Jak oglądałam ten film to się tak śmiałam, szczególnie ze sceny łóżkowej i tej z całowaniem. Jak go zobaczyłam pierwszy raz, to tak od tej pory chyba z 12 razy to oglądałam. Leonardo DiCaprio był taki ładny w tym filmie i musiał się zakochać w jakimś starym fafluśniaku
haha, ja sie nie uwazam za plytka ale ten film sprowadza sie niestety do tego poziomu i to podsumowanie tu pasuje :D hahhaha przykro mi ale zadnego geniuszu nie widzialam.
Sylwio jak możesz, przecież on nie zakochał sie w "starym faflusniaku" tylko w człowieku o genialneym umysle, pamietaj ze Verlaine to jeden z najwybitniejszych poetów nie tylko francuskich ale w ogóle na świecie, Czy na Czeslawa Miłosza tez byś powiedziała " stary Faflusnik"?
Jakoś po obejrzeniu filmu i tego jak traktował żonę już za geniusza go nie mam jedynie za tyrana choć nie to zbyt dosadne słowo bardziej pasuje sadysta.
Właśnie! Mnie się film całkiem podobał, ale zabrakło mi jakiegoś wyeksponowania tego geniuszu - zarówno Verlaine'a jak i Rimbaud'a. Ciągle mówili o poezji, ale właściwie jej w filmie nie było - przez to można to była odebrać tak, jak to opisała autorka tematu - jako film o młodym chłopaku, który zakochał się w starym fafluśniku...
Tak uczciwie - niektóre sceny zawadzały o śmiech. Większość ludzi na golasa wygląda śmiesznie, a już starszy pan obcałowujący się z chłopakiem... z całym szacunkiem dla poezji francuskiej, nie jest to sprawa dostojna.
Piszę jako literaturoznawczyni, który nieco francuskich pomysłów na miłość poczytała.