymieniasz, były bez szczególnego zażenowania udawane, klepnięte na odwal się, interesowne i niedbałe. :P Spójrzmy na komentarz z sąsiedniego wątku, autorstwa "ulik", gdzie aż nadto wymieniła jakimi to wartościami NAPRAWDĘ kierował się nasz przystojniaczek, czekający aż wreszcie dostanie kasę (z niby tam przebłyskiem, mało przekonującej, przemiany... a do tego stopnia "klepniętej" by się wyrobić przed końcem filmu, tak wyświechtanej, że aż mało wiarygodnej. Z człowieka "dziś w klubie będzie bang", zmienia się w przedstawiciela Zielonych, WWF i filantropa pokroju Billa Gatesa. Jeszcze brakowało, by jak Bill, pojechał w sandałach do jakiegoś kraju trzeciego świata i udzielał wywiadu na konferencji plenerowej, jakich zmian chce dokonać na kontynencie).

Poza tym, odkąd wiem, to ludzie tak już ze 200 000 lat, jak nie więcej, hołdują wartościom rodzinnym - nic tylko rozpłód i rozpłód, dzieci są nawet w reklamach papieru toaletowago, a okresów świątecznych zwyczajnie nie da się udźgwignąć bez myśli samobójczych od narmiaru tej tandetnej lukrowatości, rodzinnych napojów gazowanych, rodzinnych spacerów, rodzinnych atmosfer, rodzinnych frytek, rodzinnych obiadków, rodzinnych... zakrztusiłem się własnym językiem. Uczucia i miłość są tak miętolone we wszystkich przejawach kultury popularnej, że aż się robi mdło - co oczywiście jest moim subiektywnym wrażeniem. Rozumiem naturalnie co chcesz powiedzieć (a przynajmniej podejrzewam) pod płaszczykiem tej teorii spiskowej, jakoby wszystko zmierzało ku zagładzie, bo kapitalizm, bo single, bo coś tam, coś tam (miejsce na ideologię): że o miłości dużo się mówi, ale wiele w niej jest na pokaz, że jest ona (oraz te pozostałe, wymieniane) wartością społeczną a nie osobistą, że np.(!) Polacy nie powinni okradać swoich pracodawców ze zszywaczy biurowych :D , ani unosić się emocjonalnym zacietrzewieniem i bluzgiem w imię mojszej mojszości - bo trzeba mieć honor (czyli też godność). Itp. Podczas, gdy (kontynuując ten wywód, będący wtórną antycypacją tego, co wydaje mi się, że było Twoim zamiarem) realnych, szczerych wartości jest coraz mniej (z czym się zasadniczo nie zgadzam, bo to bardzo subiektywna kalka mówić, że "moim zdaniem w dzisiejszych czasach, coś tam...", "za mooooooich czasów, 65 milionów lat temu, to dopiero było", etc. Jeszcze bym zrozumiał jakby ktoś żył 7000 lat, to mógłby sobie pozwolić na takie międzypokoleniowe odniesienia).

Czy nie jest tak, że po prostu otaczasz się niewłaściwymi ludźmi (np. cynicznymi - choćby takimi jak ja teraz), którzy uprzykrzają Ci życie, bo dążą np. do realizacji celów ekonomicznych (np. w tzw. demonizowanych korporacjach - skądinąd też nie przepadam), a życie traktują jako środek do celu? A może zapytam jeszcze bardziej przewrotnie... Może to wszystko, takim jakim widzisz, ZAWSZE takie było, a po prostu telewizja, media, amerykańska popkultura, uwypukliły lukrowy, sentymentalny, rozdziamdziany sobotnimi kinami familijnymi obraz świata idealnego, który nie istnieje.

Ot, więc pytanie filozoficzne.
Czy świat się zmienił, czy "tylko" nasza obecna sytuacja życiowa, bieżący nastrój lub wydarzenie krytyczne, po prostu skłoniły nas do poszukiwania czegoś innego? Czegoś bardziej bajkowego. (Raz spotkałem się z opinią, że Hobbit - ta wtórna kopia autorstwa Petera Jacksona - jest filmem doskonałym, bo opowiada o świecie dobra i zła, o sztywnym, skostniałym szkielecie moralnym. Bo kiedyś dobro było dobre, a zło złe, a nie to co teraz. I ja się pytam... KIEDY... w 4,6 miliardowej historii Ziemi "dobro" było dobre, a "zło" złe. :D Choć przez chwilę? Takie tam idealistyczne bajdurzenie bez pokrycia w twardej - a nie ma innej - rzeczywistości).
Pozostawię więc to pytanie otwartym.

Wracając do tematu:
Niestety jednak, film jest śmiało groteskowym zaprzeczeniem tego przekazu. Tej tezy, którą stawiasz i na którą się powołujesz.
Obnaża bowiem lunatyczne ciśnięcie ku szablonowi "American Dream" w imię zysku i lepszego bytu (tyle, że zamiast pieska defekującego na przyniesioną gazetę, nasz bohater woli hajs i koks). Zaś, gdy zegar kinowy odmierza już 15 minut do końca seansu. PIERDUT!!! Deus Ex Machina, bohater przechodzi w krótkim czasie dogłębną przemianę charakterologiczną, zmienia mu się kompas moralny, nabiera refleksji, a mała urocza łezka spływa po policzku [SPOILER ALERT] kisnącej w trumience dziewczynki.

To tak, jakby twierdzić, że schamiały użytkownik internetu, po przeczytaniu konstruktywnej krytyki na własny temat i jego nieracjonalnego zachowania, w ciągu najbliższego wieczora odrzuci całą fasadę ego, pogryzie się ze swoimi dotychczasowymi stylami reagowania, zmieni następnie postępowanie, przeprosi(!) i uzasadni dlaczego powinien (lub dlaczego jest to w dobrym guście), po czym zacznie odnosić się do innych ludzi z szacunkiem, jak nowonarodzony puchaty króliczek.
Mniej więcej tego typu egzystencjalne olśnienie nam zaserwowano w "Bezcenny dar". W filmie, którego kolejne, niewiele się różniące wersje (o pozostawionych spadkach, milczących dziadziusiach, przemianach moralnych i bijących serduszkach) nakręcono już chyba na każdym kontynencie. :P



No offense.
Nie piłem ad persona.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones