Pierwsze wrażenie po seansie: ten film był powierzchowny w swojej psychologii. To bardziej historyjka pewnej szczęśliwej/nieszczęśliwej "miłości" niż jej wiwisekcja.
Tyle że z Mastroiannim i niejaką Marią Schnell której uśmiech w połączeniu z iskrzącymi sie oczami daje w rezultacie zniewalająco wesołe i urocze oblicze. Nawet na mojej tapecie zagości przez jakiś czas.
Kolejnym plusem świetne tło miasta tysiąca mostów w czerni i bieli. Zarówno scenografia jak i nocne życie w tych wąskich uliczkach i kameralnych barach fajnie uchwyconych okiem kamery
7/10, opowiadania Fiodora nie czytałem..
Ano, jeśli ktoś się spodziewał wyprawy wgłąb ludzkiej duszy to się mógł zawieść... Ja się spodziewałem, że historia mnie wessie i urzeknie nastrojem (znanym też jako klimat), tak jak wszystkie dotychczasowe filmy Viscontego jakie widziałem (no, poza "Opętaniem"). I to się udało doskonale, uważam.
PS Plus naturalnie spodziewałem się świetnego aktorstwa, przy takich nazwiskach za i przed kamerą. Też się udało ;)