tamta część do 47. minuty jest tylko beznadziejnym, rozwleczonym romansidłem w którym NIC się nie dzieje, potem przez minutę kamera pokazuje okolicę i nagle pojawia się ptactwo, a wraz z nim (dopiero wtedy) właściwa "akcja" filmu.
W "The Resurrection", choć jest to film tak samo fatalny, po prostu więcej się dzieje i jest więcej momentów do pośmiania (drobne spoilery, chociaż jakie one mają znaczenie w tego typu produkcjach):
- Giant Jumbo Jellyfish;
- karetka pogotowia "z paint'a";
- ptactwo pojawiające się dosłownie "z d.py" i w zamkniętych pomieszczeniach: mikro-plan filmowy, szatnia, sala kinowa;
- nowe narzędzia do walki z orłami; do szafowych wieszaków na ubrania dochodzą: otwarty parasol, stojący wieszak na ubrania, bluzki a nawet gołe ręce;
- jeszcze ten tekst o dziewczynce z 1. części która nie żyje, bo zachorowała po zjedzeniu ryby przyrządzonej przez Roda;
- kradzież broni z samochodu którym podróżowali Murzyni.
Naprawdę, dużo się tego nazbierało w porównaniu z męczącą 1. częścią; wydaje mi się że uśmiałem się lepiej niż przy niejednej komedii którą oceniłbym na 5 lub 6, jednak za całokształt mogę dać maksymalnie 3/10.