Bardzo dobry film , fenomenalny klimat , opowieść, którą chce się oglądać do końca i genialna rola Toma Hardyego . Taki spokój i opanowanie , ale i najspokojniejszy człowiek czasem musi wyładować swój gniew . Hardy zrobił to po mistrzowsku . Wiedziałem , że prędzej czy później Hardy coś zrobi . A sama końcówka jest moim zdaniem bardzo dobra . Kuzyn Marv spoko , ale widać miał obawy co do Boba (i słusznie ).Muzyka Beltramiego też fajna , pasuje do filmu . Bardzo dobry film 9+/10 . Plus za tego psa Rocco .
Nadia: You just... I mean, you just fu*king shot him.
Bob: Yes, I did. Absolutely. He was gonna hurt our dog.
padłem na plecy po tym dialogu. Spodziewałem się głupawej strzelanki w NYC, a tutaj taka miła niespodzianka.
Bardzo dobre kino. Z pozoru nic się nie dzieje, ale napięcie jest takie, że można uruchomić zamrażarkę pełną mięsa bez podłączania do kontaktu.
Jedni mówią, drudzy robią. Hardy zagrał człowieka, który mało mówi, ale jak już zabiera się do roboty to z największym pietyzmem. Cicha woda, co zauważył tylko ten detektyw. Nie jest przy tym agresywny, po prostu załatwia sprawę na amen i tylko jeśli jest do tego zmuszony. Jak pitbull (celowy zabieg w scenariuszu), ułożony nie skrzywdzi nikogo, ale gdyby ktoś zagroził jego panu rozszarpie na strzępy.
Ode mnie 7,5 bo trochę za prosta historia i przeczuwałem jak to się skończy, a może po prostu mam za wiele z Boba, żeby być zaskoczonym rozwojem sytuacji.
BTW jak się TH tu podobał to rola w Bronsonie jest jeszcze lepsza :)
Ale dużo czasu minęło od mojego postu. Film nadal mi sie bardzo podoba, po prostu ma to coś 2 sobie. Bronsona muszę obejrzeć tylko czasu brak :)
Fakt faktem, że trochę się dłużył, ale mimo to intrygował i wciągał. Czuło się, że to się tak nie skończy i warto było doczekać końcówki. Hardy i Gandolfini rewelacyjni.