ukazuje trudność najcięższego z możliwych wyborów: między dobrym a dobrym. Wybór między dobrym a złym jest oczywisty, między złym a złym - bezsensowny. A tu mamy prawdziwe pole do popisu i widzimy, że żadna decyzja nie będzie ani łatwa, ani w pełni uszczęśliwiająca.
Wątki Ellis-Tony, Ellis-Jim pełnią tu rolę zupełnie służebną, i ta wielka rozkmina który do niej pasował bardziej jest strasznie płytka - jak same te wątki zresztą, które wbrew zapowiedziom były bardzo marne (szczególnie z Tonym). Ale w tej służebnej roli sprawdziły się pierwszorzędnie. Szkoda tylko robić z nich główny problem filmu, bo to pozbawia znacznie większej perspektywy. Chapeau bas za to.