Co znaczy być jak Stanley Kubrick? Dlaczego taki film powstał własnie o tym twórcy? Kubrick był wybitnym reżyserem, ale również odludkiem, ekscentrykiem,człowiekiem zamkniętym w sobie. Nie lubił dziennikarzy, niezwykle rzadko udzielał wywiady, uwielbiał zamykać się w swoim domu na angielskiej wsi. Był człowiekiem separującym się od świata niczym Walt Whitman. Jego każdy film był mniejszym lub większym arcydziełem. Kim był Stanley Kubrick?
Nie dowiemy się z tego filmu. Bo film nie mówi właściwie wiele o Kubricku. Co do filmu Cooka mam mieszane uczucia. To film o Alanie Conwayu, który znakomicie przybrał postać genialnego reżysera. Było mu tym łatwiej udawać, gdyz Kubrick w porównaniu do innych twórców był człowiekiem enigmatycznym i owianym nimbem tajemnicy. Cook nie mógł się zdecydować o czy miał być jego film .. Trochę próbuje mówić o Kubricku, by potem skupić się całkowicie na Conwayu. Film jest rozedrgany, niespójny. Eksponowane jest gejostwo Conwaya zbyt nadmiernie. Niezaznajomiony widz mógłby pomyslec, że Kubrick był homoseksualistą. A przecież nie był.
Opowieść pod koniec próbuje dryfować w stronę analizy psychologicznej Conwaya, człowieka nie znoszącego swojej prawdziwej tożsamości. Również homoseksualizm Conwaya wydaje się grać tu jakąs rolę. Był z tego zalążek na dobry film, przybliżający nam postać i wyobrażenia o Kubricku lub też na opowieść o samotności, o zagubieniu własnej tożsamości we współczesnym świecie. Niestety Cook skacze po tych tematach, w efekcie nie decydując się na żaden z nich. Nawet zakończenie jest jakby przedwczesne, niczego nie rozwiązuje, zostawia w najciekawszym momencie.
Chaos narracyjny i znaczeniowy filmu sprawia niestety, że ten obraz należy traktować jak ciekawostkę. Jest apokryfem do twórczości Kubicka. Powinni go obejrzeć miłośnicy twórcy Mechanicznej Pomarańczy jako ciekawostkę i grę cytatami, których tutaj nie brakuje. Dla widzów nie zainteresowanych szczególnie twórczością Kubicka, film Cooka będzie mało zrozumiały. Cook pokazuje jak wielka jest naiwność ludzi, co jest dziś przecież truizmem Niestety do niczego głębiej to nie prowadzi. Z filmu wylewa się obraz wielkiej naiwności ludzi - Conway nie jest w wcale podobny do Kubricka, nie zna nawet dobrze jego twórczości,pomimo to, przez długi czas udawało mu się naciągać ludzi. Samo przedstawienie ludzkiej naiwności to trochę mało. Szkoda, że nie idą za tym jakieś dalsze wnioski.