Kumpel wychwalał mi ten film pod niebiosa, a ja zwlekałem z obejrzeniem "Blue Ruin". Niepotrzebnie, bo to naprawdę dobre kino. W porównaniu do innych filmów zemsty akcja "Blue Ruin" toczy się nieśpiesznie, a postaci nie są nieustraszone i nie zawsze wiedzą jak się zachować. Ze scen morderstw np. zadźgania typa w toalecie można się wręcz zaśmiać, choć są brutalne i nader realistyczne. Niestety odniosłem wrażenie, że po trzydziestu minutach trwania "Blue Ruin" napięcie powoli zaczęło siadać. Tak jak wspomniałem plusy za: 1) niekompetencję głównego bohatera w scenach zemsty - widać, że to nowicjusz. 2) główny bohater ostatecznie dokonuje zemsty na mordercach, ale ten jego krwawy rewanż wydaje się być całkowicie bezsensowny, gdyż martwi nie odczuwają satysfakcji z osobistej wendetty. Reasumując, "Blue Ruin" warto obejrzeć chociażby ze względu na całkiem nowatorskie podejście do kina zemsty. Nadto film jest świetnie zrealizowany i dobrze zagrany. 7/10.